Orzeczenie jest wydane zgodnie z prawem, tu nie ma żadnego błądzenia - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego" posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Milczanowska. W TVN24 przyznała, że zgadza się z decyzją Trybunału Konstytucyjnego, który uznał zapis o możliwości przerywania ciąży z powodu nieodwracalnych wad płodu za niezgodny z ustawą zasadniczą.
Zdominowany przez sędziów powołanych przez Prawo i Sprawiedliwość Trybunał Konstytucyjny orzekł w czwartek o niezgodności z polską konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. Orzeczenie zapadło większością głosów, zdanie odrębne złożyło dwóch sędziów. Tego samego dnia w wielu miastach Polski na ulice wyszli przeciwnicy zmian w prawie dotyczącym aborcji. Protesty były kontynuowane w piątek, sobotę i niedzielę.
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Milczanowska, która jest jedną z wnioskodawczyń w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego, przypomniała w "Rozmowie Piaseckiego", że wniosek został złożony w 2017 roku, a ponowiony w (grudniu - red.) 2019 roku. - On nigdy nie był tajemnicą, kilka lat w Trybunale Konstytucyjnym był - powiedziała.
- Czas nigdy nie zadowalałby wszystkich. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest wydane zgodnie z prawem, tu nie ma żadnego błądzenia - uznała. Według Milczanowskiej decyzja TK "absolutnie nie jest polityczna". - To werdykt, gdzie wygrała cywilizacja życia. Wojna ideologiczna, kulturowa toczy się w naszym kraju już od wielu lat i nasila się coraz bardziej - dodała.
Dopytywana o trwające już kilka dni protesty w tej sprawie, posłanka PiS powiedziała, że "mają prawo protestować", ale zwróciła uwagę, że "jest czas pandemii", więc protestujący "rzeczywiście powinni zostać w domu".
Przypominała tu wykrzykiwane podczas protestów wulgaryzmy i wchodzenie z protestami do kościołów. - Można protestować w innej formie - przyznała. - Przeraża mnie agresja i ten wulgaryzm. Tam nie ma dyskusji, nie ma z kim rozmawiać. Liderzy tych protestów są ludźmi zerojedynkowymi - oceniła. - Nie widzę możliwości zasiądnięcia do takiego dialogu - oświadczyła.
Milczanowska: wrócimy z pewnością do ustawy "Za życiem"
Posłanka pytana była dalej, czy trzeba takim orzeczeniem zmuszać rodziców do urodzenia dzieci z ciężką wadą płodu i odbierać im prawo do decyzji w tej sprawie. Odpowiedziała na to, że "jest wiele miejsc wsparcia dla takich rodziców". Wymieniła tu hospicja, fundacje i okna życia.
- Z pewnością będziemy o tym jeszcze rozmawiać. Nie mówimy, że jest koniec tej sprawy. Wrócimy z pewnością do ustawy "Za życiem", które funkcjonuje od kilku lat - powiedziała. - Chcemy ją rozszerzyć i zbudować tak, aby każda kobieta i każda rodzina mieli opiekę - dodała.
Milczanowska mówiła w programie, że jest "zwolennikiem cywilizacji życia" i to dla niej - jak mówiła - jest najważniejsza, "jedna z zasadniczych wartości". - Otwierajmy się na miłość. Wiem, że nie raz miłość potrzebuje poświęcenia. Nie jestem fundamentalistką - twierdziła. Oświadczyła przy tym, że sama zgadza się "orzeczeniem Trybunału" Konstytucyjnego w tej sprawie.
"Dawajmy im tę miłość, otwierajmy się na nią". Posłanka o dzieciach z Zespołem Downa
Prowadzący program Konrad Piasecki zapytał Milczanowską o słowa Lecha Kaczyńskiego, który w 2007 mówił, że jego zdaniem osiągnięty w 1993 roku kompromis w sprawie aborcji "jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam, nie wolno naruszać".
- Zgadzam się ze zdaniem świętej pamięci profesora, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. My mówimy tu o przesłance eugenicznej. Chciałabym, żeby dzieci, na przykład dzieci z Zespołem Downa, przychodziły na świat i żeby dawały nam miłość, a my dawajmy im tę miłość, otwierajmy się na nią - mówiła. Anna Milczanowska sama wychowuje dziecko z Zespołem Downa. - Nie pozbywajmy się takich dzieci, tylko dlatego, że ono urodzi się z upośledzeniem, czasem lekkim, czasem umiarkowanym, czasami znacznym, ale z tym naprawdę można sobie świetnie poradzić - przekonywała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24