W wieku 90 lat zmarła aktorka, pedagożka i pisarka Zofia Kucówna. Informację o śmierci artystki opublikowano na profilu Związku Artystów Scen Polskich na Facebooku. Krzysztof Zanussi mówił, że była aktorką jego pokolenia. - Podziwialiśmy ją jako zjawisko, takie zupełnie jakby z innej planety - wspominał reżyser, który współpracował ze zmarłą aktorką przy filmie "Spirala".
Zofia Kucówna znana była m.in. z ról w filmach "Wiano" Jana Łomnickiego, "Spirala" Krzysztofa Zanussiego i "Deszczowy lipiec" Leonarda Buczkowskiego, a także z seriali "Egzamin z życia" i "Dom nad rozlewiskiem". Artystka zmarła w sobotę w wieku 90 lat.
Informację o śmierci aktorki opublikowano na profilu Związku Artystów Scen Polskich na Facebooku. "Żegnamy Zofię Kucównę - znakomitą aktorkę, pedagożkę, autorkę książek, społeczniczkę. Dzisiaj opuściła swój ukochany Skolimów, miejsce bliskie jej sercu, któremu oddała swój czas i siły, o które troszczyła się przez całe lata, zarażając tym młode pokolenie swoich studentów, pozostawiając nas w smutku, żalu i zadumie" - czytamy.
Żegnamy Zofię Kucównę - znakomitą aktorkę, pedagożkę, autorkę książek, społeczniczkę. Dzisiaj opuściła swój ukochany...
Posted by Związek Artystów Scen Polskich on Saturday, April 6, 2024
Zofia Kucówna nie żyje
Zofia Kucówna urodziła się 12 maja 1933 roku w Warszawie. W 1955 roku ukończyła Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. W tym samym roku debiutowała w krakowskim Teatrze Młodego Widza - w widowisku "Ballady i romanse" według Adama Mickiewicza w reżyserii Haliny Gallowej. W Teatrze Młodego Widza występowała do 1957 roku, w latach 1957-59 należała do zespołu Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie. W kolejnych latach grała na scenach warszawskich: w Teatrze Powszechnym (1959-1964, 1966-1968), Teatrze Ateneum (1964-1965, 1982-1986), Teatrze Narodowym (1968-1982) oraz w Teatrze Współczesnym (1986-2006).
Dorobek telewizyjny Kucówny to kilkadziesiąt ról w Teatrze Telewizji, z którym zaczęła współpracę w 1959 roku. Jedną z jej pierwszych ról na małym ekranie była Manduła we fragmentach "Zawiszy Czarnego" Słowackiego w reżyserii Hanuszkiewicza (1959). Potem wystąpiła w jego następnych przedstawieniach, m.in. w "Białej" Adolfa Rudnickiego w roli Flory (1960), jako Zosia w "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza (1966) oraz tytułowa Panna Julia z dramatu Augusta Strindberga (1971). Oglądać ją można było także w "Egzaminie z życia", "Dwóch stronach medalu", "Domu nad rozlewiskiem".
Ma na swoim koncie kilkanaście ról filmowych. Pierwszą z nich zagrała w obyczajowym filmie Leonarda Buczkowskiego "Deszczowy lipiec" (1957). Potem była jeszcze m.in. Bronką w tragedii miłosnej "Wiano" Jana Łomnickiego (1963), Teresą w telewizyjnym dramacie obyczajowym "Bariery dźwięku" Zbigniewa Kuźmińskiego (1968) i lekarką Marią w "Spirali" Krzysztofa Zanussiego (1978). Wystąpiła w tytułowej roli w "Sabinie", psychologicznym filmie w reżyserii Kazimierza Tarnasa (1998).
Kucówna znana była także jako wykonawczyni piosenek m.in. z Kabaretu Starszych Panów i Agnieszki Osieckiej (śpiewała m.in. słynne "Kaziu, zakochaj się"), a także autorka książek "Zatrzymać czas" (1990, wznowiona w 2008 r.), "Zdarzenia potoczne" (1993), "Zapach szminki" (2000) oraz zbioru felietonów "Opowieści moje" (2000) i "Szara godzina" (2013). Przez wiele lat była wykładowczynią Akademii Teatralnej w Warszawie.
