Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak umożliwił lubelskiemu sędziemu, awansowanemu przez "dobrą zmianę", przeniesienie z sądu do sądu. Ale, jak ustalił reporter "Czarno na białym" Tomasz Marzec, to było przeniesienie tylko na papierze, dzięki któremu sędzia Jerzy Daniluk pobiera ponad dwa tysiące złotych miesięcznie. To nie koniec dodatków dla tego sędziego.
Kluczem do pełnego przedstawienia tej historii jest cierpliwość, ponieważ sędzia o tym, jak udało mu się zdobyć znaczący dodatek do pensji, rozmawiać nie chce. Próby rozmowy z wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Lublinie Jerzym Danilukiem, którego sprawa dotyczy, kończyły się fiaskiem. - Niestety, prezes powiedział, że jest rzecznik prasowy i żeby państwo do niego się udali - usłyszał reporter od jednej z sekretarek prezesa.
Papierowe przeniesienie
Sędzia Jerzy Daniluk 8 stycznia tego roku został delegowany z Sądu Okręgowego w Lublinie do Sądu Apelacyjnego w Lublinie i - jak ustalił reporter TVN24 - na polecenie wiceministra Łukasza Piebiaka został mianowany wiceprezesem tego sądu. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobił w nowym sądzie, to zwrócenie się do dyrekcji o przyznanie dodatku mieszkaniowego, który należy się delegowanym sędziom.
- Pani dyrektor skonsultowała tę kwestię z prezesem Krzysztofem Szewczakiem i oboje doszli do wniosku, że pan sędzia nie spełnia kryteriów wypłaty dodatku mieszkaniowego, ponieważ siedziby jego macierzystego sądu i sądu, do którego został delegowany, są te same - jest to Lublin - mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Sędziemu więc dodatek się nie należał, ale Jerzy Daniluk wraz z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem znaleźli pewien sposób: formalne przeniesienie do Sądu Okręgowego w Siedlcach. W efekcie na papierze przestał być sędzią z Lublina, a stał się sędzią z Siedlec delegowanym do Lublina. Zatem teoretycznie dodatek się należy.
- W tej sytuacji pan sędzia spełnia warunki ustawy o ustroju sądów powszechnych - artykuł 77. paragraf 6. - do otrzymywania dodatku mieszkaniowego. Pan sędzia wybrał ryczałtowy dodatek, wypłacany jest w wysokości 2120 złotych miesięcznie - wyjaśnia rzeczniczka lubelskiego sądu. W efekcie dzięki jednej decyzji wiceministra Piebiaka o przeniesieniu sędziego z sądu do sądu - mimo że i tak orzeka w zupełnie innym - sędzia dostał do dziś ponad 14 tysięcy złotych dodatku mieszkaniowego.
- W sytuacji, o której rozmawiamy, przeniesienie sędziego nie znajduje racjonalnego uzasadnienia - mówi sędzia Barbara du Chateau, rzecznik prasowa Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
"Sytuacja zatrącałaby wręcz o bezprawie karne"
Przedstawiciele stowarzyszeń sędziowskich oceniają to jednoznacznie. - Taki sędzia, jak nikt inny, powinien być zainteresowany tym, żeby ta sprawa była wyjaśniona - ocenia Krystian Markiewicz ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". - Gdyby tak naprawdę chodziło o stworzenie pewnej fikcji, to byłby to skandal po prostu, To byłby to skandal, który mógłby prowadzić do wyłudzenia określonej sumy pieniędzy - dodaje.
- Chciałbym bardzo wierzyć, że nie jest jedynym celem to, żeby wypłacić sędziemu dodatek mieszkaniowy. Jeżeli by tak było, to mielibyśmy do czynienia z czystym bezprawiem cywilnym, bo ktoś otrzymywałby świadczenie, które mu się nie należy, na szkodę skarbu państwa. Sytuacja zatrącałaby wręcz o bezprawie karne, o przestępstwo wyłudzenia z artykułu 286 paragraf 1 Kodeksu karnego i to z udziałem chyba również ministerstwa - mówi sędzia Dariusz Mazur ze Stowarzyszenia Sędziów "Themis".
Decyzję o przeniesieniu sędziego na papierze z Lublina do Siedlec podpisał wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. - Proszę wybaczyć, ale wypowiadam się jako rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego, a osoba, o której rozmawiamy, pełni kierowniczą funkcję w moim sądzie. Tak że pozwoli pan, że pozostawię to bez komentarza - odpowiada sędzia du Chateau na pytanie, czy sytuacja może rodzić podejrzenia, że to przeniesienie ma charakter fikcyjny.
"Dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty"
Reporter "Czarno na białym" kolejny raz poczekał na wiceprezesa lubelskiego sądu, żeby mógł rozwiać poważne wątpliwości. Z kolejnej szansy na wyjaśnienie sytuacji sędzia Jerzy Daniluk także nie skorzystał.
- Jeżeli jedynym motywem jest przysporzenie dodatkowego nienależnego świadczenia sędziemu w zamian za to, że on obejmie określone stanowisko, to dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty w ramach stanu sędziowskiego - mówi Mazur.
- Jak była sprawa 50 złotych, czy sędzia przekroczył pięć kilometrów na godzinę prędkość, to dyskusja w mediach trwała w najlepsze, ministerstwo robiło 17 konferencji i mówiło o tym, jak trzeba przykładowo takich sędziów karać - przypomina Markiewicz. Jak się jednak okazało, przykłady kradzieży kilkudziesięciu albo ponad 100 złotych pokazywane na bilbordach w ramach kampanii informacyjnej Polskiej Fundacji Narodowej dotyczyły między innymi osób chorych psychicznie, które od lat nie orzekały. Tu mamy orzekającego w sprawach karnych prezesa sądu, który całkowicie świadomie występuje o pokaźny dodatek.
- Jest to absolutny demontaż sądownictwa jako instytucji niezależnej, kierującej się zasadami prawa i uczciwości - podkreśla Mazur. Markiewicz dodaje: - Ważne, żeby swoi się najedli.
Odnotowano jedną obecność w Siedlcach
Kolejny dowód na fikcyjność przeniesienia do Siedlec to odpowiedzi na pytania o to, czy w ogóle tu się pojawił, czy ma pokój i czy przez ponad siedem miesięcy orzekał w jakichkolwiek sprawach. W odpowiedzi czytamy, że nie ma tu pokoju, na pytanie o przyjazdy do sądu rzecznik nie potrafi odpowiedzieć, a obecność odnotowano jedną - w lutym na zgromadzeniu sędziów okręgu siedleckiego. Sędzia tu też nie orzeka, bo "przydział spraw (...) był i jest realizowany w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie", a nie w Sądzie Okręgowym w Siedlcach. - Jest to teoretyczna kwestia, ponieważ od momentu, kiedy weszły w życie przepisy dotyczące losowego przydziału spraw, a zatem od kwietnia 2018 roku, pan sędzia nie orzeka, ponieważ nie wylosował ani jednej sprawy - wyjaśnia rzeczniczka lubelskiego sądu. Jak to możliwe, że sędzia zaginął w tym systemie losowym? - Jest to dla nas również niezrozumiałe, widać, że ten system jest niedoskonały - odpowiada rzeczniczka.
Kolejne tysiące dodatków
Dużo lepiej zorganizowany jest system wypłacania dodatków. Sędzia pracujący w Lublinie, a formalnie zatrudniony w Siedlcach, dostaje jeszcze dodatek na dojazdy na weekendy do domu w Białej Podlaskiej. W tym przypadku kilometrówka może wynieść nawet 600 złotych miesięcznie. Sędzia został także przez rząd PiS mianowany komisarzem wyborczym i z tego tytułu ma jeszcze ponad 5 tysięcy złotych miesięcznie.
- Dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty w ramach stanu sędziowskiego, takiej, gdzie po to, żeby zapewnić sobie przychylność określonej grupy stanu sędziowskiego, zapewnia się określone przywileje - twierdzi sędzia Dariusz Mazur.
- Wszystkie stanowiska, wszystkie funkcje, które są związane z dodatkami finansowymi, to jest często wiele tysięcy złotych miesięcznie, są na dodatek kumulowane przez tą wąską grupę osób, tę kastę sędziów ministerialnych. Oni po prostu żyją z tej dobrej, dojnej zmiany - oświadcza sędzia Krystian Markiewicz.
Reporter "Czarno na białym" kilkukrotnie zwracał się do ministerstwa z prośbą o rozmowę z Łukaszem Piebiakiem, który podpisał się pod przeniesieniem sędziego Daniluka. Prośby pozostały bez odpowiedzi.
Autor: tmw\mtom / Źródło: tvn24