Wszyscy przyzwoici prawnicy doskonale wiedzą, że mamy do czynienia z operacją antykonstytucyjną, gwałtem na niezależnym wymiarze sprawiedliwości i blisko 200 prawników zgłasza się do Sądu Najwyższego. Jaka jest ich wartość moralna? W moim przekonaniu to są ludzie bez poczucia godności, którzy nie spełniają elementarnego warunku bycia sędzią - nieskazitelności charakteru - mówił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Do nowej Krajowej Rady Sądownictwa do środy po południu wpłynęło 198 kandydatur na sędziów Sądu Najwyższego - poinformowało Biuro KRS. Najwięcej - 91 kandydatur - na wakaty w nowo powstającej Izbie Dyscyplinarnej SN.
68 kandydatur zostało zgłoszonych do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, do Izby Cywilnej aplikuje 32 chętnych, a do Izby Karnej siedmiu.
24 kandydatury wpłynęły od sędziów sądów rejonowych (w tym 18 do Izby Dyscyplinarnej), 22 - sądów okręgowych, 18 sędziów apelacyjnych i trzech wojewódzkich sądów administracyjnych. Kolejne blisko 90 kandydatur wpłynęło od przedstawicieli zawodów prawniczych: adwokatów (34), radców prawnych (45) i notariuszy (10 zgłoszeń).
Zgłosiło się także 22 pracowników naukowych, trzech kandydatów z Prokuratorii Generalnej oraz 13 prokuratorów.
Cimoszewicz: ludzie, którzy kandydują do Sądu Najwyższego, nie mają godności
- Mamy do czynienia z polityką kadrową - i to na bardzo szeroką skalę - premiującą tchórzy, wazeliniarzy, karierowiczów, ludzi bez honoru, bez godności, nie zasługujących na szacunek. Co my mamy z Krajową Radą Sądownictwa? Co mamy i będziemy mieć w przypadku Sądu Najwyższego? - pytał w "Faktach po Faktach" były premier. Zdaniem Włodzimierza Cimoszewicza "wszyscy przyzwoici prawnicy doskonale wiedzą, że mamy do czynienia z sytuacją antykonstytucyjną, gwałtem na niezależnym wymiarze sprawiedliwości".
- I blisko 200 prawników zgłasza się (do Sądu Najwyższego - red.). Czym kierują się ci ludzie? Jaka jest ich wartość moralna? W moim przekonaniu to są ludzie bez poczucia godności, którzy nie spełniają elementarnego warunku bycia sędzią - nieskazitelności charakteru - zauważył.
- Ci ludzie w przyszłości, kiedy nastąpi okres depisyzacji naszego kraju, powinni być usunięci z zawodu. Nie tylko ci, którzy zostaną powołani do Sądu Najwyższego, ale wszyscy, którzy pełnią zawody zaufania publicznego i w tej chwili zgłosili swoje kandydatury. To są postawy nie do zaakceptowania. To jest państwo, które premiuje patologiczne, negatywne, aspołeczne zachowania. Zachowania służące interesom osobistym tych, którzy tak się zachowują i służące obecnej władzy publicznej - ocenił Cimoszewicz.
"Nie są prawnikami o tym stopniu wiedzy i stopniu doświadczenia, jak sędziowie Sądu Najwyższego"
Według byłego premiera główną motywacją dla kandydatów do Izby Dyscyplinarnej SN są wyższe zarobki, władza nad innymi sędziami i łatwiejsze sprawy. Jego zdaniem, żeby pójść do Izby Karnej czy cywilnej, należy umieć orzekać.
- Tam się zgłaszają ludzie różnych zawodów, którzy być może będąc notariuszami, radcami prawnymi, i tak dalej, dobrze czy nawet bardzo dobrze wykonują swoje zawody. Ale oni nie są prawnikami o tym stopniu wiedzy i stopniu doświadczenia, jak sędziowie Sądu Najwyższego, którzy osiągnęli tę pozycję w prawidłowy sposób, przez awans w zawodzie sędziowskim - stwierdził były minister sprawiedliwości.
