Biadoliłem kiedyś nad niskim poziomem kulturalnej strony konkurencyjnego portalu. Usłyszałem, jak jesteś taki mądry, to sam spróbuj coś do kultury napisać. Broniłem się rękami i nogami, bo tzw. kulturę wolę oglądać, czytać i słuchać, a nie ją opisywać na papierze. Poza tym, kim ja jestem, by móc oceniać czyjąś twórczość. Skoro jednak, nabiadoliłem i spotkałem się z racjonalnym odbiciem piłeczki, napisałem.
Pierwszy raz w życiu, publicznie napisałem recenzję książki. Zbierałem się do tego kilka dni. Zawsze mi coś wypadało, a to pranie, a to wyjście w miasto, a to święta. Wszystko to były wymówki, bo tak naprawdę nie czułem się na siłach. Publicznie ocenić polityka, ustawę czy kolejny urzędniczy bubel – to ja rozumiem, chleb powszedni. Ocenić książkę, to zupełnie inna para kaloszy. W końcu jednak, w strugach potu, coś z siebie wyplułem. Jak mi wyszło, oceńcie sami "Spowiedź klienta Fryzjera".
Mam jednak małą nauczkę. Nie śmiej się brachu, z czyjegoś fachu, jeśli sam nie spróbujesz, jak ten fach smakuje.