- Nie ma jednej afery wizowej. Jest ich wiele, nakładają się na siebie, krzyżują - mówił przed komisją do spraw afery wizowej Jakub Osajda, były dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ. Jak stwierdził, polityczne kierownictwo PiS próbowało "robić z niego kozła ofiarnego" i "przypisać jego nazwisko" do afery, bo jej kierownictwo bało się politycznych konsekwencji procederu, który wyszedł na jaw. Osajda dodał, że "matką albo macochą wszystkich afer związanych z MSZ, była ustawa o służbie zagranicznej". Jeżeli "teraz wejdzie w życie, ministerstwo, którym kieruje Radosław Sikorski, zbankrutuje" - dodał.
W poniedziałek przed komisją do spraw afery wizowej zeznawał Jakub Osajda, który do 15 września 2023 roku był dyrektorem Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Skorzystał z możliwości swobodnej wypowiedzi.
Powiedział, że "nie ma jednej afery wizowej". - Jest wiele afer wizowych, które nakładają się na siebie, w pewnym zakresie krzyżują się w węzłowych punktach wspólnych, a w innych zakresach zajmują autonomiczne pola, składające się jednak na pewien całościowy obraz - powiedział.
Dodał, że "obok samej afery wizowej mamy do czynienia także ze zwykłym partactwem legislacyjnym i niedopełnieniem obowiązków przez wysokich politycznych funkcjonariuszy".
Osajda: próbowano ze mnie zrobić kozła ofiarnego
- Ja nigdy nie pracowałem, ani nigdy nie miałem w zakresie żadnych kwestii wizowych, zaś o szczegółach afery wizowej dowiedziałem się z mediów wraz z opinią publiczną oraz od osób związanych z panem Piotrem Wawrzykiem. Jakiekolwiek łączenie mojej osoby z działaniami w tym przedmiocie pana Piotra Wawrzyka jest nieuzasadnione i krzywdzące - mówił.
Stwierdził, że "próba medialnego przypisania jego nazwiska do tej sprawy, jako przyczyna kłopotów Piotra Wawrzyka, była elementem swoistej zasłony dymnej i dezinformacji opinii publicznej".
Jak dodał, "próbowano zrobić z niego kozła ofiarnego". - Bez jakiejkolwiek swojej woli zostałem wmieszany w rozgrywki polityczne na najwyższym szczeblu. Od czasu odwołania pana Piotra Wawrzyka informowano mnie, że celem nadrzędnym sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości było, aby temat afery wizowej nie zdominował kampanii wyborczej PiS - powiedział Osajda.
Osajda: pilnowali, żebym nie kontaktował się z mediami
- Z informacji uzyskanych od szefa gabinetu politycznego Zbigniewa Raua oraz jego małżonki wynikało, że decyzja o zwolnieniu mnie z pracy oraz zamieszczeniu mojego nazwiska w komunikacie została podjęta na Nowogrodzkiej (w siedzibie PiS - red.) w nocy - dodał.
- Decyzja dotycząca mojej osoby miała charakter znalezienia kozła ofiarnego. Ja nie byłem w żadnym momencie w kontakcie z tym. Moje nazwisko błędnie pojawiło się w mediach, dlatego wydawałem się dla kierownictwa PiS najprostszym wyborem - mówił.
Jak mówił, po odwołaniu go ze stanowiska szef gabinetu politycznego ministra Raua, Mateusz Pali, wielokrotnie kontaktował się z nim i jego ciężarną żoną "w celu pilnowania, by nie kontaktował się z mediami". - Podawał mi przykłady polityków PiS, którzy zostali zniszczeni po tym, jak skontaktowali się z mediami i dobrze radził, że zarówno mnie, jak i moją rodzinę również mogą zniszczyć - powiedział Osajda.
Poinformował, że "skierował sprawę przeciwko MSZ na drogę właściwych postępowań sądowych". - W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau zaproponował mi ugodowe rozwiązanie sporu na piśmie. Przekazał sprawę do realizacji, po czym nigdy nie zostało ona zrealizowana. Jak widać po czasie, próba propozycji ówczesnego kierownictwa MSZ miała jedynie na celu grę na czas - dodał.
