|

Anatomia inwazji. Jak obcy przejmują polską przyrodę

Rak pręgowaty (Orconectes limosus)
Rak pręgowaty (Orconectes limosus)
Źródło: Alex Stemmer/Shutterstock
Na początek pytanie: co łączy kota domowego, szopa pracza, raka pręgowatego i rdestowca japońskiego? Odpowiedź jest prosta: wszystkie trafiły do naszego kraju za sprawą człowieka. Nad zwierzętami lub roślinami trudno zapanować, nic zatem dziwnego, że z czasem przeniknęły one do środowiska naturalnego. Należy jednak pamiętać, że obecność inwazyjnych gatunków obcych może mieć nieodwracalny wpływ na polską przyrodę.Artykuł dostępny w subskrypcji

Każde środowisko - od przydomowego oczka wodnego po amazońskie lasy deszczowe - rządzi się swoimi prawami. Rośliny, niewielkie i gigantyczne, są odpowiedzialne za wiązanie materii w formie dostępnej dla roślinożerców. Zwierzęta te padają łupem mniejszych drapieżników, które następnie zjadane są przez większe. Na każdym etapie część organizmów obumiera, a rozkład i ponowne uwolnienie materii to zadanie organizmów saprotroficznych, bez których nie wróciłaby ona na powrót do cyklu.

Koło elegancko się zamyka, warto jednak pamiętać, że każdy jego obrót to skomplikowany proces. Stabilność systemu zależy od sieci powiązań między gatunkami. W idealnym środowisku każdy z nich pełni określoną rolę, ale w sytuacji kryzysowej może przejąć funkcje organizmów z pokrewnej niszy. Rozbudowana sieć troficzna oznacza większą odporność na zagrożenia - choroby wirusowe, grzybowe i bakteryjne czy ekstremalne zjawiska pogodowe. Nie jest ona jednak gwarantem przetrwania. Jeśli do środowiska wprowadzimy gatunek rozmnażający się szybciej i skuteczniej niż dotychczas zamieszkujące go organizmy, może on zająć wszystkie połączone ze sobą nisze. W takim przypadku jednocześnie tracimy bioróżnorodność, populacje rodzimych gatunków i odporność ekosystemu. Zjawisko to wcale nie jest rzadkością - ba, zachodzi na naszych oczach. Kwestia gatunków obcych, szczególnie tych klasyfikowanych jako inwazyjne, wymaga jednak gruntownej analizy.

Czytaj także: