Polska para samolotów F-16 dyżurująca w bazie lotniczej w Amari w Estonii przechwyciła rosyjskie samoloty w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Morzem Bałtyckim. To pierwszy taki przypadek, odkąd pod koniec grudnia Polacy po raz dziewiąty rozpoczęli udział w misji NATO, która chroni przestrzeń powietrzną państw bałtyckich.
Do zdarzenia doszło w środę, 15 stycznia. Udział polskich lotników w przechwyceniu tego dnia potwierdziła portalowi tvn24.pl major Adriana Wołyńska z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, któremu podlegają wszystkie kontyngenty zagraniczne Wojska Polskiego. – 15 stycznia polska para dyżurna w ramach NATO Baltic Air Policing wykonała lot celem identyfikacji statku powietrznego – powiedziała.
Litewskie ministerstwo obrony poinformowało w poniedziałek, że 15 stycznia samoloty uczestniczące w misji Baltic Air Policing, w ramach której państwa NATO chronią niebo Litwy, Łotwy i Estonii, zostały poderwane, by wyjść na spotkanie rosyjskiemu wojskowemu samolotowi pasażerskiemu Tu-134, dwóm myśliwcom Su-35 i dwóm kolejnym maszynom myśliwskim Su-27. Tu-134 leciał nad Bałtykiem z głównego terytorium Rosji do obwodu kaliningradzkiego. Początkowo był eskortowany przez dwa Su-35, które następnie wróciły do bazy. Potem towarzyszyły mu dwa Su-27. Wyleciały one z Kaliningradu na spotkanie Tu-134 i eskortowały go na lotnisko docelowe.
Według informacji podanych przez stronę litewską Tu-134 miał włączony transponder, czyli pokładowe urządzenie umożliwiające identyfikację maszyny, leciał zgodnie ze złożonym wcześniej planem lotu i utrzymywał łączność radiową z regionalnym centrum kontroli ruchu powietrznego. Jednocześnie towarzyszące mu myśliwce miały wyłączone transpondery, nie odpowiadały na wezwania do nawiązania łączności radiowej ani nie złożyły wcześniej planu lotu.
Tego typu działania rosyjskich lotników z reguły powodują, że Sojusz Północnoatlantycki w trybie alarmowym podrywa w powietrze samoloty uczestniczące w misji Baltic Air Policing.
Kolejny start, ale bez Polaków
Kolejny raz samoloty NATO zostały poderwane w piątek, 17 stycznia. Tym razem Tu-134 leciał nad Bałtykiem z Kaliningradu do głównego terytorium Rosji. Najpierw towarzyszyła mu para Su-27, potem Su-35. Według litewskiego ministerstwa obrony myśliwce tak samo jak dwa dni wcześniej nie miały włączonych transponderów i nie utrzymywały łączności radiowej. Tu-134 leciał zgodnie z planem lotu i odpowiadał na wezwania przez radio, ale tym razem miał wyłączony transponder.
W przechwyceniu z 17 stycznia nie uczestniczyły polskie samoloty – poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Prócz Polaków w misji Baltic Air Policing uczestniczą teraz także Belgowie. Pełnią oni dyżury w bazie w Szawlach na Litwie, a ich podstawowym wyposażeniem także są samoloty wielozadaniowe F-16.
Pierwsze starty w tym roku
Przechwycenia 15 i 17 stycznia były pierwszymi, jakie wykonały samoloty NATO w tym roku – wynika z informacji publikowanych przez litewskie ministerstwo obrony.
Sojusznicza misja Baltic Air Policing jest odpowiedzialna za nadzór przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii, które nie mają własnego lotnictwa myśliwskiego. Rozpoczęła się w 2004 roku, gdy te trzy państwa przystąpiły do NATO. Odtąd pozostali członkowie sojuszu rotacyjnie wysyłają do nich swoje samoloty na kilkumiesięczne dyżury.
Polska uczestniczy w Baltic Air Policing po raz dziewiąty. Polscy lotnicy rozpoczęli dyżury 31 grudnia 2019 roku. Po raz pierwszy ich bazą jest Amari w Estonii. Poprzednie edycje Polskiego Kontyngentu Wojskowego "Orlik" (tak brzmi oficjalna nazwa misji) korzystały z bazy w Szawlach. Podstawowym uzbrojeniem w czasie pierwszych sześciu edycji Orlika były myśliwce MiG-29. Obecny kontyngent jest trzecim z samolotami wielozadaniowymi F-16.