Osajda: Przyczyną kłopotów Wawrzyka było jego własne działanie. Nie działał sam
- Prawdziwą przyczyną kłopotów Piotra Wawrzyka było jego własne działanie. Przy czym oczywistym jest, że nie działał on sam - podkreślił Osajda.
Jak mówił, "Zbigniew Rau powinien wiedzieć o wszystkim, pomimo iż wielokrotnie w mediach mówił, że był na urlopie albo na zwolnieniu lekarskim, albo że dopuszczono się samowoli urzędniczej". - Mamy zatem szereg notatek urzędniczych przygotowanych przez Departament Konsularny, a podpisanych odręcznie przez konstytucyjnego ministra. Według mojej wiedzy o trwającym w MSZ postępowaniu CBA ścisłe kierownictwo Zjednoczonej Prawicy wraz z prezydentem wiedziało przynajmniej od marca 2023 roku, zaś kierownictwo MSZ przynajmniej od maja 2023 roku - powiedział.
- Dnia 17 maja 2023 również ja uzyskałem bezpośrednio od Zbigniewa Raua i szefa jego gabinetu politycznego Mateusza Paliego informacje na temat prowadzonego śledztwa CBA w MSZ - mówił Osajda.
Zeznał też, że Edgar Kobos, współpracownik Wawrzyka, był związany z innymi politykami PiS, między innymi z Piotrem Mazurkiem, Jackiem Kurzępą, Piotrem Glińskim, Anną Krupką, Jadwigą Emilewicz. - Powoływał się, że jest rodziną z ministrem Michałem Cieślakiem i Łukaszem Korusem, bliskim współpracownikiem Krupki - dodał.
- Dlatego, gdy w sierpniu 2023 pojawiły się plotki, że asystent Piotra Wawrzyka siedzi w więzieniu, próbowano przypisać tej osobie moje nazwisko - powiedział Osajda.
Zadeklarował, że podzieli się wszelkimi dowodami w postaci dokumentów, maili i SMS-ów, by "przemówiły same za siebie". Zaznaczył, że jego rola w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę ogranicza się do roli świadka.
Jego pełnomocnik, radca prawny Piotr Rogula, wniósł o przesłuchanie świadka na posiedzeniu niejawnym, jednak szef komisji Michał Szczerba ocenił, że dokumenty, jakimi dysponuje komisja, nie zostały zakwalifikowane jako niejawne.
Osajda: matką wszystkich nieprawidłowości w MSZ była ustawa o służbie zagranicznej
Dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ pytany był między innymi o stwierdzenie, że jest wiele afer, które krzyżują się lub nakładają się na siebie. - Powiem to wprost, matką wszystkich nieprawidłowości, a być może matką albo macochą wszystkich afer związanych z MSZ, była ustawa o służbie zagranicznej – ocenił.
- Ustawa o służbie zagranicznej miała być wielką reformą, i była tak reklamowana, która do tej pory nie weszła do końca w życie. Ustawa, która jest ze stycznia 2021 roku, była - do czasu kiedy byłem dyrektorem – nowelizowana sześć razy. Zapisy kosztowe powodują, że jeżeli ona teraz wejdzie w życie, ministerstwo, którym kieruje Radosław Sikorski, zbankrutuje – powiedział świadek.
Osajda dodał, że ustawa, która funkcjonowała w poprzednim stanie prawnym, "gwarantowała ministerstwu możliwość przeprowadzania inspekcji na placówkach zagranicznych". - To był pewien wyłom od ustawy o kontroli w administracji. Nowa ustawa, która została wprowadzona, zlikwidowała możliwość inspekcji i zaczęto szukać w ministerstwie różnego rodzaju wybiegów, jak można prawnie konwalidować takie – można powiedzieć, jak to się mówiło w MSZ – wyjazdy robocze nie na placówki - mówił.
- Biuro prawne, od czasu wejścia w życie ustawy, nie uczestniczyło w żadnym takim wyjeździe, natomiast takie wyjazdy się odbywały. Nie mam wiedzy na ten temat, aby one się odbywały w kwestiach wizowych. Zwykle takie wyjazdy były organizowane przez biuro obsługowe, kiedy wynikało, że na placówkach są pewne nieprawidłowości; nie mam wiedzy, żeby to były wyjazdy w kwestiach wizowych - powiedział.
