Kuriozalne orzeczenia sądów dotyczące braku zastosowania środków zapobiegawczych wobec podejrzanych utrudniają postępowanie, ale go nie uniemożliwiają i nie powstrzymają - oświadczył w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pierwszy zastępca prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski. Komentował on w ten sposób sprawę Romana Giertycha. Mecenas, komentując wywiad, napisał, że "Święczkowski uznał tym samym, że o zasadności roszczeń cywilnych od dziś nie będzie decydował sąd, ale prokuratura".
W poniedziałek w zeszłym tygodniu poznański sąd okręgowy nie uwzględnił zażaleń prokuratury na decyzję sądu rejonowego z 17 października dotyczącą braku aresztu wobec Ryszarda Krauzego i trzech innych osób w śledztwie dotyczącym spółki Polnord. Decyzja ta pośrednio dotyczy także Romana Giertycha, wobec którego prokuratura - w tej samej sprawie - również chciała wystąpić z wnioskiem o areszt. Mecenas w tym czasie przebywał w szpitalu i - jak twierdzą obrońcy i on sam - był nieprzytomny. Dlatego ich zdaniem zarzuty nie mogły mu zostać przedstawione.
Giertych tydzień temu we wtorek informował, że Sąd Rejonowy w Poznaniu wstrzymał wobec niego "wykonalność wszystkich środków zapobiegawczych zastosowanych przez Prokuraturę Regionalną". Wobec mecenasa zastosowano między innymi pięć milionów złotych poręczenia majątkowego i zawieszenie w czynnościach adwokata.
Święczkowski o "kuriozalnych orzeczeniach" sądu
Pierwszy zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, Bogdan Święczkowski, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pytany był o sprawę Romana Giertycha. Dziennikarki zasugerowały mu podczas rozmowy, że prokuratura "przegrywa starcie z mecenasem".
"Do żadnego starcia nawet nie doszło. Jeśli mamy się trzymać konwencji sportowej, to prawdziwe starcie nastąpi dopiero w trakcie procesu przed sądem. Ale nie traktuję tej sprawy w kategorii starcia z kimkolwiek, tylko egzekwowania prawa" - odpowiedział. "Przejmując kierownictwo nad prokuraturą, postawiłem sobie za jeden z głównych celów bezwzględną walkę z przestępczością gospodarczą" - dodał i ocenił, że cel ten - jak mówił - z "żelazną konsekwencją" oraz "z sukcesami, wspólnie z prokuratorami realizuję".
Dziennikarki przypomniały, że sąd ocenił niski stopień prawdopodobieństwa przestępstwa w przypadku Romana Giertycha oraz pozostałych podejrzanych i zapytały, "jak prokuratura chce dowieść, że jest inaczej?". Święczkowski odparł, że prokuratura udowodni, iż doszło do przestępstwa, kierując do sądu akt oskarżenia po analizie nowych dowodów wskazujących na możliwość rozszerzenia zarzutów.
"Kuriozalne orzeczenia sądów dotyczące braku zastosowania środków zapobiegawczych wobec podejrzanych utrudniają postępowanie, ale go nie uniemożliwiają i nie powstrzymają" - oświadczył. - "Jestem przekonany, że w trakcie procesu sąd uważnie przeczyta wielotomowe akta i wnikliwie zapozna się z dowodami. W przeciwieństwie do sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych" - dodał.
"Sąd nie udźwignął zadania rzetelnego przeanalizowania gigantycznej ilości akt"
Święczkowski odniósł się także do decyzji poznańskiego sądu drugiej instancji, który zwrócił uwagę na toczące się sprawy cywilne dotyczące wierzytelności Polnordu i na to, że brak jest w tej kwestii rozstrzygnięcia. To zaważyło na ocenie sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych wobec Giertycha i innych podejrzanych.
"Sprawy cywilne to jedno, odpowiedzialność karna, to co innego. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego rozstrzygnięcia sądów cywilnych nie mają znaczenia dla ewentualnej odpowiedzialności karnej, a procesy cywilne, o których panie mówią, zostały zainicjowane po paru latach od transakcji, by zatuszować przestępstwo. Żaden nie skończył się zasądzeniem na rzecz Polnordu jakiegokolwiek roszczenia, ponieważ wierzytelności były fikcyjne: przedawnione albo niemożliwe do wyegzekwowania" - odpowiedział dziennikarkom zastępca prokuratora generalnego.