Polacy będą w Estonii do końca kwietnia. Trzon kontyngentu wystawiła 32. Baza Lotnictwa Taktycznego w Łasku niedaleko Łodzi. To stamtąd pochodzą cztery samoloty F-16 i większość personelu. Tam też służy na co dzień dowódca kontyngentu ppłk Krzysztof Duda.
Jeszcze w 2019 roku sojusznicze dowództwo lotnictwa NATO zapowiedziało, że do Estonii wybiera się około 140 Polaków. W postanowieniu prezydenta, które zawsze jest wydawane, jeśli polskie wojsko jedzie na misję zagraniczną, górną granicę liczebności kontyngentu określono na 150 osób. To dlatego, że siły zbrojne zwykle ustawiają ten limit nieco wyżej niż faktyczna liczba uczestników misji.
Dlaczego samoloty NATO startują
Samoloty NATO są podrywane w powietrze zwykle wtedy, gdy rosyjskie statki powietrzne przemieszczają się w sposób niezgodny z przyjętymi zasadami. Chodzi o przypadki, gdy przed startem nie został podany plan lotu albo gdy wyłączony jest transponder, czyli pokładowe urządzenie umożliwiające identyfikację maszyny. Zdarza się też, że rosyjskie samoloty i śmigłowce nie odpowiadają na próby nawiązania łączności radiowej albo że zgłaszany jest lot samolotu transportowego, podczas gdy w rzeczywistości w powietrze wzbija się bardzo podobny, bazujący na tej samej konstrukcji samolot rozpoznawczy.
Z reguły przechwycenia, czyli spotkania maszyn NATO z rosyjskimi, mają miejsce w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Morzem Bałtyckim. Przypadki naruszenia granicy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego zdarzają się sporadycznie. Dla przykładu w roku 2014 w regionie Bałtyku przechwyceń było 150 a naruszeń przestrzeni powietrznej – 10. Za każdym razem rosyjskie samoloty nad Bałtykiem na krótko przekraczały granicę strefy należącej do któregoś z państw, a następnie wracały do przestrzeni międzynarodowej.
Starty bojowe i ćwiczebne
Mimo że przechwycenia odbywają się w przestrzeni międzynarodowej, każdy taki lot ma charakter misji bojowej. Lotnicy wiedzą, że to nie są ćwiczenia i są gotowi na każdy scenariusz. W pierwszych czterech miesiącach 2019 roku, gdy Polacy pełnili poprzedni dyżur w państwach bałtyckich, nasze F-16 zaliczyły 22 tego typu starty. Była to trzecia pod tym względem misja polskiego kontyngentu w ramach Baltic Air Policing. Więcej startów bojowych było tylko w roku 2017 (29 razy) i 2014 (25 razy).
Przechwycenie polega na tym, że samoloty NATO zbliżają się do wskazanej maszyny, a następnie piloci identyfikują ją wzrokowo. O tym, co dzieje się dalej, decyduje centrum w Uedem. Może ono np. zlecić próbę nawiązania łączności radiowej. Na spotkanie niezidentyfikowanego statku powietrznego zawsze wylatuje para myśliwców.
Prócz startów bojowych są też loty treningowe. Samoloty są podrywane w powietrze w trybie alarmowym, ale to tylko ćwiczenia. Podczas dyżuru na początku 2019 roku polscy lotnicy mieli 119 tego typu ćwiczeń, co było rekordem wszystkich kontyngentów. Statystycznie rzecz biorąc, starty treningowe odbywały się więc niemal codziennie, a loty bojowe – co pięć-sześć dni.
Cel misji
Główny cel misji Baltic Air Policing to patrolowanie i niedopuszczenie do naruszenia przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy oraz udzielanie pomocy samolotom wojskowym i cywilnym w sytuacjach awaryjnych występujących podczas lotu.
Od 2004 roku rutynowo zmiany składały się z czterech myśliwców z jednego państwa NATO. Wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego dyżurujący na początku 2014 roku Amerykanie zwiększyli swój kontyngent. Do końca sierpnia 2015 roku jednorazowo w misji uczestniczyły cztery państwa NATO (w tym jedno stacjonujące rotacyjnie w Malborku). Od września 2015 roku swoje samoloty w państwach bałtyckich utrzymują równocześnie dwa kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego. Okresowo, na przykład na czas dużych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad w 2017 roku, liczba państw uczestniczących rosła do trzech.
Źródło: tvn24.pl