Należy dbać o bezpieczeństwo przede wszystkim ratowników - podkreślił w TVN24 Marek Czyżycki, były ratownik górniczy, tłumacząc decyzję o zawieszeniu akcji w czeskiej kopalni, gdzie doszło do wybuchu metanu. Wyraził opinię, że przyczyną katastrofy mógł być "nagły wypływ metanu" i w tym momencie natrafienie "na twardszy kamień, który zaiskrzył". - Taki zbieg okoliczności mógł nastąpić - dodał Czyżycki.
W akcji ratunkowej, obok czeskich ratowników, uczestniczyły dwa zastępy zawodowego pogotowia górniczego wysłane z Polski, wyszkolone w działaniach po takich zdarzeniach. Ze względu na zagrożenie dla życia ratowników, akcja została jednak przerwana.
WYBUCH METANU W CZESKIEJ KOPALNI. CO WIEMY DO TEJ PORY? >
"Mogę uwierzyć w nagły wypływ metanu"
Marek Czyżycki, były ratownik z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, w rozmowie z TVN24 tłumaczył, co mogło wydarzyć się w kopalni w Karwinie.Podkreślił, że "znając czeskie realia, oni zawsze dbali o swoje bezpieczeństwo" i że nie wierzy w ich niefrasobliwość w tym zakresie. - Mogę uwierzyć w nagły wypływ metanu i przy okazji, przy urabianiu - bo z tego co wiemy, to jest przodek - może gdzieś organ natrafił na twardszy kamień, który zaiskrzył. Taki zbieg okoliczności mógł nastąpić - powiedział były ratownik. Zwrócił uwagę, że "to jest naprawdę ułamek sekundy".
Tłumaczył, że metan to gaz, który wybucha przy stężeniu od 5 do 15 procent, a przy 9 procentach ten wybuch jest najsilniejszy.
- W momencie, kiedy wypływ nastąpi w tych granicach 5 do 15 procent i skumuluje się z inicjacją, następuje wybuch, który powoduje nieodwracalne skutki - wskazywał. Podkreślił, że "jeżeli ktoś tego nie widział, trudno to opisać".
- Jest to potężne rozprężenie się gazu, potężna siła uderzeniowa, za tym idzie ogień, (temperatura) gdzieś w granicach 1200 do 2000 stopni - opowiadał Czyżycki.
Czyżycki: każda brygada górnicza ma specjalny sprzęt
Były ratownik podkreślił, że górnicy prawdopodobnie mieli ze sobą "stałe czujniki metanometryczne, które są podpięte do dyspozytora metanometrii".
- To działa non stop - dodał. Zaznaczył, że "oprócz tego każda brygada, która zjeżdża na dół (...) ma przodowego, który jest wyposażony w sprzęt do ciągłego pomiaru". Wyraził opinię, że wybuch był prawdopodobnie "nagły i niespodziewany".
Były ratownik CSRG: górnicy z kopalni Karwina mogli przewidzieć wybuch
Zdaniem Marka Czyżyckiego, ratownicy będą mogli wznowić próbę dotarcia do wnętrza kopalni, by wydobyć na powierzchnię ciała zabitych górników, po upływie "od kilku tygodni do kilku miesięcy", w jego ocenie - "bliżej świąt Wielkanocnych".
"Metan również w dużych ilościach potrafi wyprzeć ilość tlenu"
"Należy dbać o bezpieczeństwo przede wszystkim ratowników"
Czyżycki przyznał, że akcja ratunkowa w kopalni metanowej jest skomplikowana.
- Należy dbać o bezpieczeństwo przede wszystkim ratowników, a więc w pierwszej fazie należy doprowadzić do stanu bezpieczeństwa w ilości metanu - wskazywał.
- Następna akcja to jest akcja penetracyjna i próba ratowania poszkodowanych - podsumował były ratownik górniczy Marek Czyżycki.
"Należy dbać o bezpieczeństwo przede wszystkim ratowników"
Autor: akr//rzw / Źródło: tvn24