Ten dzień był długo oczekiwany w archidiecezji krakowskiej. Gdy zbliżała się data 75. urodzin arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, jego księża (oczywiście anonimowo) uruchomili stronę z zegarem odliczającym dni, godziny i minuty do momentu, gdy przejdzie on na emeryturę. Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się - też nagrany przez grupę wciąż niezidentyfikowanych duchownych krakowskich - słynny i mocno złośliwy "Psalmus emerytus - pożegnanie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego".
"Marcus episcopus wracaj do Poznania" - można było usłyszeć w utworze, który imitował wykonanie psalmu w czasie mszy świętej. Kolejne wersy były jeszcze ostrzejsze.
"Twoja posługa w archidiecezji dobiega końca, Więc na Franciszkańskiej będzie więcej słońca. Dziękując za posługę w duchu umiłowania, Wypraszam szczęśliwy Twój powrót do Poznania" - śpiewali duchowni.
I może to właśnie ten utwór najlepiej i najmocniej uświadamia sytuację w archidiecezji krakowskiej, która z tęsknotą (oczywiście nie u wszystkich) oczekiwała na odejście arcybiskupa. Tyle że on nie odchodził. Wiek emerytalny osiągnął już w lipcu ubiegłego roku, ale mijały miesiące i nic się nie zmieniało. Arcybiskup Jędraszewski podejmował kolejne decyzje, odwoływał proboszczów, mościł swoim współpracownikom wygodne posady kosztem innych księży, a jego następca nie nadchodził.
Mijały kolejne, już niemal pewne, daty nominacji i nic się nie zmieniało. Duchowni podczas spotkań z nuncjuszem apostolskim domagali się zmian, a arcybiskup Antonio Guido Filipazzi strofował ich i krytykował, określając archidiecezję krakowską i jej duchownych jako tych, którzy nie znają swojego miejsca w szeregu i uważają się za zbyt ważnych.
"Tego nie zrobię Krakowowi"
Dlaczego proces wymiany trwał tak długo? Dlaczego arcybiskup Jędraszewski nie odchodził na emeryturę? Aby to dobrze zrozumieć, trzeba wiedzieć, że choć w Polsce metropolita krakowski uchodził (przynajmniej w pewnych środowiskach) za twardogłowego i często proponującego polityczny przekaz dnia w miejsce Ewangelii; że choć jego wypowiedzi wywoływały kolejne skandale, to w Rzymie był naprawdę lubiany. Do Krakowa ściągnął go - po wizycie w Polsce - Franciszek, który miał być zachwycony jego pytaniami i poziomem włoskiego zaprezentowanym podczas spotkania papieża z polskimi biskupami.
Arcybiskup Jędraszewski - który według słów jednego z moich rozmówców "w Rzymie był innym człowiekiem, jakby zdejmował maskę" - miał także dobre relacje w Kurii Rzymskiej, a jego wizerunek był tam radykalnie inny niż w Polsce. I to był pierwszy powód, dla którego nikt nie spieszył się z nominacją nowego metropolity.
Ale były też inne. Stan zdrowia, potem umieranie papieża Franciszka, wybór nowego papieża i konieczność jego wejścia w nowe zadania - wszystko to z całą pewnością nie przyspieszało procedur wyborczych. A nie bez znaczenia - jak wynika z nieustannie pojawiających się przecieków i sugestii - było również to, że Kościół w Polsce jest mocno podzielony i różne "frakcje" wskazywały różnych kandydatów.