Brak mrozu i śniegu to nie tylko trudne warunki dla narciarzy i zakurzone sanki w piwnicy. To przede wszystkim totalna zmiana dla lokalnych ekosystemów, dla roślin i zwierząt. Jak w soczewce ten problem widać w polskich Tatrach. Czy to już czas, żeby z podręczników do przyrody powoli wykreślać informację o czterech porach roku? - Myślę, że możemy się zacząć nad tym zastanawiać - stwierdziła dr hab. Iwona Wagner, hydrolożka z Uniwersytetu Łódzkiego. Według niej chyba każdy już odczuwa zmiany i to, że np. trudno zarysować wyraźną wiosnę. - Bardzo często mamy do czynienia w ostatnich latach z tym, że zima jest bardzo łagodna, bardzo krótka, bez opadów śniegu albo z bardzo niewielkimi, i przechodzi od razu w bardzo wysokie temperatury. W tej chwili mamy taką sytuację - argumentowała ekspertka. - Wymykają nam się te schematy, które być może jeszcze uważamy za taką ramę, która do tej pory rządziła naszą pogodą - dodała dr Wagner. Według prof. Krzysztofa Świerkosza, z Państwowej Rady Ochrony Przyrody, być może dla człowieka zmiana czterech pór roku na dwie nie byłaby taka zła, bo mamy "bardzo duże zdolności adaptacyjne", ale dla świata przyrody taka zmiana byłaby już bardzo poważna. - Wręcz można by powiedzieć, że jest to katastrofa, ponieważ zwierzęta i rośliny nie są przystosowane w naszych warunkach klimatycznych do tak gwałtownych i szybkich zmian - mówił prof. Świerkosz.