Wybór arcybiskupa to nie przetarg ani konkurs. Bardziej przypomina grę w szachy z pięciolatkiem. Procedury są tajne, za ujawnienie kandydatów grozi ekskomunika, a ostatnie słowo i tak ma papież, który może wyrzucić do kosza starannie wyselekcjonowane portfolia, przedstawione mu przez podwładnych, i postawić na kogoś zupełnie niespodziewanego. W tej sytuacji tylko jedno jest pewne: Kraków bez czułości pożegna odchodzącego na emeryturę metropolitę Marka Jędraszewskiego.
- Abp Marek Jędraszewski był metropolitą krakowskim przez nieco ponad siedem lat. Wcześniej był biskupem pomocniczym w rodzinnym Poznaniu, a potem metropolitą łódzkim.
- Przez ostatnie lata spowodował, że nie sposób powiedzieć, by Kościół krakowski był kościołem otwartym.
- Duchowny zasłynął m.in. określeniem społeczności LGBT+ mianem "tęczowej zarazy" czy słowami o "ekologizmie" i "spisku klimatycznym". Otwarcie sprzyjał rządom Zjednoczonej Prawicy, mówiąc m.in. o Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, że "to nasz obowiązek dziękować Panu Bogu za nich". Teraz Jędraszewski odchodzi na emeryturę.
- Kto może go zastąpić? Znamy nazwiska kilku potencjalnych kandydatów.
Przypadające 24 lipca 75. urodziny Marek Jędraszewski będzie świętował - jak można przypuszczać - bez entuzjazmu. Każdy jego gest świadczy o tym, że hierarcha kocha władzę oraz arcybiskupie szaty. I chociaż w przeszłości zdarzało się, że po złożeniu rezygnacji ze stanowiska arcybiskup na polecenie papieża wciąż pełnił stanowisko metropolity (tak było np. w przypadku kard. Franciszka Macharskiego), to Jędraszewski nie ma co liczyć na to, że jego zwierzchnik łaskawie nie przyjmie złożonej rezygnacji. Kto wie - może i samej rezygnacji by nie było, gdyby nie fakt, że oddanie się do dyspozycji papieża wraz z ukończeniem 75. roku życia jest dla arcybiskupów obowiązkowe.
Wiadomo, że Marek Jędraszewski taką rezygnację złożył, o czym poinformował na spotkaniu z księżmi swojej archidiecezji 21 czerwca. Na stronie krakowskiej kurii jest komunikat na ten temat: "Dziękując proboszczom przechodzącym na emeryturę i wręczając nowe nominacje księżom Archidiecezji Krakowskiej, abp Marek Jędraszewski poinformował, że złożył na ręce Ojca Świętego - zgodnie z prawem - rezygnację z pełnionego przez ponad siedem lat urzędu Arcybiskupa Metropolity Krakowskiego" - czytamy w nim.
Na spotkaniu Jędraszewski wyraził dyskretną nadzieję, że to nie koniec jego władzy w Krakowie. - Ojciec Święty zdecyduje, jak długo tutaj jeszcze przyjdzie mi pracować - powiedział metropolita.
Jednak niemal na pewno "kadencja" Jędraszewskiego nie zostanie przedłużona. Metropolita zdecydowanie nie jest ulubieńcem papieża Franciszka i rozmija się z nim w kwestii wizji Kościoła. Do tego stopnia, że niemal wprost wystąpił przeciwko jednej z encyklik. - Między arcybiskupem Jędraszewskim a papieżem Franciszkiem istnieje w zasadzie Rów Mariański. Tam jest przepaść - mówił na antenie TOK FM historyk i politolog prof. Arkadiusz Stempin.
Z kolei publicysta "Tygodnika Powszechnego" Artur Sporniak w rozmowie z tvn24.pl przypomina, że już cztery lata temu opinia Jędraszewskiego została pominięta podczas wybierania nowego biskupa pomocniczego w Krakowie. - Formalnie największe znaczenie przy mianowaniu biskupów pomocniczych ma biskup miejsca. Gdy cztery lata temu był problem z powołaniem nowego biskupa pomocniczego w Krakowie, arcybiskup Jędraszewski zgodnie z prawem wysuwał trzech kandydatów do Dykasterii do Spraw Biskupów (dykasteria to urząd administracyjny Kościoła katolickiego, nazywa się ją też kongregacją lub radą - red.) i oni zostali odrzuceni. Kongregacja ma tu pełną wolność, ona nie musi słuchać biskupa. I stąd mamy w Krakowie takiego przybysza ściągniętego zza oceanu, misjonarza-biskupa Roberta Chrząszcza. Widać więc, że już wtedy arcybiskup Jędraszewski nie miał posłuchu - zauważa Sporniak.