Osajda: do Wawrzyka dzwonili politycy różnych opcji i prosili go o interwencję
Świadek był też pytany o listę osób wskazywanych do uzyskania wiz w sposób przyspieszony i bez dokładnego sprawdzania. Odpowiedział, że listy takich osób od Edgara Kobosa do wiceministra Piotra Wawrzyka były przekazywane za pośrednictwem asystentki wiceministra Marii Raczyńskiej.
Osajda przyznał, że miał wiedzę o pewnych interwencjach Wawrzyka w kwestiach konsularnych. - Byłem świadkiem kilka razy, że do ministra Wawrzyka dzwonili politycy różnych opcji i prosili go o interwencję. Były to różnego rodzaju sprawy, czasem były to sprawy związane z repatriacją. Tutaj pamiętam, że kontaktował się marszałek Bogdan Borusewicz – zeznał.
- Minister Wawrzyk wskazywał, że na przykład Rafał Bochenek dzwonił, żeby do jakiegoś jego czy jego rodzinnego gospodarstwa byli pracownicy ściągnięci – dodał.
Osajda zeznał też, że Kobos wskazywał, iż ściąga do swojego gospodarstwa pracowników, "a w związku z wojną na Ukrainie nie ma już tutaj możliwości pozyskania pracowników ze wschodu i trzeba sięgać po pracowników z Dalekiego Wschodu i tutaj wskazywał na Filipiny". - Wskazywał, że podobno obywatele Filipin mają duży problem z opuszczeniem tego kraju i dlatego najprościej jest rekrutować pracowników, którzy już opuścili Filipiny i pracują w innych krajach Azji – mówił świadek.
Osajda mówił też, że po zwolnieniu z MSZ w kontakcie z nim był szef gabinetu politycznego ówczesnego ministra Zbigniewa Raua - Mateusz Pali oraz jego żona. Osajda oraz jego małżonka mieli otrzymywać wiadomości, m.in. by nie kontaktować się z mediami, które "były natychmiast kasowane". - Myślę, że ich treść – w zamiarze autora – nigdy nie miała się stać tematem jakichś publicznych rozważań – ocenił świadek w dalszej części przesłuchania.
Osajda o Kobosie
Osajda był też pytany o jego znajomość z Edgarem Kobosem. Świadek zeznał, że Kobosa do MSZ przyprowadził poseł Jacek Kurzępa i było to wiosną 2019 roku. Miał być rekomendowany na delegata Polski do Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.
- Wydawało mi się, że go znam dobrze. W końcowym okresie naszej znajomości, nawet mogę zaryzykować takie stwierdzenie, że byłem jedyną osobą, z która Edgar Kobos miał możliwość zwierzania się z jakichś osobistych problemów - powiedział.
Szczerba: Edgar Kobos chce być świadkiem koronnym
Były współpracownik byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka Edgar Kobos pod koniec lutego, na przesłuchaniu przed komisją, potwierdził "występowanie nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu obcokrajowców w Polsce i w ogóle w zakresie systemu wydawania wiz, który był nadzorowany przez Zbigniewa Raua i Piotra Wawrzyka". Dalszy tok jego przesłuchania był już niejawny. Przed poniedziałkowym posiedzeniem speckomisji jej szef Michał Szczerba powiedział w TVP Info, że Egdar Kobos chce być świadkiem koronnym, czyli - jak podkreślił - "chce obciążać polityków PiS". "Prokuratura byłego szefa ministerstwa sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry dwukrotnie uniemożliwiła mu to - dodał.
- Wiemy też, że był monitorowany przez służby PiS, tak, żeby w kampanii wyborczej żadne nowe rewelacje, chociażby do dziennikarzy wolnych mediów nie dotarły. Był zaszczuwany, był to efekt mrożący wobec niego, wobec jego rodziny - zaznaczył Szczerba.
Komisja ds. afery wizowej
Sejmowa komisja śledcza do spraw afery wizowej ma badać nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium Polski, ustalić liczbę i tożsamość osób, które nielegalnie przekroczyły granicę RP lub wobec których zalegalizowano pobyt w wyniku nadużyć. Komisja ma też ocenić umowy pośrednictwa wizowego. Ma badać okres od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r. - czyli lata, w których rządziło Prawo i Sprawiedliwość.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24