Andrzej Olechowski daje do zrozumienia, że afera hazardowa działa na jego korzyść. Jak zwykle nie powiedział wprost, że zamierza kandydować na prezydenta w następnych wyborach, ale podkreślił, że Polacy powinni mieć bezpartyjnego prezydenta.
A tak się składa, że Andrzej Olechowski do żadnej partii tradycyjnie nie należy. Chociaż współzakładał Platformę Obywatelską, a teraz jest zaangażowany w działalność Stronnictwa Demokratycznego, partyjnej legitymacji nie posiadał i nie posiada.
I według jego słów dobrze. Gdyby bowiem zdecydował się kandydować na prezydenta i prezydentem został, byłby właśnie taką głową państwa, na jaką Polacy czekają.
Tylko bezpartyjny
Nauka, jaka płynie z afery hazardowej jest bowiem dla Olechowskiego jasna - tylko bezpartyjny prezydent przyniesie korzyści krajowi. Przy okazji afery bowiem, przekonywał Olechowski, prezydent Lech Kaczyński udowodnił, że działa w imię partyjnych interesów.
- Nauka – bezpartyjny prezydent - podkreślał w magazynie "24 Godziny" Olechowski, konsekwentnie odmawiając odpowiedzi na pytanie, czy w końcu ogłosi swoją chęć kandydowania.
- Ta sytuacja panu sprzyja? - pytał Olechowskiego Bogdan Rymanowski. - Nie mam zielonego pojęcia - odpowiadał niegdysiejszy trzeci tenor PO. - Nie wiem, może to nie będę ja…. Chcę, żeby w Polsce prezydent był bezpartyjny - powiedział jeszcze raz Olechowski.
Sondażom nie wierzyć
Dla Donalda Tuska w temacie afery hazardowej nie miał wielu rad, chociaż oceniał rząd krytycznie. - Mamy kryzys, ponieważ najważniejszą wartością, jaką posiadał ten rząd, był wizerunek. Ten wizerunek legł w gruzach - mówił Olechowski.
Sondaże, według których premier powinien odwołać m.in. ministra Adama Szejnfelda, Olechowski nazwał jednak niemiarodajnymi. - Z tych ludzi, którzy chcą wyrzucić Szejnfelda, 80 proc. nie wie, kto to jest - mówił Olechowski podkreślając, że premier nie powinien kierować się sondażami, chyba, że cały rząd opiera na wizerunku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24