Krakowskie Castel Gandolfo
Dlatego - emerytura. A tę w ostatnich miesiącach abp Jędraszewski przygotowywał dla siebie z niezwykłą pieczołowitością. Od kilku miesięcy trwa remont rezydencji przy ulicy Warszawskiej, nazywanej "krakowskim Castel Gandolfo". I chociaż może nie jest to jeszcze papieska rezydencja, to według ustaleń OKO.press prace w niej trwające mają kosztować około miliona złotych. I to niejedyny skandal związany z przeprowadzką metropolity do parafii św. Floriana.
Księża, który dotychczas tam mieszkali, zostali wyeksmitowani - ksiądz emeryt nie życzył sobie współlokatorów. Jeden z nich musiał opuścić dom z dnia na dzień. Nowego lokum musiał też pilnie szukać ks. Dariusz Raś, archiprezbiter bazyliki Mariackiej. Jędraszewski odwołał go z tej funkcji, na jego miejsce zatrudniając ks. Stanisława Czernika, byłego proboszcza parafii przy ulicy Warszawskiej.
Do sprawy odniósł się wówczas w mediach społecznościowych ksiądz Kazimierz Sowa z Krakowa. "Mariacki zdobyty! Kunsztowne choć lekko chybotliwe rusztowanie prawno-kościelne wymyślone na Franciszkańskiej przydało się! (…) Ładny program duszpasterski, nie ma co!" - napisał duchowny, nawiązując do lokalizacji krakowskiej kurii przy ul. Franciszkańskiej 3. Wpis zilustrował zdjęciem bazyliki Mariackiej, która obecnie jest poddawana renowacji i częściowo obudowana rusztowaniami.
Wyprowadzki wymuszone przez arcybiskupa Jędraszewskiego mogłyby być trylogią - w końcu z należącej do kurii kamienicy przy ulicy Wiślnej 12 wynieść się musiał w 2021 roku "Tygodnik Powszechny". Redakcja mieściła się pod tym adresem od 76 lat - aż metropolita powiedział "dość".
Arcybiskupa mogłaby spotkać teoretycznie na emeryturze niemiła niespodzianka, gdyby jego następca był zdeterminowany, by uprzykrzyć mu życie. Mógłby przecież "poprosić" duchownego o przeprowadzkę i opuszczenie starannie uwitego gniazdka. Sporniak ocenia jednak, że jest to mało realne.
- Ten piękny budynek należy do Kościoła i nowy arcybiskup będzie miał do niego pewne prawa. Tylko to też byłaby trudna decyzja, żeby wymusić przeprowadzkę w jakieś skromniejsze miejsce. O to też byłaby jakaś awantura. Arcybiskup Jędraszewski ma swoje grono fanów, obrońców i wyznawców. To grupy prawicowe, dla których był on wzorcem biskupa. Oni są w znacznej mniejszości, ale jednak są. Spodziewam się, że nowy arcybiskup będzie miał co innego do roboty - stwierdza nasz rozmówca.
Przyjaciel i obrońca Juliusza Paetza
Nie ma wątpliwości co do tego, że następca arcybiskupa będzie miał sporo roboty przy naprawianiu dokonanych przez Jędraszewskiego zniszczeń w krakowskim Kościele, zakładając, że nowy metropolita będzie chciał postawione przez ostatnich siedem lat mury zburzyć, a nie zacementować.
Gdyby sugerować się wyłącznie kazaniem podczas ingresu, rządy Jędraszewskiego nie zapowiadały się źle. Arcybiskup, który właśnie został metropolitą, mówił o "radosnym trudzie głoszenia światu Chrystusa" i kierowaniu serca "ku każdemu biednemu, cierpiącemu i skrzywdzonemu człowiekowi". Ani słowa o tym, że ten sam człowiek może liczyć tylko na pogardę i wyzwiska, jeśli okaże się nieheteroseksualny. Albo po prostu jest kobietą.
