- Bardzo źle się czuję z tym, że nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja - przyznał premier Donald Tusk, odnosząc się do projektu zakładającego dekryminalizację pomocy w aborcji, który przepadł w Sejmie. Pytany, czy wyjdzie dziś do osób protestujących przed parlamentem w związku z odrzuceniem tego projektu, odparł: - Mam dzisiaj niestety sporo zajęć jeszcze.
Sejm 12 lipca nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego, która zakładała dekryminalizację pomocy w aborcji oraz przerywania ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży. Projekt odrzucono głosami PiS, Konfederacji, większości PSL. Nie głosowało trzech posłów KO: Roman Giertych, Waldemar Sługocki i Krzysztof Grabczuk.
Tusk: źle się czuję z tym, że nie znalazłem argumentów
Premier Donald Tusk został zapytany na wtorkowej konferencji prasowej, czy w związku z tym, że nie udało mu się przekonać koalicjantów, aby zagłosowali za tym projektem, ma poczucie, że zawiódł kobiety.
- Tak, bardzo źle się czuję z tym, że nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja - odpowiedział. - Jako człowiek mam w tym sensie czyste sumienie, że robię wszystko, żeby to piekło kobiet, to symboliczne, a czasami niestety prawdziwe, zniknęło, żeby w Polsce kobiety czuły się podmiotowo, jak wolni ludzie. Czuję się odpowiedzialny za całość rzeczy, jakie się dzieją dzisiaj w kraju i także w sposób oczywisty w koalicji 15 października. Jeśli słyszę takie głosy jak pani redaktor, że zawiodłem w tej sprawie, to tak, macie prawo uważać, że na tym etapie nie daliśmy rady - dodał.
Premier zapowiada wytyczne dla prokuratury
Tusk mówił, że rząd szuka "od czasu tego nieszczęsnego głosowania pewnych praktycznych sposobów, które nie wymagają zmian ustawowych, żeby okoliczności tego codziennego życia jakoś złagodzić, jeśli chodzi o kobiety, które decydują się na przerwanie ciąży".
- W poniedziałek pojawią się nowe wytyczne dla prokuratury dotyczące ścigania - zapowiedział.
- Poprosiłem o taki miniraport. Zmienił się dość radykalnie stosunek prokuratury do kwestii poronień. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu z nadzwyczajną zawziętością, niektórzy z taką podejrzliwością, traktowali także naturalne poronienia i tam też szukano pretekstów czy sposobów, jak karać kobiety albo przynajmniej śledzić i sprawdzić, czy to poronienie nie było czasami wywołane przez kogoś - powiedział.
Tusk zaznaczył, że wie, iż "to nie zastąpi ustawowej zmiany".
- Tak jak powiedziałem, ja was do tego chyba przyzwyczaiłem, że będąc premierem, biorę za wszystko odpowiedzialność, koniec, kropka. Ale też nie oszukujmy się, to nie była tylko kwestia klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie było obecnych 14 posłów PiS-u. Okazało się iluzją, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w tym Sejmie. Nie, stanowimy mniejszość w tym Sejmie - powiedział premier.
- PiS, Konfederacja, większość PSL to jest dzisiaj większość w tym Sejmie. I dlatego ustawowo trudno rzeczywiście doprowadzić do jakichś zmian - dodał.
Tusk: Czy znajdę argumenty, które przekonają Kosiniaka-Kamysza? Nie wiem
- Jak będzie trzeba, codziennie będę wracał do tego tematu. Będę, tak jak poprosiłem ministra Bodnara, (prosił-red.) panią minister Izę Leszczynę, żeby znaleźć wszystko to, co jest możliwe bez ustawy, żeby ulżyć kobietom w tych sprawach i praktyka będzie naprawdę inna - mówił.
- Czy znajdę argumenty, które przekonają prezesa Kosiniaka-Kamysza i jego klub do dość radykalnej zmiany stanowiska w sensie proporcji? Nie wiem, na razie nie słyszę głosów, które by upoważniały nas do optymizmu - powiedział Tusk.
- Tak czy inaczej wiem, że Lewica ponownie będzie składała wniosek. Na pewno wiele posłanek, posłów Koalicji Obywatelskiej będzie chciało poprzeć jeszcze raz ten wniosek. Ja jestem w tym sensie ostrożny, bo źle się będę czuł, jeśli znowu się okaże, że to głosowanie jest przegrane. Dzisiaj wszystko na to wskazuje, że znowu będzie przegrane - dodał.
