Na wielu polskich dworcach widać tłumy uchodźców. Chociaż nie brakuje wolontariuszy i ludzi dobrej woli, brakuje systemowej pomocy. Ludzie często śpią na podłodze. Wielu z nich jedzie dalej w głąb Europy, ale około 20-30 procent nie ma dokąd jechać. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ukraińskie matki, babki, córki i dzieci koczują na coraz bardziej zatłoczonych polskich dworcach. - Rosjanie, jak możecie zrzucać bomby na Ukrainę? To nie Putin bezpośrednio naciska na spust i zrzuca rakiety na ukraińskie domy, tylko wy – mówi zrozpaczona Ukraina.
Tylko w poniedziałek i tylko na dworzec w Przemyślu dotarło ponad 13 tysięcy osób. Nie dla wszystkich było miejsce. - W nocy z niedzieli na poniedziałek osoby spały na peronie – podkreśla Katarzyna Komar z Domu Ukraińskiego w Przemyślu. - Osoby wychodzące z pociągu pytają, gdzie mogą odpocząć, a nasi wolontariusze muszą mówić, że nie ma takiego miejsca – dodaje.
Polskie dworce zaczynają się zapełniać uchodźcami
Dworce - nie tylko w Przemyślu - zaczynają się zapełniać. Mnóstwo uchodźców widać było w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie oraz Rzepinie na zachodzie kraju, skąd ludzie jadą dalej na zachód Europy. - Wczorajsza noc była nocą kryzysową, bo pojawiło się na dworcu w Rzepinie kilka tysięcy osób, więc skala jest naprawdę ogromna – podkreśla Kamil Michniewicz z Urzędu Miejskiego w Rzepinie.
Do Rzepina przyjeżdżają pociągi z dworca we Wrocławiu. - Sytuacja robi się dramatyczna. Kładziemy już ludzi na ludziach. Mieliśmy już akcję przesuwania materacy, żeby pozwolić jak największej liczbie ludzi spać – zwraca uwagę Kornelia Dziadula z Fundacji Ukraina.
Uchodźcy z Ukrainy przyjeżdżają do polskich miast specjalnymi pociągami, których nie ma w rozkładzie, a które regularnie odbierają ludzi z zatłoczonego Przemyśla. - Dzisiejszej nocy odjechało siedem pociągów specjalnych w kierunkach na Poznań, na Wrocław, na Katowice, do Warszawy i do Pragi. Te pociągi zabrały łącznie ponad 4 tysiące osób – przekazuje prezydent Przemyśla Wojciech Bakun.
Niewydolny system
To system, który jeszcze nie działa w pełni sprawnie. - Nasi wolontariusze często dostają informacje, że będzie pociągi specjalny. Wysyłają ludzi na peron, z którego odjeżdżają pociągi specjalne i ten pociąg specjalny nie przyjeżdża – mówi Katarzyna Komar.
Najwięcej osób jedzie do Warszawy. Do stolicy trafiło już 200 tysięcy ukraińskich uchodźców. - Infrastruktura dworcowa w Warszawie staje się niewydolna – przyznaje rzeczniczka prasowa m. st. Warszawy Monika Beuth-Lutyk.
Wielu z nich jedzie dalej, ale to oznacza długi przystanek na dworcach. - To nie jest tak, że nie ma dla nich miejsc noclegowych. Większość tych ludzi jedzie dalej. Oni albo czekają na informacje, jaki będzie pociąg albo mają już połączenie, ale ono będzie za pięć, dziesięć godzin – dodaje Monika Beuth-Lutyk.
Chaos na Dworcu Centralnym
Na Dworcu Centralnym, który w przeciwieństwie do pozostałych stołecznych dworców jest pod opieką wojewody, pomagają dziesiątki wolontariuszy. Choć wszystko jest, to wciąż jest też chaos. - To działa wyłącznie dzięki ludziom dobrej woli, którzy przyszli i są. Niektórzy nie śpią po dwie doby, bo czują potrzebę koordynowania tego wszystkiego – mówi jedna z wolontariuszek.
Sytuację na Dworcu Centralnym ma zmienić ogrzewany namiot stawiany na zewnątrz.
Na granicy pociągi mają zabierać uchodźców już z przejścia w Medyce, żeby ominąć Przemyśl, ale pilnie potrzebne są rozwiązania dla miast w głębi kraju. - Z każdym dniem będzie przybywało osób, które nie mają nic i nie mają się gdzie podziać – zapowiada Katarzyna Komar.
Ukraiński Dom szacuje, że obecnie około 20-30 procent uchodźców nie ma dokąd jechać. Na początku wojny takich osób było połowę mniej.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Sylwia Piestrzyńska
Źródło: TVN24