A jednak już w 2017 roku panował pogląd, że ten wybór to będzie próba ognia dla archidiecezji krakowskiej. - Na przełomie 2016 i 2017 roku mówiło się nawet, że Kościół krakowski jest tak mocny, że księża są tak silni, że on im nie zaszkodzi. Że oni go przetrwają. Nie wiemy dokładnie teraz, z jakimi ranami ten Kościół zostaje. To nie były rządy bezproblemowe - tłumaczy Sporniak. - Łódź ma silną reprezentację w Watykanie i jest prawdopodobne, że nie chciano go już tam - dodaje.
Jednak ani Łódź, ani Kraków nie były początkiem kariery kontrowersyjnego duchownego. Można przyjąć, że ta na dobre zaczęła się w Poznaniu, u boku abp. Juliusza Paetza, którego Jędraszewski poznał w latach 70. w Rzymie. Młody ksiądz i watykański prałat, który wiele lat później miał stać się jedną z najbardziej skompromitowanych postaci Kościoła katolickiego, zawarli przyjaźń, która przełożyła się na wspólne podróże, a następnie na mianowanie Jędraszewskiego na pierwszego biskupa pomocniczego w Poznaniu. Był rok 1997.
CZYTAJ TEŻ: ABP PAETZ DOSTAŁ ZAKAZ UDZIAŁU W OBCHODACH ROCZNICY CHRZTU POLSKI. "PRZYJĄŁ TO DO WIADOMOŚCI" >>>
Tomasz Terlikowski w swojej książce "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski" przypomina, że gdy tylko biskup Jędraszewski uzyskał informację o tym, że jego zwierzchnik molestuje kleryków, zawiadomił nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka. - Nie wiemy, jak wyglądało spotkanie biskupa Jędraszewskiego z nuncjuszem Kowalczykiem, ale z relacji z trzeciej ręki wynika, że otrzymał ostrą reprymendę, że występuje przeciwko swojemu zwierzchnikowi. Ma nawet usłyszeć, że papież Jan Paweł II nie chce, żeby się tą sprawą zajmować. Więc wraca z podkulonym ogonem i się zmienia - mówił Terlikowski w rozmowie z Onetem.
"Zmienia" to mało powiedziane. Z sygnalisty, który mógł ocalić ofiary seksualnego drapieżcy, stał się jego gorliwym apologetą. "W obronie Kościoła" zbierał wśród poznańskich księży podpisy pod listami broniącymi Paetza. W 2021 r. nieżyjący już ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski poinformował Watykan, że Jędraszewski nie tylko wiedział o nadużyciach Paetza, ale wręcz je tuszował.
W 2012 roku papież Benedykt XVI mianował Jędraszewskiego metropolitą łódzkim. 2016 rok to początek ostatniego, krakowskiego rozdziału w karierze poznaniaka.
"Tęczowa zaraza", Kpinomir i sojusz tronu z ołtarzem
To właśnie w Krakowie Jędraszewski wyrósł na ulubieńca prawicowych mediów. To za sprawą krzywdzących komentarzy podczas kazań i nieukrywanej sympatii do polityków Prawa i Sprawiedliwości. Dosłownie nieukrywanej - w czerwcu 2021 roku podkreślał, mówiąc o Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, że "to nasz obowiązek dziękować Panu Bogu za nich".
Tym, za co Marek Jędraszewski zdecydowanie nie zamierza nikomu dziękować, są orientacje seksualne inne niż hetero. Niejednokrotnie dał wyraz swoim uprzedzeniom wobec społeczności LGBT+. Najsłynniejsza wypowiedź pochodzi z mszy odprawionej 1 sierpnia 2019 r. w bazylice Mariackiej podczas obchodów 75. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.
- Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa - mówił wówczas Jędraszewski. Został za te słowa pozwany przez osobę prywatną w trybie cywilnym, jednak krakowskie sądy - zarówno okręgowy, jak i apelacyjny - nie dopatrzyły się w zachowaniu metropolity znamion przestępstwa. Prokuratura natomiast odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
"Ideologia LGBT" i "genderyści" weszły na stałe do słownika metropolity. W liście duszpasterskim we wrześniu 2019 r. pisał: "Poprzez agresywną propagandę ideologii LGBT w imię tak zwanej 'tolerancji' i 'postępu' wyśmiewa się i szydzi z największych dla nas świętości. Równocześnie przymusza się ludzi, w tym także osoby wierzące, do propagowania ideologii LGBT. Tym samym, łamiąc wolność sumienia, nakłania się ich do tego, aby odchodzili oni od zasad wyznawanej przez siebie chrześcijańskiej wiary".
Kolejny "wróg" (prawdopodobnie najmniej zaskakujący, zważywszy na aktywność Jędraszewskiego u boku abp. Paetza): ofiary przemocy seksualnej, szczególnie tej dokonywanej w Kościele. W marcu 2018 zaprezentowano wyniki kwerendy dotyczącej wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele w Polsce. Podczas konferencji prasowej Jędraszewski przekonywał wówczas, że mówienie o pedofilii w tej instytucji "stygmatyzuje Kościół" i wzywał do okazywania miłosierdzia sprawcom. I nie był to ostatni raz, kiedy współczucie dla ofiar zostało przez niego zastąpione troską o oprawców i instytucję. Zaledwie rok później skomentował skazanie australijskiego kardynała George'a Pella, który molestował dwóch 13-latków.
- Straszne rzeczy, które mają tam miejsce. W imię pewnych reguł prawnych łamie się podstawowe prawa człowieka - powiedział hierarcha. A zasadę "zero tolerancji", którą - teoretycznie - stosuje Watykan wobec przestępców seksualnych, nazwał totalitaryzmem. Oficjalne stanowisko polskich biskupów, które w oczach arcybiskupa zasłużyło na to miano, brzmi: "Z całą mocą podkreślamy - nie ma żadnej tolerancji dla pedofilii. Takie stanowisko zajmuje cały Kościół w Polsce - tak duchowni, jak i świeccy katolicy". Oprócz jednego metropolity.
W ostatnich tygodniach swoich rządów Jędraszewski zdołał też pójść na wojnę z Krakowską Kapitułą Katedralną. - A przecież to jest bardzo szacowne grono, o wielowiekowej historii. Próbuje im odebrać zarządzanie kamienicami w centrum miasta, twierdząc, że są źle zarządzane i przynoszą za mało dochodu. Pod sam koniec swoich rządów wchodzi w spory o podłożu finansowym. Jest to kompletnie niezrozumiałe. A biskup ma być skromną osobą i żyć w sposób skromny. Jeśli tymczasem popatrzymy, jaką przyszłość sobie szykuje arcybiskup Jędraszewski, to to ze skromnością i skromnym życiem nie ma wiele wspólnego - zauważa Artur Sporniak.
Pośrednio krakowski arcybiskup sprzeciwił się też samemu papieżowi. Podczas gdy Franciszek chętnie mówił o roli człowieka w zapobieganiu kryzysowi klimatycznemu i trosce o planetę, Jędraszewski grzmiał z ambony o "spisku klimatycznym" i "ekologizmie". Ten ostatni termin pełnił w języku arcybiskupa podobną rolę jak "ideologia LGBT". Czyli nikt (łącznie z mówiącym) nie wiedział, co dokładnie oznacza, ale kto chciał się tego widma bać, ten się bał.
W wywiadzie udzielonym w 2019 roku Telewizji Republika Jędraszewski stwierdził wprost, że "ekologizm" stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego. - To zjawisko bardzo niebezpieczne, bo to nie jest tylko postacią nastolatki, to coś, co się narzuca, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych - mówił hierarcha, który mimo dwóch prób nie był w stanie wymówić lub przypomnieć sobie nazwiska Grety Thunberg.
Jako dowód naukowy przywołał natomiast Księgę Rodzaju i zdanie: "czyńcie sobie ziemię poddaną" oraz fakt, że mitologiczny Adam nadał imiona zwierzętom, a to znaczy: panował nad nimi.
Wszystko to cztery lata po opublikowaniu przez papieża Franciszka encykliki "Laudato si", poświęconej zagadnieniom ochrony środowiska. W dokumencie biskup Rzymu nie kwestionuje szczególnego miejsca człowieka w przyrodzie, ale wiąże je ze szczególną odpowiedzialnością za stan planety.
Arcybiskup miał też instrukcje dla rozwiedzionych: nie wchodzić w nowe związki. Przemilczał reprezentantów faworyzowanej przez siebie partii, którzy zrezygnowali z heroicznego życia w samotności na rzecz nowej relacji. Przypomnieli mu o tym internauci, pomocnie podsuwając zdjęcia Jacka Kurskiego, Daniela Obajtka oraz Mariusza Kamińskiego.
Abp Jędraszewski jest absolwentem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Tam obronił licencjat i doktorat, a w 2002 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski nadał mu tytuł profesora. Jednak fakt, że rozprawa habilitacyjna dotyczyła filozofii i nosiła tytuł "Jean-Paul Sartre i Emmanuel Levinas - w poszukiwaniu nowego humanizmu. Studium analityczno-porównawcze" nie powstrzymał duchownego przed opublikowaniem w "Łódzkich Studiach Teologicznych" artykułu naukowego o chrzcie Polski.
Publikacja odbiła się szerokim echem, jednak nie ze względu na merytoryczną wartość. Jędraszewski powołał się w niej na "odkrytą" przez amerykańskiego historyka Philipa Earla Steele'a kronikę "Żywot Mieszka" - sensacyjny dokument, który miał opisywać początki państwa polskiego autorstwa kronikarza Kpinomira. Miał, ponieważ ani Kpinomir, ani jego twórczość nie są prawdziwe. To primaaprilisowy żart, wymyślony przez Steele'a, który następnie przedrukowała w okolicznościowym wydaniu "Rzeczpospolita".
Jednak ani imię kronikarza, ani raportowane przez niego żony Mieszka (Całusława, Biustyna, Błogomina, Udowita, Pieściwoja, Rębicha i Pępicha) nie wzbudziły czujności metropolity. Co gorsza, duchowny w swoim artykule powołał się nie na wywiad, a na książkę wydaną przez Steele'a. To poważna naukowa publikacja, w której nie znalazło się miejsce na krotochwilę w postaci Kpinomira.
Redakcja "Łódzkich Studiów Teologicznych" publikując kompromitujący artykuł zamieściła informację, że pochodzi on z wykładu wygłoszonego przez abp. Jędraszewskiego 18 października 2016 roku w siedzibie Biblioteki Polskiej w Paryżu. Przełomowa - chociaż nie w taki sposób, jaki życzyłby sobie autor - praca ujrzała światło dzienne dzięki dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" Wojciechowi Maziarskiemu.
Arcybiskup swojej wpadki publicznie nie skomentował.
Psalmem w arcybiskupa
Z tych historii na temat abp. Jędraszewskiego wyłania się obraz hierarchy, którego większość podwładnych i wiernych pożegna z ulgą. - Następca napotka wiele napięć, bo Jędraszewski zostawia po sobie napięcia w diecezji. Skłócił księży i ich podzielił, duża część księży jest po cichu zbuntowana, co widać w internecie po jakichś prześmiewczych piosenkach i psalmach śpiewanych przez księży anonimowo - zauważa Artur Sporniak.
Wspomniany przez niego psalm został opublikowany na YouTube na początku kwietnia. Zaczyna się od słów: "Twoja posługa w archidiecezji dobiega końca, więc na Franciszkańskiej będzie więcej słońca". Dalej autorzy prześmiewczej piosenki "wypraszają szczęśliwy powrót" metropolity do rodzinnego Poznania i powtarzają to życzenie w refrenie: "Marcus Episcopus (Biskupie Marku - tłum.) wracaj do Poznania". Treść psalmu sugeruje, że jego autor jest związany z krakowskim Kościołem - pojawia się między innymi wzmianka o "sługach arcybiskupa, którzy doprowadzają wiernych do furii" (prawdopodobnie nie jest zbiegiem okoliczności, że abp Jędraszewski ma współpracowników o tych samych imionach) oraz tęsknota księży za normalnymi spotkaniami z arcybiskupem zamiast audiencji i pisania listów.
- Zdecydowana większość osób świeckich i księży czeka, aż się te rządy skończą, ale to nie znaczy, że arcybiskup Jędraszewski zniknie z wizji publicznej. On dalej będzie głosił kazania, odprawiał msze. Nie ma żadnych zakazów, nie jest karany emeryturą. Dalej będzie autorytetem. Będzie bierzmował i jeździł po diecezji - ostrzega Artur Sporniak. - Będzie miał za to mniejsze możliwości w tworzeniu napięć, bo teraz ma władzę, której na emeryturze nie będzie miał - dodaje.
Skąd się bierze (arcy)biskup
Na pierwszy rzut oka zdaje się, że obecny metropolita krakowski jest przeciwieństwem "Kościoła otwartego", nowoczesnego wizerunku tej instytucji, o który walczy papież Franciszek. - Z jego decyzji można wywnioskować, że był antywzorcem biskupa w zachowaniu i odnoszeniu się do ludzi. Gdy słucha się papieża Franciszka lub czyta się ankietę, przy pomocy której nuncjusze "łowią" kandydatów na biskupów, to okazuje się, że Jędraszewski nie ma cech, które powinien mieć biskup. Może kiedyś je miał, kiedy zajmował się filozofią dialogu i był podobno fajnym szefem, który kierował "Przewodnikiem Katolickim". To się zmieniło: otacza się murem, nie dopuszcza do siebie ludzi, kieruje diecezją poprzez bardzo wąskie grono najbliższych współpracowników, a zwykły ksiądz nie mógł się do niego dostać. Tymczasem jedną z najważniejszych cech biskupa według papieża Franciszka jest umiejętność współpracy zarówno z księżmi, jak i ze świeckimi - zauważa Artur Sporniak.
Ankieta, o której wspomina dziennikarz, zawiera 63 pytania i jest objęta tajemnica papieską - oznacza to, że ujawnienie jej treści jest grzechem ciężkim. Grożą za to surowe kary, łącznie z ekskomuniką. Mimo to w 2022 roku dziennikarzom niemieckiej gazety "Kölner Stadt-Anzeiger" udało się dotrzeć do dokumentu. Według dziennikarzy pytania dotyczą "edukacji, ortodoksji, dyscypliny i cech przywódczych". Pada też pytanie o "sytuację rodziny z punktu widzenia prawa cywilnego, religijnego, a przede wszystkim zdrowotnego pod kątem ewentualnych chorób dziedzicznych". Ankieta pozwala poznać stosunek kandydata do wyświęcania kobiet, małżeństwa i katolickiej etyki seksualnej. Kolejne pytania badają, czy kandydat traktuje z szacunkiem i uznaniem siostry zakonne.
Nie tylko ankieta jest objęta papieską tajemnicą - dotyczy to całego procesu "rekrutacji". Dlatego nie mamy całkowitej pewności, jak będzie on przebiegał. Wiadomo, że biskupi z całego kraju mają prawo nadsyłania swoich propozycji nuncjuszowi, który następnie wybiera kilka z nich - dziennikarze "Tygodnika Powszechnego" piszą o trzech - i przesyła do Dykasterii ds. Biskupów. Ta ponownie obraduje. Tu najwięcej do powiedzenia ma członek pochodzący z kraju, w którym wybierany jest nowy arcybiskup. - Naszym zdaniem bardzo wpływową osobą jest kardynał Grzegorz Ryś, który jest członkiem Dykasterii do Spraw Biskupów, bo jako Polak znający sytuację, na pewno będzie pytany o zdanie. Kongregacja głosuje w sposób tajny, ale kogo mają pytać, jak nie Rysia - zwraca uwagę Sporniak.
Dykasteria wybiera najlepszych kandydatów lub kandydata i przekazuje teczki papieżowi. - Nie da się dokładnie sprawdzić, co dykasteria robi. Na pewno ich bada i omawia. Być może daje tylko jednego kandydata, bo tak im wyszło, że tylko ten się nadaje, ale być może daje trzy nazwiska z odpowiednimi rekomendacjami, żeby papież wybrał. Nie jest związana jakimiś ścisłymi procedurami - tłumaczy Sporniak.
A papież może skorzystać z tych rekomendacji lub nie. - Papież nie jest niczym związany. Ma dykasterię, bo sam nie zna sytuacji na świecie. I po to też ma nuncjuszy, żeby to sprawdzali. Ale może odrzucić otrzymanych kandydatów i wybrać zupełnie inną osobę, która nam w ogóle nie przychodzi do głowy - tłumaczy dalej dziennikarz.
W artykule "Arcybiskup Marek Jędraszewski złożył rezygnację z urzędu. Kto po nim posprząta?" na łamach "Tygodnika Powszechnego" czytamy, że "nuncjusz ma obowiązek skonsultować swoje propozycje z metropolitą archidiecezji, której wybór dotyczy, biskupami sufraganami (kierującymi diecezjami, które wchodzą w skład metropolii) oraz przewodniczącym episkopatu". W teorii oznacza to, że opinia abp. Jędraszewskiego na temat tego, kto będzie jego następcą, zostanie wzięta pod uwagę. Autor artykułu ocenia jednak, że w rzeczywistości tak się nie stanie.
- Naszym zdaniem nie będzie miał nic do powiedzenia - stwierdza Sporniak.
Kto to posprząta lub zacementuje
Papieska tajemnica obejmuje nie tylko procedurę wyboru metropolity, ale też listę kandydatów na to stanowisko. Nasz rozmówca nie ukrywa jednak, że środowisko skupione wokół "Tygodnika Powszechnego" ma swojego faworyta, jeśli chodzi o następcę Marka Jędraszewskiego.
- Promujemy kandydaturę biskupa Damiana Muskusa, to jest nasz typ biskupa. Sprawdziliśmy procedury i to, jakie w nich występują wzorce biskupa, i wyszło nam, że biskup Muskus najbardziej się nadaje, z wielu powodów - mówi Sporniak. - Po pierwsze od dawna jest biskupem pomocniczym i zna to środowisko. Jest znany przez księży, ma autorytet wśród nich, jest bardzo szanowany przez świeckich. Po drugie jest franciszkaninem, chodzi w habicie, dalej jest skromnym człowiekiem.
CZYTAJ TEŻ: BISKUP ZAŁOŻYŁ "NIEWIELKĄ KAPELĘ ŚWIĄTECZNEJ POMOCY". CHCE, BY GRAŁA "JAK NAJKRÓCEJ" >>>
Na tym jednak zalety Muskusa wyliczane przez dziennikarza się nie kończą. Sporniak przypomina, że biskup jest autorem skutecznych akcji pomocowych. - To dość niesamowite, że znalazł sposób na skuteczną pomoc dla chorych dzieci przez takie zwariowane zbiórki i licytacje. To wzbudza bardzo dużą sympatię, bo widać, że posługuje się swoim wizerunkiem jako biskupa, żeby dzieciom pomagać. To robi wrażenie na ludziach. A jeszcze ważniejsza sprawa: mało jest biskupów w Polsce, którzy odważnie mówią publicznie to, co myślą i wstawiają się w pewnych sytuacjach za ważnymi sprawami. On to robił - tłumaczy nasz rozmówca. "Zwariowane akcje" to między innymi licytacje, z których zysk jest przeznaczany na małych pacjentów. Licytowany jest czas samego biskupa. Za odpowiednią kwotę Damian Muskus jest gotów uporządkować nasz ogród lub umyć naczynia.
Franciszkanin był też jednym z niewielu biskupów, którzy podczas zaostrzenia kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy występowali w obronie uchodźców. Zdarzyło mu się też postawić własnemu środowisku. Sporniak przypomina sytuację, gdy grupa prawicowych publicystów opublikowała list otwarty "w obronie księży", który w istocie był atakiem na osoby skrzywdzone w Kościele i mówiące o przemocy, której doświadczyły. - On wtedy bardzo odważnie i mocno w mediach społecznościowych powiedział: proszę mnie nie bronić, ja sobie tego nie życzę, zwłaszcza jeśli ta obrona przeradza się w oskarżanie osób skrzywdzonych. To jest człowiek, który uniósłby te wszystkie wyzwania i skonsolidował Kościół krakowski. To byłby zupełnie nowy etap dla Krakowa - przekonuje publicysta.
Pytany o możliwe inne kandydatury, Sporniak wskazuje niedawno wyświęconego w Watykanie biskupa Krzysztofa Nykiela. I przyznaje, że nie jest w stanie zbyt wiele na jego temat powiedzieć. Głównie, że Nykiel pełni w Watykanie dość ważną funkcję: jest drugą najważniejsza osobą w Penitencjarni Apostolskiej [instytucja Kurii Rzymskiej, która na prośbę zainteresowanych osób udziela stosownych odpustów - red.]. - Ma duży staż pracy w Watykanie, a papież ostatnio mówi, że oni powinni po dłuższej pracy w Watykanie wracać do pracy duszpasterskiej. Jakby to tak poukładać, to też jest jakiś kandydat. Poza tym on jest z Kościoła łódzkiego, który ma reprezentację z dostępem do papieża. Jest zaprzyjaźniony nie tylko z kardynałem Rysiem, ale też z papieskim jałmużnikiem. A jałmużnik (kardynał Konrad Krajewski) to człowiek, który z wszystkich Polaków ma najczęstszy dostęp do papieża - podkreśla publicysta.