Cimoszewicz podkreślił, że chciałby wierzyć, iż wśród prawie dwustu kandydatów są ludzie, którzy - jak zapowiedzieli przedstawiciele Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" - chcą sprawdzić zasadność całej procedury.
- Mówiąc szczerze, liczyłem na to, że sędziowie zastosują tego typu sztuczkę, żeby bronić niezależności Sądu Najwyższego. Tylko wtedy powinno być tysiąc zgłoszeń, dwa tysiące. To byłaby demonstracja środowiska. Nie byłoby żadnych wątpliwości, że wszyscy albo ogromna większość z nich nie kieruje się interesem osobistym, chęcią robienia kariery, zarabiania większych pieniędzy - podkreślił.
Były premier uważa, że nazwiska kandydatów do SN muszą być jawne.
- To, że bardzo nieszczęsny rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa w pierwszej reakcji na pytanie dziennikarzy powiedział, że (nazwiska kandydatów - red.) są utajnione, objęte RODO, to jest kompromitacja. Jak można mówić, że kandydaci do Sadu Najwyższego w jakimkolwiek państwie, uważającym się za demokratyczne, są tajni? To są oczywiście sytuacje z reżimów dyktatorskich - ocenił.
"Nie można inwigilować bez powodu"
Cimoszewicz odniósł się do sprawy, którą ujawnił OKO.press. Portal dotarł do informacji na temat przeprowadzonej w trakcie ubiegłorocznych protestów policyjnej operacji "Sejm" i kilku jej podoperacji. Demonstrujący domagali się między innymi zawetowania przez prezydenta ustaw autorstwa PiS.
W ramach tych działań policjanci pilnowali parlamentu, Pałacu Prezydenckiego i siedziby telewizji państwowej. Wśród zmobilizowanych funkcjonariuszy byli policjanci z wydziałów do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, do walki z cyberprzestępczością i z wywiadu kryminalnego.
W ramach akcji - jak podaje portal - policyjni tajniacy mieli obserwować jeden z lokali na warszawskim Muranowie, gdzie przedstawiciele partyjnych młodzieżówek, między innymi Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej - zjednoczeni jako Demokratyczny Front Młodych - spotkali się z muzykiem Zbigniewem Hołdysem. Dyskutowali o sytuacji w kraju.
- Chciałbym wierzyć w dobre intencje i z taką wiarą w dobre intencje policji doszukiwać się jakiegoś akceptowalnego uzasadnienia - stwierdził Cimoszewicz. - Jeżeli są jakieś duże zgromadzenia, jeżeli istnieje jakiś zauważalny procent ryzyka, że wydarzenia mogą się wymknąć spod kontroli, że może dojść do jakichś prowokacji, że ktoś będzie chciał rozrabiać, to władze stosowne, porządkowe - w tym policja - powinna się tym interesować w granicach i w sposób pozwalający zapobiec złemu scenariuszowi - powiedział były premier.
Zdaniem Cimoszewicza operacja policji polegająca m.in. na obserwacji młodzieżówek partii opozycyjnych "jest niedopuszczalna". - Nie można inwigilować bez powodu. Te powody są opisane w prawie - podkreślił.
- Mamy do czynienia z bardzo poważnym problemem już od dłuższego czasu. Mianowicie w pierwszym roku rządów Prawa i Sprawiedliwości znowelizowano wiele ustaw kompetencyjnych, dotyczących służb specjalnych, policji, wyposażając te służby i policję w bardzo daleko idące uprawnienia inwigilacyjne w stosunku do nas wszystkich. Dodatkowo interpretacja tych przepisów bywa - i to staje się już wiedzą publiczną - również nieakceptowalna - powiedział Cimoszewicz.
Autor: tmw//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24