Koronawirus ma niezwykłą zdolność do zarażania, do przenoszenia się w dość łatwy sposób. Wygląda na to, że jest to związane z tym, że wirus charakteryzuje się dość silnym wiązaniem z receptorem w komórkach ludzkich - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor nauk biomedycznych Maciej Tarkowski z Uniwersytetu w Mediolanie.
W Polsce w sobotę potwierdzono łącznie 401 infekcji i śmierć 27 osób. Do tej pory SARS-CoV-2 stwierdzono w Polsce u 6356 osób, zmarło 208 zakażonych.
"Ten wirus jest naprawdę inny niż te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory"
Doktor nauk biomedycznych, immunolog Maciej Tarkowski, członek zespołu naukowców z Mediolanu powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24, że "ten wirus jest naprawdę inny niż te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory".
- Szczególnie z powodu jego niezwykłej zdolności do zarażania, do przenoszenia się w sposób dość łatwy. Wygląda na to, że jest to związane z tym, że ten wirus charakteryzuje się dość silnym wiązaniem z receptorem w komórkach ludzkich. Być może również z tym, że nie tylko może być przenoszony drogą kropelkową, czyli podczas kaszlu. Są wyniki niektórych opracowań, które sugerują, że może być przenoszony również podczas zwykłego oddychania. To musi być jeszcze potwierdzone oczywiście. Mam nadzieję, że jednak nie potwierdzą się te przypuszczenia. Jeżeli tak, to ten problem jest jeszcze większy - mówił.
Przyznał, że "są podejmowane różne próby kliniczne z użyciem różnego rodzaju terapii, które są stosowane w innych jednostkach chorobowych oraz są postępy na poziome badań podstawowych".
- Pacjenci w różnym stanie, którzy trafiają do kliniki, są źródłem coraz większej ilości informacji. W sensie przebiegu choroby, samego testu, czy ktoś jest pozytywny czy negatywny, kiedy przestaje być pozytywny, czy wynik negatywny to naprawdę oznacza, że tego wirusa już pacjent nie ma. Dlatego też prosimy pacjentów po miesiącu od wypisania ze szpitala o powrót na przetestowanie ponownie, aby się upewnić, że ten wirus nie pojawia się ponownie - wyjaśnił.
"Z upływem czasu możliwośc wykrycia też się zmniejsza"
Zapytany, czy w takim razie nie mamy pewności, że pacjent, który wyzdrowiał, nie zachoruje ponownie, odpowiedział, że "nie ma takiej pewności". - Są pacjenci również tacy, którzy mają na prześwietleniach płuc obraz typowego zakażenia koronawirusem, a na przykład ich test był negatywny. Prawdopodobnie, kiedy trafili do szpitala z objawami, ten test był negatywny, ponieważ z upływem czasu jego możliwość wykrycia też się zmniejsza - powiedział.
Zaznaczył przy tym, że "receptor, z którym wiąże się ten wirus, znajduje się nie tylko w płucach, ale to są też nerki, to jest serce, to są jelita".
- Często u pacjentów rozwija się również uszkodzenie nerek. Czy to jest wtórny efekt, bo wiadomo, że w przypadku braku tlenu dochodzi do uszkodzenia nerek, czy też to jest efekt bezpośredni wirusa, to też trzeba wyjaśnić - mówił.
- My planujemy badania obecności wirusa w różnych materiałach, jeszcze tego nie zaczęliśmy, bo jest ogrom różnych innych badań, które musimy najpierw wykonać, ale to jest również naszym celem - dodał.
"W zależności od tego, gdzie w wirusie dochodzi do zmian, to może determinować jego zjadliwość"
Polski naukowiec, pracujący we Włoszech od 13 lat, wyizolował wirusa z miasteczka Codogno w prowincji Lodi na północy Włoch, gdzie 20 lutego potwierdzono pierwszy przypadek zarażenia na terenie tego kraju.
- On różni się w pewnym regionie w swojej strukturze od tego, który był izolowany w Chinch. Teraz znajdowany jest praktycznie ten sam szczep w różnych innych regionach, również w Ameryce Południowej. Czy to ma jakieś przełożenie na to, że ten wirus jest bardziej zjadliwy od tego chińskiego, czy jego działalność przekłada się jednoznacznie na to, że nwe Włoszech jest dużo więcej przykładów śmiertelnych, tego nie wiemy - przyznał.
- W zależności od tego, gdzie w wirusie dochodzi do zmian, to może determinować jego zjadliwość i jego zdolność do wiązania się, przenoszenia się i wiele innych jego cech. Sądzę, że to będzie głównym elementem zainteresowania, czy te różnice, które ewentualnie my zaobserwujemy, będą miały przełożenie na te czynniki - mówił dr Tarkowski.
- Różnego rodzaju terapie, które istnieją, na przykład terapia, która miała oryginalne zastosowanie w zwalczaniu zakażenia wirusem ebola. Lek nazywał się remdesvir i jest próbowany w zastosowaniu u nas oraz w kilku różnych klinikach we Włoszech. Wykazano pewne powinowactwo do pewnego czynnika wirusa. Są na to dowody, że już jest w jakimś stopniu efektywny - wyjaśniał.
Ale żeby być skutecznym - dodał - "musimy mieć pewność, że ten wirus nie mutuje, że w pewnym momencie nie powstaje jego forma tego typu, że przestaje ten lek na niego działać".
"Nie widzę tego różowo"
Pytany, czy pokusiłby się o prognozę, kiedy pandemia się skończył, odparł: - Chciałbym być pozytywnie nastawiony do tego. Jest coraz więcej nowych zagadek do rozwiązania, im więcej poznajemy, tym więcej jest pytań. Fakt, że wiele osób asymptomatycznie przechodzi tę chorobę, a może infekować, powoduje, że ten okres (rozwiązywania) problemu będzie się przedłużał. Nie widzę tego różowo.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24