Nie oceniajmy ludzi pod wpływem emocji, z powodu emocji. Spróbujmy zrozumieć najpierw ich motywy - mówił w TVN24 ksiądz Jacek Prusak, jezuita, prorektor Akademii Ignatianum w Krakowie. Komentował słowa rzecznika Konferencji Episkopatu Polski księdza Leszka Gęsiaka, który mówił, że udział w manifestacjach w sprawie aborcji jest grzechem.
Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ksiądz Leszek Gęsiak powiedział, że "jeżeli jest to demonstracja za tym, żeby przerywać życie ludzkie, żeby przerywać ciążę i w ten sposób zabijać ludzkie płody, to oczywiście, że uczestnictwo w takiej manifestacji człowieka wierzącego, oznacza, że popełnia grzech". - Nie powinien tego robić - mówił w sobotę w Polsat News, odpowiadając na pytanie, czy ktoś, kto idzie na taką demonstrację, jaka odbyła się w piątek w Warszawie, grzeszy.
"Porozmawiajmy i przedstawmy swoje stanowiska"
Słowa te komentował w TVN24 ksiądz doktor Jacek Prusak, jezuita, prorektor Akademii Ignatianum w Krakowie. - Myślę, taką mam nadzieję, że [ksiądz Leszek Gęsiak - przyp. red.] miał na myśli powtórzenie tylko tego, że grzechem jest sytuacja, w której katolik, który brał udział w tych protestach, byłby za całkowitą legalizacją aborcji, bo to wtedy rzeczywiście nie jest stanowisko Kościoła katolickiego - powiedział.
- Natomiast ten protest miał wiele różnych wątków - zwrócił uwagę. - Wiele różnych osób z różnych motywacji tam poszło, chociaż oczywiście w każdej z tych decyzji w przypadku każdej z tych osób znalazłoby się coś wspólnego. Więc ja bym tak łatwo wszystkich osób do jednego worka nie wrzucił, bo to jest właśnie ten problem, że my zbyt szybko i zbyt łatwo wszystkich wrzucamy do jednego worka, domagając się, żeby wszyscy myśleli tak samo. Jak się z nami nie zgadzają, to żeby ponieśli z tego powodu karę - mówił ksiądz Prusak.
Jezuita zaznaczył, że nie chciałby, żeby "w sposób szczególny" w "ten religijny sposób karana była młodzież czy studenci, zanim się zrozumie ich motywy i z nimi porozmawia". - Także o tych hasłach, które dla ludzi "z wewnątrz" Kościoła mogły być bulwersujące czy nie do zaakceptowania. Nie oceniajmy ludzi pod wpływem emocji z powodu emocji. Spróbujmy zrozumieć najpierw ich motywy, a potem porozmawiajmy i przedstawmy swoje stanowiska i dopiero wtedy możemy wyrokować i to oceniać. W przeciwnym wypadku to wszystko będzie przedwczesne i chyba nieadekwatne - dodał.
"To jest ta młodzież, która powie nam 'Szczęść Boże', ale która zaprotestuje"
Ksiądz Prusak jest jednym z sygnatariuszy listu księży, którzy sprzeciwiają się używaniu religii do celów politycznych, nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn, dyskryminacji i ksenofobii. W liście pojawiło się między innymi sformułowanie, że "jesteśmy na progu nowego czasu".
- Z punktu widzenia, myślę, Kościoła katolickiego w Polsce, otworzyły nam się chyba oczy na przykład na taką rzecz, którą wiedzieliśmy, ale pozostawała chyba w sferze po prostu liczb i statystyk, że w Polsce my mamy najbardziej sekularyzującą się grupę, czyli też najbardziej krytyczną w stosunku do Kościoła, właśnie wśród młodych. Jest to najwyższy skokowy spadek zaufania do Kościoła, jak i do religii wśród tej grupy wiekowej na całym świecie - wyjaśnił ksiądz Prusak. - Myśmy jej w Kościele nie doświadczyli i teraz ją zobaczyliśmy właśnie na tych protestach - dodał.
- To jest ta młodzież, która powie nam "Szczęść Boże", ale która zaprotestuje, jeśli uzna, że łamiemy jej prawa. Myślę, że to jest coś nowego dla polskiego Kościoła, bo, abstrahując też od młodzieży, nigdy dotąd w Polsce się nie wydarzyło coś takiego właśnie, żeby protest przeciwko Kościołowi był tak silny, żeby go wyrażać w mniej lub bardziej adekwatny sposób w samych świątyniach - mówił ksiądz.
Zdaniem duchownego, gościa TVN24 Kościół nie doświadczył tego "nawet w najgorszych okresach prześladowań Kościoła w Polsce". - To czegoś nas powinno nauczyć. Jeśli to zlekceważymy, uznamy to tylko za jakąś zewnętrzną agitację, to ci młodzi ludzie, którzy byli na tych ulicach, już nam to powiedzieli: my wam wtedy za wasz Kościół podziękujemy, bo to nie jest Kościół, w którym się potrafimy odnaleźć i w którym jesteśmy słuchani - zaznaczył.
Ksiądz Prusak stwierdził, że myśli, że jest to "szerszy apel tych młodych ludzi sfrustrowanych w ogóle tym, jak są traktowani". - Ponieważ Kościół w Polsce ma dużo w przestrzeni publicznej, czy nam się to podoba, czy nie, do powiedzenia, to oczywiście jest też uznawany za tego partnera debaty społecznej, która nie stała czy nie stoi po ich stronie - dodał.
- To na pewno nie był protest wprost wymierzony przeciwko Kościołowi. To jest protest przeciwko obecnej władzy i politykom, którzy oczywiście tak zlali się, w swojej mentalności i w swoich czynach, z Kościołem. I to jest widoczne po jednej i po drugiej stronie, także ludzi Kościoła, którzy dają im na to przyzwolenie, że protest przeciwko władzy stał się synonimem protestu przeciwko Kościołowi - powiedział. - Z ich perspektywy system jest jeden i ten sam, dlatego że warunki świeckości państwa w Polsce określa Kościół. To Kościół decyduje, w jakim zakresie i na jakich zasadach, czyli na swoich zasadach, państwo ma być świeckie - ocenił ksiądz Prusak.
Strajk Kobiet
Trybunał Konstytucyjny, na czele którego stoi Julia Przyłębska, orzekł w zeszłym tygodniu, że prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Od tego czasu w całej Polsce trwają protesty.
W piątek w stolicy odbył się marsz "Na Warszawę", organizowany przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Protestujący przeszli z centrum, pod dom prezesa PiS, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Przed domem szefa PiS na warszawskim Żoliborzu ustawiono blokadę policyjną, która wyłączyła około 200-metrowy odcinek obu jezdni.
W piątek do Sejmu wpłynął projekt ustawy aborcyjnej przygotowany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Andrzej Duda przekazał, że zdecydował się na jego złożenie po rozmowach z "wieloma kobietami" oraz "licznymi ekspertami". Według niego, zmiany w projekcie zagwarantują, że w prawie nadal będą występować trzy przesłanki legalnego usunięcia ciąży.
Protest "Marsz na Warszawę"
Źródło: TVN24, PAP