Premier Donald Tusk skrytykował Mateusza Morawieckiego, który w prorosyjskim węgierskim tygodniku "Mandiner" miał stwierdzić, że "Bruksela stanowi zagrożenie dla demokracji europejskiej". Wcześniej Morawiecki powiedział o Viktorze Orbanie, że jest jego "przyjacielem". Były premier na wpis obecnego szefa rządu zareagował w czwartek wieczorem.
Według byłego premiera Mateusza Morawieckiego blokowanie przez Komisję Europejską funduszy unijnych było próbą "wpłynięcia na wynik demokratycznych wyborów w suwerennym państwie członkowskim", co jest "poważnym zagrożeniem dla demokracji i całego projektu europejskiego".
"Donald Tusk może być witany z wielkim uśmiechem i poklepywaniem po plecach na brukselskich salonach, ale nie znajduje to odzwierciedlenia w polityce Komisji Europejskiej" – powiedział Morawiecki. W jego ocenie KE wciąż rozszerza swoje uprawnienia traktatowe, a Tusk "jest tylko narzędziem do osiągnięcia celów Europejskiej Partii Ludowej".
Plakaty przedstawiające okładkę najnowszego wydania tygodnika pojawiły się w różnych miejscach w Budapeszcie. Widnieje na niej wizerunek polskiego polityka i podpis: "Bruksela jest zagrożeniem dla europejskiej demokracji".
Tusk: Kiedyś mówiono o takich "pożyteczny idiota". W najlepszym wypadku
Pojawienie się plakatów z Morawieckim w węgierskiej stolicy skomentował szef rządu.
"W rocznicę naszego wejścia do UE ogłosić w Budapeszcie, w prorosyjskim tygodniku, że Bruksela (nie Moskwa) jest 'zagrożeniem dla demokracji w Europie'. Plakaty, okładki gazet. Kiedyś mówiono o takich 'pożyteczny idiota'. W najlepszym wypadku" - napisał na platformie X Donald Tusk.
Tusk do swojego wpisu dołączył zdjęcie plakatu, przedstawiającego okładkę tygodnika "Mandiner" z Morawieckim.
"Flirt z imperialną Rosją zawsze źle się kończy"
W wywiadzie dla "Mandinera" były premier powiedział też, że nie widzi powodu, aby po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiej blokować przystąpienie Fideszu do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR). Wcześniej niektórzy członkowie ECR, w której zasiadają m.in. PiS i Bracia Włosi premier Giorgii Meloni, sprzeciwili się dołączeniu prorosyjskiej partii Orbana.
"Nie widzę powodu, by blokować członkostwo jakiejkolwiek partii konserwatywnej w ECR, z jednym ważnym zastrzeżeniem: nie może ona działać na rzecz wrogów wolnych i demokratycznych krajów Europy" – powiedział Morawiecki. "Wszyscy przedstawiciele europejskiej prawicy muszą mieć świadomość, że flirt z imperialną Rosją zawsze źle się kończy" – dodał.
Morawiecki podkreślił, że "należy rozważyć wszystkie opcje", aby zatrzymać wojnę w Ukrainie. "Najważniejszym zadaniem Zachodu jest dostarczenie odpowiednich do sytuacji rakiet, amunicji i sprzętu wojskowego" – dodał.
Pytany o sens pomocy militarnej dla Kijowa w przypadku braków widocznych efektów na froncie, Morawiecki podkreślił, że "nie została dostarczona we właściwej ilości i czasie". "Rosja powinna wycofać się z Ukrainy, a zbrodnie wojenne popełnione przez rosyjskich żołnierzy powinny zostać osądzone przez międzynarodowy trybunał – to moralnie słuszne, chyba nie muszę nikogo o tym przekonywać" – stwierdził polityk PiS.
W jego ocenie zachodnie wsparcie wojskowe "pozwala Ukrainie bronić nie tylko swojego terytorium, ale także pozycji negocjacyjnych", a przyjęcie rosyjskich warunków "oznacza rozbrojenie Ukrainy i narażenie Europy Wschodniej na przyszły rosyjski atak".
Choć proces integracji Ukrainy z UE "będzie trudny i zajmie dużo czasu", trzeba zrobić wszystko, aby "utrzymać Ukrainę w rodzinie krajów zachodnich" – stwierdził Morawiecki. "W przeciwnym razie znajdzie się ona z powrotem pod skrzydłami Rosji, co – jak widzimy na przykładzie Białorusi jako rosyjskiego państwa satelickiego – byłoby katastrofą zarówno dla Ukrainy, jak i dla części Europy, w której żyjemy" – dodał polityk.
Orban "przyjacielem"
Wcześniej Morawiecki wziął udział w konferencji środowisk prawicowych CPAC (Conservative Political Action Conference) w Budapeszcie. W czasie przemówienia były premier Polski nazwał Viktora Orbana swoim "przyjacielem", a Budapeszt "miastem wolności słowa" - relacjonował wówczas węgierski dziennik "Magyar Nemzet".
Oprócz Morawieckiego w CPAC Hungary brało udział kilku polityków PiS oraz szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Wśród gości byli też m.in. premier Gruzji Irakli Kobachidze, lider holenderskiej prawicowo-populistycznej Partii Wolności (PVV) Geert Wilders oraz byli premierzy Słowenii i Australii, Janez Jansza i Tony Abbott.
Tygodnik "Mandiner" jest wydawany od 2019 roku i jest kontrolowany przez węgierską prorządową Środkowoeuropejską Fundację Prasy i Mediów (CEPMF). Na stronie organizacji broniącej praw człowieka Human Rights Watch podano, że oligarchowie, związani z rządem Orbana, przekazali tej fundacji około 500 mediów: portali internetowych, stacji radiowych oraz telewizyjnych. Fundacją kieruje Gabor Liszkay, uważany za jedną z najbardziej wpływowych osób w mediach reprezentujących linię rządu.
Morawiecki odpowiada Tuskowi
Nie pozwolimy na kłamstwa Tuska, nie pozwolimy na kolejne resety, układy pod czyjeś dyktando - napisał w czwartek wieczorem były premier, wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki. Dodał, że Donald Tusk kłamie publicznie o jego stanowisku w Budapeszcie.
"Kolejne polityczne oszustwo cynika Tuska. Wraz z politycznymi patronami przez lata realizowali konszachty z Rosją (NS1, NS2, porozumienia mińskie), a teraz kłamie publicznie o moim stanowisku w Budapeszcie, gdzie wzywałem do odparcia Rosji, która jest największym zagrożeniem dla całej Zjednoczonej Europy" - stwierdził Morawiecki. Jak ocenił były premier, w sprawie jego wizyty w Budapeszcie "Tusk przedstawia tyle prawdy, co w podniesieniu w 100 dni kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych". Zdaniem Morawieckiego Tusk w ten sposób odwraca uwagę od "nieudacznictwa swojego rządu, przegranych wyborów samorządowych i spadających sondaży".
Źródło: tvn24.pl, PAP