- Niedobrze, że tak duża grupa ludzi uważa, że coś jest nie tak. To dowód stanu podgorączkowego - uważa Aleksander Kwaśniewski, który w "Faktach po Faktach" komentował wyniki najnowszego sondażu przeprowadzonego na zlecenie TVN24 przez Millward Brown. Wynika z niego, że jedna czwarta badanych uważa wyniki wyborów samorządowych za sfałszowane. Były prezydent podkreślał, że fałszerstwo takie możliwe nie jest. - Nie ma dzisiaj sił, które by umiały i potrafiły to zorganizować - tłumaczył.
Według Kwaśniewskiego zamieszanie, które towarzyszyło wyborom samorządowym, jest nie do zaakceptowania. - Po 25 latach transformacji wybory w Polsce powinny się odbywać w sposób całkowicie spokojny - powiedział.
Zaznaczył jednak, że o fałszerstwie wyborczym nie może być mowy, bo "nie ma dzisiaj sił, które by umiały i potrafiły to zorganizować", a także dlatego, że "nie ma w najmniejszym stopniu przyzwolenia na coś takiego". - Może się dziać to marginalnie na obrzeżach polityki - dodał.
"Stan podgorączkowy"
Kwaśniewski komentował wyniki sondażu dla TVN24, który pokazuje, że 25 proc. badanych uważa wybory za sfałszowane. - Niedobrze, że tak duża grupa ludzi uważa, że coś jest nie tak. To dowód stanu podgorączkowego - stwierdził.
Były prezydent podkreślał, że Polska - wbrew temu co twierdzi prezes PiS Jarosław Kaczyński - jest państwem demokratycznym, choć niepozbawionym słabości. - Państwo demokratyczne ze swoimi słabościami jest lepsze niż państwo niedemokratyczne - mówił.
Awarię systemu informatycznego PKW Kwaśniewski porównał do organizacji dwa lata temu meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Polska - Anglia na Stadionie Narodowym. Spotkanie przełożono, bo nie zamknięto dachu stadionu i w rezultacie woda zalała murawę. Podobnie - zdaniem gościa "Faktów po Faktach" - było w PKW: mimo że ostrzegano przed awarią systemu, zrobiono niewiele, by jej zapobiec.
"Próba generalna" Kaczyńskiego
Aleksander Kwaśniewski uważa, że manifestacja, którą zapowiada Jarosław Kaczyński na 13 grudnia w związku z wyborami samorządowymi, może być próbą generalną przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w przyszłym roku. - Wynik może być też niesatysfakcjonujący, pojawią się jakieś niedoróbki i nagle będzie można próbować rozstrzygać i ustalać wynik wyborczy właśnie na ulicy. Ja przed tym przestrzegam - powiedział.
Kwaśniewski stwierdził, że ci, którzy mają wątpliwości, co do wiarygodności wyborów powinni - zgodnie z procedurą - składać protesty wyborcze do sądów.
"Kanibalizm polityczny nie ma sensu"
Kwaśniewski komentował także wynik SLD w wyborach samorządowych. Sojusz w wyborach do sejmików w całym kraju zdobył 8,78 proc. głosów. Zdaniem byłego lidera tej partii, ten wynik nie jest katastrofą, a jedynie potwierdzeniem poziomu, na którym SLD znajduje się od kilku wyborów. - Problemem SLD od dłuższego czasu jest walka ze szklanym sufitem - stwierdził.
Dodał, że ta sytuacja pokazuje, iż można "wykończyć" różne organizacje lewicowe, ale to nie przyniesie większego poparcia SLD. - Ten kanibalizm polityczny nie ma sensu - stwierdził Aleksander Kwaśniewski.
W jego ocenie, rozwiązaniem jest otwarcie się, bycie bardziej Lewicą Razem niż SLD.
Co pomogło PSL?
Kwaśniewski przyznał, że najbardziej zaskoczył go wynik PSL - 23,68 proc. głosów. Tłumaczył, że ludowców mogli poprzeć niezadowoleni wyborcy PO, a także ci zmęczeni PiS. Dodał także, że do tego sukcesu przyczyniła się Unia Europejska, gdyż mieszkańcy wsi są jednymi z największych beneficjentów unijnych środków.
Były prezydent radził, by ludowcy nie popadali w euforię, a spokojnie przeanalizowali ten wynik, gdyż może to być "proces nietrwały".
Autor: db/kka / Źródło: tvn24