|

Szara strefa Mirelli

Klatka schodowa w bloku pani Mirelli
Klatka schodowa w bloku pani Mirelli
Źródło: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl
Zaginęła. Została porwana. Wróciła do rodziców biologicznych. Takie wyjaśnienia słyszeli od rodziców 15-letniej Mirelli sąsiedzi, gdy przestali widywać dziewczynkę. Po 27 latach do mieszkania pierwszy raz wszedł policjant. Okazało się, że pani Mirella cały czas tam była. Przez całe życie była zameldowana dwieście kroków od urzędu miasta i figurowała w rejestrze PESEL. Dlaczego nikt się nie zainteresował, że przerwała szkołę, nie przyjęła ostatniej szczepionki, nie wyrobiła dowodu osobistego? Ile jest takich Mirelli?Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • 42-letnia pani Mirella od 15 roku życia nie wychodziła z mieszkania w bloku w Świętochłowicach, gdzie do dzisiaj żyje z rodzicami. Jak powiedziała policji i przed sądem, nie wychodziła z własnej woli.
  • Sąsiedzi o tym nie wiedzieli. Byli przekonani, że pani Mirelli od 27 lat nie ma w tym bloku. Pamiętają, że tak im mówili jej rodzice.
  • Po interwencji sąsiadów, pani Mirella trafiła na dwa miesiące do szpitala, a potem objął ją wsparciem ośrodek pomocy społecznej. Sprawa została nagłośniona w mediach, następnie prokuratura wszczęła śledztwo.
  • Sprawdziliśmy, dlaczego żadna instytucja nie zareagowała wcześniej.

29 lipca ratownicy medyczni w asyście policji wyprowadzają z mieszkania w bloku w Świętochłowicach kobietę. Dzisiaj wiadomo, że to pani Mirella, mieszkała tam z rodzicami. Niektórzy sąsiedzi widzą ją pierwszy raz. Ci, którzy znali Mirellę z dzieciństwa, nie rozpoznają tej kobiety.

Czytaj także: