Prokuratura Okręgowa we Włocławku w czwartek skierowała do Sądu Rejonowego we Włocławku akt oskarżenia przeciwko dziewięciu osobom. To członkowie komisji wyborczej nr 4 w Wieńcu, w tym przewodniczący i zastępca przewodniczącego.
- Podejrzanym zarzucono niedopełnienie obowiązków związanych z ustaleniem wyników głosowania w obwodzie, co skutkowało zamianą w protokole głosowania liczby oddanych głosów na kandydatów na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w drugiej turze wyborczej, działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego - mówi Małgorzata Kręcicka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
Za zarzucane oskarżonym przestępstwo grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. - Aktualnie sprawa znajduje się w Sądzie Rejonowym we Włocławku - przekazała Kręcicka.
W pierwszej turze w komisji wyborczej nr 4 w Wieńcu Rafał Trzaskowski otrzymał 274 głosy, a Karol Nawrocki – 137. Z kolei w drugiej turze, według protokołu, z olbrzymim wzrostem wygrał Karol Nawrocki. W rzeczywistości większą liczbę głosów uzyskał prezydent Warszawy.
- Karolowi Nawrockiemu przypisano 466 głosów, podczas gdy uzyskał ich 331. Natomiast Rafałowi Trzaskowskiemu przypisano 331 głosów, podczas gdy uzyskał ich 466 - wyjaśniła Kręcicka.
Relacja męża zaufania
W komisji było dwóch mężów zaufania oraz obserwator. Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, udało nam się porozmawiać z jednym z mężów zaufania - panią Iloną. Zapytaliśmy ją o to, jak wyglądało liczenie głosów.
- Byłam przy tym, jak komisja liczyła głosy. Po podliczeniu wygrał Rafał Trzaskowski. Przyjechał pan spisać protokół i cały czas była mowa o Trzaskowskim. Nie wiem, jaki błąd się wkradł, że wyszło inaczej. Nie mam pojęcia. Oni wszyscy podpisywali protokół, bo byli pewni tego, że wygrał Rafał Trzaskowski. Byłam w szoku - mówiła pani Ilona.
Pani Ilona podkreślała, że liczenie głosów przebiegło bardzo sprawnie. - Komisja się nie spieszyła. Były dwie sterty kart do głosowania na Trzaskowskiego i Nawrockiego. Każdy sobie układał. Po podpisaniu protokołu jako mężowie zaufania mogliśmy opuścić lokal wyborczy. Generalnie nic niepokojącego nie zwróciło mojej uwagi - zaznaczała kobieta.
I dodawała: - W komisji był jeszcze obserwator, który z tego, co dobrze pamiętam, zaznaczał te głosy w telefonie i gdzieś wysyłał. Nie wiem, jak on tego nie widział.
Autorka/Autor: FC/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Ćwik/PAP