To są rzeczy, które między przyjaciółmi mogą się zdarzać. (...) My nie zrobiliśmy niczego innego, jak tylko przepisaliśmy, przekopiowaliśmy rozwiązania obowiązujące w Izraelu - powiedział przebywający w USA Adam Bielan z partii Porozumienie, komentując spór Polski z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi, dotyczący nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Z Adamem Bielanem, politykiem Zjednoczonej Prawicy podczas 45. Międzynarodowego Balu Polski w Stanach Zjednoczonych rozmawiał korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona.
Bielan był pytany o relacje Polski z USA, po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o IPN.
"Jest inne podejście do wolności słowa"
Polityk Porozumienia ocenił, że - jego zdaniem - "niedługo to napięcie zniknie". - Amerykańscy politycy słyną z tego, że są bardzo pragmatyczni - powiedział polityk.
Komentując wydane przez Departament Stanu USA oświadczenie, w którym wyrażono "rozczarowanie" decyzją prezydenta Dudy - Bielan powiedział, że "tak mówią do siebie również przyjaciele".
- My również możemy być rozczarowani rozmaitymi działaniami Kongresu amerykańskiego, choćby słynną ustawą dotyczącą restytucji mienia, która jest wciąż procedowana. Natomiast to nie oznacza, że będziemy publicznie za to polityków amerykańskich atakować - zaznaczył.
- To są rzeczy, które między przyjaciółmi mogą się zdarzać. W Stanach Zjednoczonych, w kulturze anglosaskiej jest inne podejście do wolności słowa - powiedział Bielan.
- Ja to doskonale szanuję i rozumiem jako Polak, ale pamiętajmy, że dokładnie takie same zarzuty można postawić prawodawstwu izraelskiemu, które cenzuruje - mówiąc tym samym językiem - kłamstwo oświęcimskie - zauważył.
"Przekopiowaliśmy rozwiązania z Izraela"
- My nie zrobiliśmy niczego innego, jak tylko przepisaliśmy, przekopiowaliśmy rozwiązania obowiązujące w Izraelu. Mamy tutaj do czynienia z dwoma różnymi podejściami w kwestii wolności słowa - powiedział polityk.
- Wolność słowa bardzo szanujemy, natomiast uważamy, że nie można głosić bezkarnie oczywistej nieprawdy. Tak jest choćby w przypadku "polskich obozów śmierci" - dodał.
Bielan powiedział, że nie sądzi, "żeby ten kryzys był poważny".
- Sądzę, że mamy do czynienia z różnicą zdań, z różnicą stanowisk. Wiem, że w Waszyngtonie jest bardzo silne lobby proizraelskie, ale w marcu będziemy mieć ważną konferencję organizacji działającej na rzecz Izraela, w czerwcu do Warszawy przyjeżdża stu głównych sponsorów tej organizacji - powiedział.
- Jestem przekonany, że środowiska proizraelskie będą brać pod uwagę fakt, że Polska dotąd była najwierniejszym sojusznikiem Izraela w Unii Europejskiej. Nie sądzę, żeby Izrael chciał swoimi nerwowymi reakcjami stracić tego sojusznika - ocenił Bielan.
Stany Zjednoczone "rozczarowane"
Do decyzji prezydenta odniósł się bezpośrednio szef amerykańskiej dyplomacji Rex Tillerson. W dokumencie opublikowanym przez Departament Stanu USA napisał on, że "Stany Zjednoczone są rozczarowane tym, że polski prezydent podpisał ustawę wprowadzającą kary za przypisywanie zbrodni nazistowskich narodowi polskiemu".
Senator PiS Anna Maria Anders przyznała, że jeśli "sekretarz stanu USA Rex Tillerson wypowiada się o Polsce to mamy poważny problem". - Oni [Amerykanie - red.] mieli nadzieję, że pan prezydent nie podpisze tej ustawy - mówiła.
- To, o co ja się obawiam, to nie jest tylko polityka. Chodzi o to, że ja tak się staram, żeby były dobre stosunki między Polską a Ameryką ze względu na gospodarkę. Jeżeli Ameryka będzie uważała nas za kraj, gdzie nie ma wolności słowa, nie ma demokracji, to ludzie nie będą się Polską interesować. A muszą się interesować, muszą do nas przyjeżdżać - podkreślała.
Tymczasem ambasador Izraela Anna Azari powiedziała w programie "Kropka nad i", że strona izraelska miała nadzieję, że prezydent nie podpisze nowelizacji ustawy. Dodała, jednak, że decyzja o skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego to "jakieś drzwi, z których możemy zaczynać dialog".
Autor: mnd/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24