- Ale też proszę mi wierzyć, takie pokrzykiwanie na siebie nawzajem, ono za bardzo sytuacji nie zmieni. X czy Y z PSL-u nie zmieni poglądu na aborcję, dlatego że głośniej ktoś na niego krzyknie. Będzie być może jakaś wersja depenalizacji czy dekryminalizacji, bardziej skromna, że tak powiem, niesatysfakcjonująca, ale jednak posuwająca sprawy do przodu. Może tutaj uzyskamy lepsze zrozumienie w PSL-u. Będę to sondował na wszystkie możliwe sposoby, ale arytmetyki sejmowej nie przeskoczę, choćbym nie wiem, co zrobił - podsumował.
Projekt został złożony przez Lewicę i był jednym z czterech poselskich projektów, które po kwietniowym posiedzeniu Sejmu zostały skierowane do Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących prawa do przerywania ciąży. Członkowie komisji zajęli się nim w pierwszej kolejności.
Tusk: nie będą stał po stronie tych, którzy chcą zmusić kobiety do kapitulacji
Premier pytany był też na konferencji o wypowiedź wicepremiera, szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, że w tej kadencji Sejmu jest szansa na przegłosowanie tylko jednego projektu w sprawie aborcji, który zgłosiła Trzecia Droga. Chodzi o powrót do przepisów sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku i rozpisanie referendum w sprawie aborcji.
Tusk powiedział, że kobiety zaangażowane od lat w walkę o liberalizację prawa aborcyjnego dały wiele razy jasny sygnał, że powrót do kompromisu forsowany przez PSL i Polskę 2050 to sytuacja nie do zaakceptowania.
- W tej chwili nie mamy większości (...). Będę starał się, żeby tak czy inaczej do faktycznych zmian doszło, nawet jeśli nie będzie większości. Ale ja nie jestem od tego, żeby przekonywać kobiety, że coś, czego nie chcą, jest dla nich dobre. Sprawy zaszły już za daleko. Pójście na tak zwany kompromis byłoby z punktu widzenia polskich dziewczyn i kobiet wymuszoną przez facetów kapitulacją. Ja nie będą stał po stronie tych, którzy do tej kapitulacji chcą zmusić polskie kobiety - oświadczył premier.
Zaznaczył też, że jest jego zadaniem, by nie doszło do rozpadu koalicji z powodu różnicy zdań w sprawie aborcji.
Spotkanie z protestującymi? Tusk: mam dzisiaj niestety sporo zajęć
Tusk oraz obecna na konferencji prasowej ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) zostali zapytani, czy wyjdą dziś do protestujących przed Sejmem. Na godzinę 18 przed gmachem organizacje kobiece zapowiedziały protest pod hasłem "Aborcja! Tak!". To reakcja na odrzucony projekt ws. dekryminalizacji pomocnictwa w aborcji.
- Ja mam dzisiaj niestety sporo zajęć jeszcze tutaj, tak że... Nie wiem, jak pani minister - odpowiedział Tusk.
Następnie głos zabrała Dziemianowicz-Bąk. - Dla Lewicy, dla mnie jako posłanki, jako ministry, jako kobiety, jako Polki cel jest oczywisty. Legalna, bezpłatna, dostępna aborcja do 12. tygodnia ciąży. I to jest cel, o którym mówimy, zgłaszamy i do którego konsekwentnie dążymy - oświadczyła.
CZYTAJ WIĘCEJ: Organizacje kobiece zapowiedziały protest przed Sejmem
Dodała, że "droga do tego celu to dekryminalizacja przerywania ciąży, dlatego zdecydowaliśmy się jako klub Lewicy, tak jak mówi pan premier, złożyć po raz kolejny ten projekt, bo będziemy walczyć do skutku, bo nie będziemy składać parasolek i będziemy dążyć do tego, co jest europejskim standardem".
- Żeby w tej trudnej, nierównej, wciąż niewiększościowej walce przetrwać, wygrać i posuwać się dalej, potrzebujemy solidarności. Potrzebujemy współpracy, potrzebujemy obecności, bycia ze sobą nawzajem. Dlatego tak ja, jak i oczywiście moje koleżanki posłanki, z pewnością pojawimy się dzisiaj na proteście, ale to nie jest tak, że wyjdziemy do protestujących kobiet - powiedziała ministra.
- My nie musimy do nich wychodzić, bo my z nimi idziemy. Od lat ramię w ramię walczymy o to, co się nam Polkom i kobietom należy. Bezpieczeństwo, wolność od strachu, wolność od strachu przed lekarzem, wolność od strachu o naszych bliskich, którzy udzielają nam pomocy, wolność od strachu przed prokuratorem, wolność od strachu przed utratą zdrowia, a czasami życia, wolność od obawy, że bliska nam kobieta, nasza mama, nasza siostra, nasza córka doświadczy tej opresji, doświadczy tej przemocy - dodała Dziemianowicz-Bąk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara