Dawno niewidziany, wybrany do Parlamentu Europejskiego z list Prawa i Sprawiedliwości Daniel Obajtek pojawił się w czwartek w Sejmie, aby odebrać zaświadczenie o wyborze na europosła. W korytarzu trafił na grupę dziennikarzy, który pytali go między innymi o nieobecności po wezwaniach na komisję śledczą oraz funkcjonowanie Orlenu podczas jego prezesury.
W czwartek w Sejmie nowi europosłowie odbierali zaświadczenia o wyborze na deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Wśród nich był Daniel Obajtek, który do PE dostał się z list Prawa i Sprawiedliwości.
W korytarzu sejmowym trafił na grupę dziennikarzy. Został zapytany przez reportera TVN24 Radomira Wita, czy stawi się przed komisją śledczą do spraw afery wizowej. Komisja wyznaczała kolejne terminy przesłuchań na przełomie maja i czerwca, ale Obajtek na nich się nie pojawiał.
- Przepraszam bardzo, to proszę zapytać się pana (Michała - red.) Szczerby (przewodniczącego komisji wizowej, również wybranego do europarlamentu - red.), z racji tego, że cyrk, który zrealizował, skończył się z dniem wyborów. W związku z tym, jeżeli komisja będzie miała taką ochotę, bym się stawił, to się chętnie stawię. A pragnę zaznaczyć jeszcze raz, że nie unikam organów państwa, ale nie można w okresie tydzień, czy dwa tygodnie przed wyborami robić tego cyrku - mówił.
Zapytany, na podstawie czego decyduje o tym, czy można, czy nie można, Obajtek odparł, że "na podstawie tego, że nikt w kraju nie był objęty takim cyrkiem". - Przepisy prawa powinny być stosowane wobec wszystkich tak samo. Wobec pana Tuska, wobec pani Gronkiewicz-Waltz. Byłem wezwany, a pragnę zaznaczyć, że awizo kończyło się dzień po komisji. I pragnę zaznaczyć, że wielu świadków pisało wnioski o przedłużenie z różnych przyczyn. I ja również złożyłem taki wniosek - dodał.
- Kultura i obyczaje mówią, żeby nie wykorzystywać komisji do celów wyborczych. Czy to jest prawo w momencie, kiedy się napuszcza policję z całego województwa, robi blokadę i sprawdza bagażniki? - kontynuował Obajtek.
- Sąd ukarał mnie grzywną, ale nie było doprowadzenia przymusowego w tym zakresie, co niejednokrotnie prosiłem, żebym został poproszony na komisję po okresie wyborczym. A pan Szczerba w poniedziałek stwierdził, że już tak naprawdę nie ma po co mnie przesłuchiwać - dodawał były prezes Orlenu.
Jak stwierdził, miał prawo się nie stawić i zapłacić grzywnę. - Pragnę zaznaczyć, że ja nie mam nic wspólnego z komisją do spraw wiz, więc zgodnie z prawem napisałem pismo w tym zakresie, że proszę o przedłużenie terminu. Miałem takie prawo. No i okej, no i sprawa się kończy - dodał.
Obajtek zarzucał dziennikarzowi, że go atakuje. - Jeżeli państwo mnie pytacie, są poważniejsze sprawy w Polsce. Zajmijcie się państwo, jeżeli możecie, z łaski swojej, o to was proszę, cenami gazu, którymi są Polacy zainteresowani - powiedział.
Zapytany, czy liczy się z tym, że może stracić immunitet w Parlamencie Europejskim, Obajtek odparł, że "państwo kreujecie jakąś rzeczywistość, która nie istnieje dziś". - Każdy może stracić immunitet - oświadczył.
Pytania o "piekło" w Orlenie i awarie dystrybutorów
Radomir Wit pytał też Obajtka o jego wypowiedź dotyczącą Orlenu. - Ja dziękuję Bogu, że już nie jestem prezesem Orlenu. Wytrzymałem w tym piekle sześć lat - mówił w kwietniu 2024 roku.
- Proszę pana, to był skrót myślowy. Mówiłem o sytuacjach, które są, Bo dzisiaj państwo nie sprawdzacie prezesa Orlenu z jego majątku. Tak jak TVN bardzo mocno sprawdzał mnie z majątku. Dzisiaj nie sprawdzacie pana Krawca, który ma podobne zarobki jak członek zarządu - mówił.
Obajtek był dopytywany o określenie Orlenu mianem "piekła". - Mogłem nazwać, przez ten cały czas byłem bardzo mocno atakowany, między innymi przez was i przez "Gazetę Wyborczą". Oczywiście, mogła przyjść refleksja. Mogłem być zmęczony pracą - dodał.
Zapytany, kto kazał przed wyborami do parlamentu w zeszłym roku wywieszać na stacjach benzynowych napisy, że są nieczynne dystrybutory, były prezes Orlenu odparł, że "ten temat jest zamknięty".
- Gospodarka nie stanęła, paliwo jest. Mogły być te kartki. Taki był sposób zarządzania, proszę pana - odpowiadał Obajtek, po raz kolejny zarzucając reporterowi TVN24 atak.
- Były awarie i była panika, którą wywołała Platforma Obywatelska. Czy pan wie, co to jest generalnie kwestia zarządzania sytuacją, choćby kryzysową? Część było awarii, a część była kwestią logistyki, która była niewydolna ze względu na to, że Platforma Obywatelska wcześniej sprzedała spółkę OTS transportową, która nie była doposażona - dodał.
Pytanie o przesłuchanie w prokuraturze
Przez reportera "Faktów" TVN Jacka Tacika Obajtek był pytany o to, że stawił się w środę w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie i został przesłuchany w charakterze świadka.
- Było bardzo miło. Przesłuchanie trwało pół godziny. Byłem w charakterze świadka. Byliśmy w ciągłym kontakcie z prokuraturą, która przesunęła ten termin. I oczywiście zawsze stawiam się przed organami państwa, ale nigdy nie będę uczestniczył w cyrku - mówił.
- Jeżeli prokuratura pana wezwie ponownie, pan uzna, że to cyrk, to pan się nie stawi? - zapytał Tacik.
- Nie, proszę pana, stawię się - odparł.
Pytanie o botoks i usługi protetyczne za karty służbowe w Orlenie
Przez Radomira Wita Obajtek został jeszcze zapytany o słowa byłego ministra aktywów państwowych Borysa Budki, który w kwietniu w programie "#BezKitu" wskazywał, że ze służbowej karty Orlenu opłacano między innymi "wydatki stomatologiczne" i "zabieg botoksu".
- Proszę pana, bzdury. Pragnę zaznaczyć, że nigdy nie były pieniądze wydawane na takie cele - oświadczył.
- Natomiast pan Budka, uważam, że powinien się zająć gospodarką, bo za czasów pana Budki nie była żadna inwestycyjna decyzja podjęta - mówił. - Proszę sobie zobaczyć, jak dziś wyglądają spółki energetyczne w Polsce. To jest dno i wodorosty. I pragnę zaznaczyć, że to był najgorszy minister aktywów państwowych - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24