Według Święczkowskiego "sąd nie udźwignął zadania rzetelnego przeanalizowania gigantycznej ilości akt przekazanych przez prokuraturę".
"Na materiał zebrany w 110 tomach składają się zeznania kilkudziesięciu świadków, opinie biegłych, dokumentacja, w tym bankowa, dane pochodzące od generalnego inspektora informacji finansowej, zabezpieczona poczta elektroniczna i wiele innych dowodów" - wymienił.
Dodał, że z zebranych materiałów wynika, iż "podejrzani ściśle współpracowali ze sobą podczas dokonywania poważnych przestępstw gospodarczych i prania brudnych pieniędzy". Według niego to proceder "mający na calu ukrycie przestępstwa", stąd - jak mówił - istnieje "wysokie prawdopodobieństwo mataczenia z ich strony".
Zastępca Ziobry: dokumenty z włoskiej willi mogą spowodować rozszerzenie zarzutów
Święczkowski przekazał też, że podczas przeszukania we włoskiej willi żony Giertycha zabezpieczono "ważne dokumenty, które mogą spowodować rozszerzenie zarzutów wobec podejrzanego".
"Zabezpieczone dokumenty, w tym w wersji elektronicznej, jednoznacznie wskazują na sprawstwo głównych podejrzanych, Romana G. i Ryszarda K." - powiedział. Dodał, że "postawienie kolejnych zarzutów to kwestia nieodległego czasu".
Nie wyjaśnił, o jakie dokumenty chodzi, ponieważ - jak tłumaczył - śledztwo jest w toku.
Giertych: Święczkowski uznał, że o zasadności roszczeń cywilnych od dziś nie będzie decydował sąd, ale prokuratura
Do wywiadu odniósł się tego samego dnia Roman Giertych. Napisał w internecie, na Twitterze, że "atakowanie sądów" przez Święczkowskiego "i nazywanie prawomocnych orzeczeń kuriozalnymi jest dowodem tego, że prokuratura stawia się ponad sądami".
"Najśmieszniejszy fragment z dzisiejszego wywiadu szefa prokuratorów jest taki, że bez znaczenia jego zdaniem są orzeczenia sądów cywilnych rozstrzygających zasadność roszczenia dla oceny karnej, czy te roszczenia się należą", "Innymi słowy p. Święczkowski uznał tym samym, że o zasadności roszczeń cywilnych od dziś nie będzie decydował sąd, ale prokuratura. To jest rewolucja" - dodał w późniejszych wpisach Giertych.
Mecenas skomentował także fragment wywiadu, który odnosił się do przeszukania w jego willi we Włoszech. Giertych napisał, że dowody te "do dziś spoczywają w magazynie prokuratury w Rzymie".
Prokuratura wezwała Giertycha
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Poznaniu prokurator Anna Marszałek poinformowała we wtorek, że Roman Giertych został wezwany w charakterze podejrzanego do przeprowadzenia czynności z jego udziałem. Ze względu na trwające śledztwo nie chciała podać żadnych dodatkowych szczegółów.
Przekazała, że "prokuratura poleciła doręczyć" mecenasowi wezwanie "za pośrednictwem funkcjonariuszy policji". - Nie jest to jakąś praktyką odbiegającą od normy i taki fakt mogę potwierdzić. Prokurator czeka na informację zwrotną, czy udało się doręczyć wezwanie, jeśli nie - z jakich powodów - powiedziała Marszałek.
Przyznała, że nie ma informacji, czy wezwanie zostało skutecznie dostarczone adwokatowi.
"Nasz klient nie jest podejrzanym z prawnego, formalnego punktu widzenia"
Pełnomocnicy Giertycha twierdzą, że zarzuty w tej sprawie nie zostały mecenasowi skutecznie postawione, ponieważ, kiedy były odczytywane, Giertych był nieprzytomny. Adwokat przebywał wówczas w szpitalu, do którego trafił po tym, jak zemdlał w trakcie przeszukania jego domu przez CBA. Jeden z jego pełnomocników Jakub Wende wyjaśniał, że "prokuratura usiłowała ogłosić naszemu klientowi zarzut i zrobiła to w sposób nieskuteczny, to znaczy ten zarzut nigdy nie został ogłoszony".
CZYTAJ WIĘCEJ: O co chodzi w śledztwie, w którym prokuratura poleciła zatrzymać Romana Giertycha? >>>
Źródło: "Rzeczpospolita", tvn24.pl, PAP