To nie jest nowe posiedzenie Sejmu. To jest to samo posiedzenie, które było zaplanowane. Wpłynęła prośba na piśmie największego klubu parlamentarnego - przekonywała na środowej konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Tak tłumaczyła, dlaczego Sejm przerwie dziś obrady i wróci do nich w starym składzie po październikowych wyborach. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) przyznał, że wniosek w tej sprawie zawierał jedno zdanie i nie miał pisemnego uzasadnienia.
We wtorek wieczorem prezydium Sejmu zdecydowało, że posiedzenie Izby, które rozpoczęło się w środę rano, zostanie tego samego dnia przerwane i wznowione w starym składzie po wyborach, w dniach 15-16 października. Wniosek o przerwę zgłosił klub PiS.
Według pierwotnego planu ostatnie w tej kadencji posiedzenie Sejmu miało zakończyć się w piątek. Dotąd nie było przypadku, by Sejm kończącej się kadencji zbierał się po dniu wyborów.
Terlecki: było ustne uzasadnienie
W środę wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) powiedział dziennikarzom, że wniosek "nie ma uzasadnienia". - Było ustne na prezydium Sejmu - podkreślił. Dodał, że wniosek zawierał jedno zdanie, że "wnosimy o przesunięcie pozostałych punktów (obrad - red.) na inny termin".
Pytany, kto się podpisał pod wnioskiem, powiedział: - Oczywiście ja w imieniu klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość. Terlecki zapewnił, że PiS "żadnych nowych decyzji nie będzie podejmować". - To są te punkty programu, które były jutro i pojutrze w harmonogramie posiedzeń - zaznaczył Terlecki.
Na uwagę dziennikarzy, że pojawiają się głosy, iż PiS zabezpiecza się prze utratą władzy, Terlecki odparł: - Naprawdę są takie głosy? To się dziwię im. - Każdy może myśleć co chce - dodał. Podkreślił, że posłowie opozycji "przekonają się, jak się spotkamy 15 października".
Wcześniej tłumaczył, że "toczy się kampania wyborcza i posłowie bardzo apelują o to, aby im dać czas na udział w kampanii, która w tym roku jest wyjątkowo krótka".
Na uwagę, że zawsze przed wyborami toczy się kampania, odparł: - Ale też nie ma posiedzeń.
"Nie będzie żadnych zmian w harmonogramie prac Sejmu"
Podczas wcześniejszej środowej konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek zadeklarowała, że podczas kontynuacji obecnego posiedzenia Sejmu - 15 i 16 października - "nie będzie żadnych zmian" w harmonogramie obrad, czego obawia się opozycja. Na przykład wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska (PO-KO) twierdziła, że co prawda "w porządku obrad nie ma żadnych zaskakujących tematów, ale ja nie mam zaufania do tego, co robi Prawo i Sprawiedliwość i boję się, że już po wyborach nagle obudzimy się z ustawami, które są wprowadzane w ostatniej chwili".
Witek zaprzeczyła, jakoby było to możliwe.
- Nie będzie wprowadzanych żadnych nowych propozycji, bo już słyszę, że posłowie opozycji twierdzą, że po to robimy to tak późno, żeby wprowadzić coś nagle - powiedziała. - Niczego nagle wprowadzać nie będziemy, trzymamy się tego harmonogramu - powtórzyła.
- To nie jest nowe posiedzenie Sejmu. To jest to samo posiedzenie, które było zaplanowane - mówiła marszałek Sejmu.
"Wpłynęła prośba na piśmie", ale "nie ma uzasadnienia"
Tłumacząc decyzję o przerwaniu posiedzenia, Witek stwierdziła, że "posłowie chcieliby być między swoimi wyborcami, czas kampanii jest bardzo krótki". - Ten wniosek największego klubu parlamentarnego, który wczoraj wpłynął, ma taki skutek, że Prezydium Sejmu się do tego przychyliło - dodała. Tłumaczyła, że była to "prośba na piśmie".
- Nie złamaliśmy regulaminu, wszystko jest zgodnie z prawem - zapewniła.
Na uwagę dziennikarzy, że PiS nagina obyczaj, odparła: - W tym Sejmie wielokrotnie obyczaje były łamane z różnych stron, nie tylko w tej kadencji. Nie łamię regulaminu. Zgodnie z regulaminem może nastąpić przerwa. Taką decyzję podjęło wczoraj Prezydium Sejmu. Konwent Seniorów także to zaakceptował.
Witek przyznała, że prośbie złożonej przez klub PiS nie towarzyszyło uzasadnienie. - Nie było uzasadnienia na piśmie. Była prośba o przesunięcie tych dwóch dni po wyborach i zostawienie jednego dnia - dodała.
Witek oświadczyła, że również kilkunastu posłów opozycji - ale nie "gremialnie" - zwracało się do niej bezpośrednio z pytaniem, "czy jest możliwość skrócenia posiedzenia Sejmu". Zastrzegła, że nie ujawni ich nazwisk, ponieważ nie jest do tego upoważniona.
"To nie jest nic nadzwyczajnego"
Według marszałek Sejmu przerwanie posiedzenia "to nie jest nic nadzwyczajnego". - To jest zgodne z prawem, zgodne z regulaminem i nie dotyczy tego, że chcielibyśmy wprowadzić coś nowego. Porządek jest znany. Następuje tylko przerwa i kontynuacja 15 i 16 października - zapewniła.
Na uwagę, że po wyborach wielu posłów nie będzie już posłami w przyszłej kadencji, a część z obecnych parlamentarzystów w ogóle do Sejmu nie kandyduje, marszałek przypomniała, że "wszyscy parlamentarzyści mają swój mandat do ostatniego dnia przed rozpoczęciem" nowej kadencji Sejmu. Jak podkreśliła, bez względu na to, czy obecni posłowie zostaną ponownie wybrani, czy nie, pobierają uposażenie do końca obecnej kadencji parlamentarnej.
- 15 i 16 października będzie to jeszcze ten sam parlament, który zgodnie z przepisami może się zbierać aż do ostatniego dnia przed nowym posiedzeniem nowego parlamentu - powiedziała.
Kadencja parlamentarna trwa cztery lata, kończy się w dniu poprzedzającym pierwsze posiedzenie Sejmu następnej kadencji. Obecna, kończąca się kadencja, rozpoczęła się 12 listopada 2015 r. Wybory parlamentarne odbędą się 13 października.
Czy to w porządku wobec wyborców?
Szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski pytany przez dziennikarzy o przełożenie posiedzenia Sejmu po wyborach, odparł: - Pozdrawiam.
Dopytywany, czy to jest w porządku wobec wyborców, odpowiedział, iż "oczywiście, że tak".
Po co przełożenie posiedzenia Sejmu? "Muszą prowadzić kampanię w terenie"
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Ast uznał uzasadnienie przerwania obrad za "proste". - Posłowie pracują w terenie, prosili o to z uwagi na rozmaite obowiązki związane z kampanią i obowiązkami poselskimi - stwierdził.
Na uwagę, że posłowie mają pracować w Sejmie, odpowiedział: - Ok, tylko że też, jeżeli są kandydatami, muszą prowadzić kampanię w terenie.
- Ja wiem jedno. Kadencja Sejmu trwa jeszcze również po dniu wyborów - oświadczył.
Kontynuowanie posiedzenia Sejmu po wyborach "dość kuriozalne"
- Nie wiemy, czy ten Sejm po wyborach się zbierze. To przecież w PiS-ie zmienia się z dnia na dzień, z godziny na godzinę - ocenił przewodniczący klubu PO-KO Sławomir Neumann.
Jego zdaniem kontynuowanie posiedzenia Sejmu po wyborach, "byłoby dość kuriozalne". - Takie rzeczy mogą się dziać przy jakichś katastrofach, przy rzeczach, które są nagłe i wymagają natychmiastowej reakcji - stwierdził.
Prezes PSL: przerwa w posiedzeniu Sejmu jest bezzasadna i rodzi pytania
- Pani marszałek Witek mówi, że to na prośbę posłów, a my wiemy dobrze, że to na rozkaz jednego posła, znów bez żadnego trybu, przenosi się posiedzenie Sejmu - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz na środowej konferencji prasowej. Dodał, że jedyną szansą, by Sejm - który według niego został zamieniony na "prywatny folwark, którym zarządza jedna osoba" - został oddany w ręce obywateli, "jest zmiana władzy w dniu wyborów".
Prezes PSL ocenił, że przerwa w ostatnim posiedzeniu Sejmu obecnej kadencji, która potrwa do 15 października, jest "bezzasadna i bez sensu".
- Taka sytuacja powoduje, że rodzą się kolejne pytania: dlaczego Sejm, który już nie powinien się zbierać po wyborach, będzie podejmował decyzję w nie wiadomo jakich sprawach, bo przecież punkty porządku obrad można zawsze uzupełnić - powiedział Kosiniak-Kamysz. - Niech rządzący powiedzą, nad jakimi tematami chcą debatować, czy chcą dokonać jakichś zmian zaraz po wyborach, o których nie chcą ani słowa powiedzieć przed wyborami, bo to może wpłynąć na ich wynik wyborczy - dodał.
Kosiniak-Kamysz stwierdził ponadto, że "coś władza chce ukryć, żeby wygrać wybory". - Strach jest ich największym napędem dzisiaj, strach przed przegraną i strach przed decyzjami Polaków - powiedział.
Autor: kb,js//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24