Jarosław Lange, szef wielkopolskiej "Solidarności" nie musi przepraszać byłego działacza opozycyjnego Jana Kajkowskiego za nazwanie go "współpracownikiem SB" - zdecydował Sąd Okręgowy w Poznaniu. Kajkowski wcześniej przyznał się do podpisania zobowiązania do współpracy z bezpieką, ale zapewniał, że nigdy współpracy nie podjął.
Lange nazywał Kajkowskiego współpracownikiem SB w artykułach prasowych opisujących sprawę ubiegania się przez działacza o zadośćuczynienie za represje w okresie PRL-u. Ten uznał, że szef wielkopolskiej "Solidarności" naruszył w ten sposób jego dobra osobiste i przed sądem zażądał 20 tys. zł odszkodowania.
Sąd uznał jednak, że wypowiedzi i działania przewodniczącego były związane z jego działalnością publiczną, a w artykułach prasowych komentował on tylko fakt ubiegania się przez działacza o zadośćuczynienie dla osób represjonowanych w PRL. Wyrok jest nieprawomocny. Kajkowski zapowiedział apelację.
Podpisał zobowiązanie
Jan Kajkowski był w PRL działaczem antykomunistycznej opozycji. Został internowany 13 grudnia 1981 roku i trafił do obozu w Gębarzewie. Został z niego wypuszczony jeszcze w tym samym miesiącu - po tym, jak podpisał zobowiązanie do współpracy jako TW "Maksymilian".
Sam do tego przyznał się w 2006 roku w filmie dokumentalnym o osobach internowanych w stanie wojennym "Niezłomni".
500 zł odszkodowania
Potem Kajkowski ubiegał się o odszkodowanie, jako osoba represjonowana w stanie wojennym. Ostro krytykował go za Lange, który również rozpoczął akcję zmierzająca do zmiany przepisów ustawy o zadośćuczynieniu dla represjonowanych. Jego zdaniem, współpracownicy SB nie powinni móc ubiegać się o to zadośćuczynienie.
Kajkowski w 2009 roku otrzymał od sądu 500 zł zadośćuczynienia za represje w stanie wojennym. Zdaniem sądu, Kajkowski nie szkodził opozycji, a sam fakt podpisania zobowiązania nie jest dowodem takich działań.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24