Olbrychski: miałem szczęście, że dane było mi spotkać kogoś tak niezwykłego
Zofię Kucównę wspominał w rozmowie aktor Daniel Olbrychski. Jak podkreślił, była jedną z najbliższych mu osób. - Jeszcze tydzień temu, w Wielkanoc, odwiedziłem ją w pięknym Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie, gdzie widywaliśmy się w ostatnim czasie dość regularnie. Zawsze było to dla nas obojga wielkim wzruszeniem i radością. Gdy ostatni raz trzymałem ją za rękę, Zosia już z wielkim trudem powiedziała: "wiesz Daniel, jakoś tak pogodnie mi się odchodzi" - powiedział.
Olbrychski podkreślił, że najpierw Kucówna była dla niego "idolem aktorki teatralnej". - Byłem w liceum i regularnie chodziłem do Teatru Powszechnego na Pradze, którego dyrektorem był Adam Hanuszkiewicz, a Zosia - główną aktorką. Pamiętam, że przyniosłem jej wtedy za kulisy czekoladę, bo nie miałem kwiatów. Występowała z Tadeuszem Janczarem w "Eurydyce". Nie wiedziałem, że minie parę lat i stanę naprzeciwko niej jako jej syn Hamlet w inscenizacji Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym. Zosia, starsza ode mnie zaledwie o 13 lat, przepięknie grała matkę. Przez cztery lata graliśmy "Hamleta" w Teatrze Narodowym i gościnnie w całej Europie. Wspomnienie tej sztuki i wspólnej gry towarzyszyło naszym spotkaniom w Skolimowie - stwierdził.
Dodał, że Kucówna była obdarzona również talentem pisarskim. - Jeden rozdział książki "Zapach szminki" poświęciła mnie i nazwała go "Daniel". Jako biografka, pisarka, wyrażała niesłychanie serdeczny i czuły stosunek do mnie. Ten rozdział jest jedną z najdroższych dla mnie pamiątek. Poczytuję sobie za wielkie szczęście w życiu, że dane było mi spotkać kogoś tak niezwykłego, w najwspanialszym okresie w historii Teatru Narodowego - gdy przewodził mu Adam Hanuszkiewicz. Kilka długich, pięknych lat 70. było naszym wspólnym, najpiękniejszym wspomnieniem - przyznał aktor.
Olbrychski zwrócił uwagę, że aktorka odeszła w piękny, wiosenny dzień. - Jeszcze kilka dni temu mówiłem jej: "wiesz, odwiedzę cię przed imieninami". Ale zamiast odwiedzin zostały mi w tej chwili te wspomnienia - podsumował.
Zanussi o Kucównej: podziwialiśmy ją jako zjawisko
Reżyser Krzysztof Zanussi zapytany o wspomnienia związane z Zofią Kucówną, zaznaczył, że była aktorką jego pokolenia. - Podziwialiśmy ją jako zjawisko, takie zupełnie jakby z innej planety, ona była tak różna od wszystkich aktorów swojego pokolenia i tak daleka od stereotypu aktorki, gwiazdy, którą była przecież - powiedział.
- Miałem okazję raz tylko, niestety, zaprosić ją do filmu, gdzie grała u mnie w "Spirali". Była to niezwykle sympatyczna i ciekawa współpraca, bo ona, mając taką milczącą dosyć rolę, samą swoją osobą już coś znaczyła i zderzała się z agresją mojego głównego bohatera, który mówił do ciężarnej kobiety: "Jak pani ma odwagę rodzić dziecko, które będzie żyło w tym upiornym świecie?". W niej była wiara w życie i dlatego ona mogła na to odpowiedzieć, że ma tę odwagę, że wie, co robi - wspominał Zanussi. Zaznaczył, że oczywiście to było fikcją.
- Przez całe lata - i z czasów, kiedy była razem z panem Hanuszkiewiczem, jak i potem, kiedy była już osobą zupełnie osobną i szalenie powszechnie cenioną, szanowaną, lubianą, coś w niej było takiego magnetycznego, że bardzo mi smutno dzisiaj, że już jej nie ma. Wydawało się, że takie osoby będą wiecznie - powiedział Zanussi.
Autorka/Autor: ek/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Wellman/Afa Pixx/PAP