Nie jest wykluczone, że w myśl tej zasady polecenie powrotu do ojczyzny otrzyma sam jałmużnik. Dla kard. Krajewskiego oznaczałoby to sporą degradację, jeśli chodzi o władzę w Kościele. Duchowny został przez media okrzyknięty "Robin Hoodem papieża" po tym, jak udał się do kamienicy zajmowanej przez osoby w kryzysie bezdomności, zerwał plomby zabezpieczające liczniki prądu i ogłosił, że od teraz sam będzie opłacał te rachunki. Dziennikarze donosili też o innych aktach dobroczynności, których dokonywał w ramach swojego urzędu. Z kolei polskie media żywo zainteresowały się jego komentarzem do słów krakowskiego arcybiskupa o "tęczowej zarazie". Krajewski stwierdził, że nie tylko by ich nie wypowiedział, ale też że zaprosiłby uczestników parady do kościoła.
W mediach pojawiają się często jeszcze dwa nazwiska: bp Robert Chrząszcz i bp Sławomir Oder. Ten pierwszy to biskup pomocniczy krakowski od 2021 roku. Dziennikarze "TP" zwracają uwagę, że jego atutem jest cenione przez Franciszka doświadczenie misyjne. "Tyle że ściągnięty z Brazylii do Krakowa, przez cztery lata niczym specjalnym się nie wyróżnił" - czytamy w artykule.
Z kolei Oder, zarządzający diecezją gliwicką, miałby być "kandydatem Jędraszewskiego". Był postulatorem w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Karola Wojtyły. Pytany przez katolicki portal Opoka o "próby dewojtylizacji kościoła" (czyli m.in. dyskusję na temat udziału papieża Polaka w tuszowaniu pedofilii w Kościele), nazywa je "standardowym scenariuszem walki dobra ze złem" i "działaniem diabła".
Takiego mamy papieża
Na korzyść Damiana Muskusa przemawia jeszcze jeden podpunkt z jego portfolio: franciszkanin był koordynatorem Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku.
Niewykluczone, że to właśnie dzięki spotkaniu podczas ŚDM krakowskim metropolitą został Marek Jędraszewski. Mogłoby się zdawać, że duchowny był wówczas popularny w Watykanie (papież miał osobiście przekazać nowinę o powierzeniu mu nowej funkcji, co jest rzadkim zdarzeniem), jednak Sporniak przekonuje, że podwładny Juliusza Paetza nie cieszył się żadnymi szczególnymi względami Stolicy Apostolskiej. O jego wyborze mógł natomiast zadecydować jeden moment.
- Jest faktem, że papież z nim rozmawiał, jak to zostało ujawnione w 2016 roku, czyli tuż przed jego nominacją do Krakowa. Podczas Światowych Dni Młodzieży było na Wawelu spotkanie papieża z polskim Episkopatem. Potem Watykan ujawnił szczegółowy zapis tych rozmów i jedno z pytań zadał Jędraszewski, a papież mu szeroko odpowiadał, dialogował z nim. Być może faktycznie go zapamiętał i pozytywnie go odebrał. Bo papież też tak funkcjonuje. To jest człowiek relacji. Po jednym spotkaniu zmienia zdanie często i dokonuje jakichś działań, co często wcale nie jest dobre dla Kościoła. Takiego mamy papieża - rozkłada ręce publicysta.
Abp Marek Jędraszewski był metropolitą krakowskim przez nieco ponad siedem lat. Wcześniej był biskupem pomocniczym w rodzinnym Poznaniu, a potem metropolitą łódzkim.
Przez ostatnie lata spowodował, że nie sposób powiedzieć, by Kościół krakowski był kościołem otwartym.
Duchowny zasłynął m.in. określeniem społeczności LGBT+ mianem "tęczowej zarazy" czy słowami o "ekologizmie" i "spisku klimatycznym". Otwarcie sprzyjał rządom Zjednoczonej Prawicy, mówiąc m.in. o Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, że "to nasz obowiązek dziękować Panu Bogu za nich". Teraz Jędraszewski odchodzi na emeryturę.
Kto może go zastąpić? Znamy nazwiska kilku potencjalnych kandydatów.
Autorka/Autor: Anna Winiarska / a
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24