"Wieloryb" Darrena Aronofskyego jest uniwersalną, wielowarstwową, wielowątkową opowieścią o wstydzie, poczuciu winy, żałobie i ludzkim niezrozumieniu. Mało tego. To bardzo przejmujący portret człowieka, który zrezygnował z siebie i swojego życia. To, co zachwyca w filmie, to brak jednoznaczności - nic tu nie jest dosłowne i oczywiste. Aronofsky, który dotychczas nie był kojarzony z czułością czy empatią, stworzył film, w którym każdy odnajdzie własne przeżycia. Historię na wskroś uniwersalną i aktualną, która uderza w najczulsze struny.
Każdy film Darrena Aronofskyego jest wydarzeniem, które budzi ciekawość na długo przed premierą. A gdy już trafi na duże ekrany, dzieli krytykę i publiczność. Nie zmienia to faktu, że twórca takich tytułów jak "Pi", "Requiem dla snu", "Zapaśnik" czy "Czarny łabędź" wypracował swój niezwykły poetycki język filmowy. Zdobywca Złotego Lwa za "Zapaśnika" w 2008 roku i nominowany do Oscara za najlepszą reżyserię ("Czarny łabędź") w 2011 roku, wrócił w ubiegłym roku z nową fabułą. Światowa premiera "Wieloryba" odbyła się w ramach Konkursu Głównego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Chociaż tytuł zebrał bardzo różne, czasem sprzeczne ze sobą recenzje, szybko stał się jednym z oscarowych faworytów.
"Wieloryb" jest uniwersalną, wielowarstwową, wielowątkową opowieścią o wstydzie, poczuciu winy, żałobie i ludzkim niezrozumieniu. Mało tego. To bardzo przejmujący portret człowieka, który zrezygnował z siebie i swojego życia. To, co zachwyca w filmie, to brak jednoznaczności - nic tu nie jest dosłowne i oczywiste. Scenariusz "Wieloryba" napisał Samuel D. Hunter na podstawie własnej sztuki teatralnej z 2012 roku o tym samym tytule. To właśnie fakt, że od samego początku czuć teatralność "Wieloryba", sprawia, że jest to film wyjątkowy.
Portret człowieka, który zrezygnował z siebie i swojego życia
Charlie (fenomenalny Brendan Fraser) jest nauczycielem języka angielskiego. Zajęcia prowadzi zdalnie, a swoim uczniom mówi, że ma zepsutą kamerę w komputerze i może jedynie łączyć się z nimi audio. Jak się okazuje, jest chorobliwie otyły. Ledwo jest w stanie się podnieść z kanapy, z ogromnym trudem porusza się przy pomocy balkonika rehabilitacyjnego.
Zamawia hurtowe wręcz porcje pizzy, hamburgerów i frytek, dostawcom zostawia pieniądze w oknie i prosi ich, żeby zostawiali zamówienia na werandzie. Z listonoszem kontakt ma jedynie przez drzwi. Jedyną osobą, obecną w jego życiu jest jego pielęgniarka i przyjaciółka Liz. Pewnego dnia zostaje przyłapany na masturbacji przez Thomasa - domokrążcy, należącego do kościoła "New Life". Charlie doznaje ataku serca, ale uparcie odmawia hospitalizacji, tłumacząc się, że nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i nie stać go na leczenie.
Pod adresem Aronofskyego pojawiły się głosy oburzenia. Reżyserowi zarzucano promowanie fatofobii oraz powielanie negatywnych stereotypów na temat osób chorobliwie otyłych. Trudno mi to zrozumieć. "Wieloryb" nie jest filmem o otyłości, która posłużyła Aronofskyemu i Hunterowi jedynie jako punkt wyjścia, środek artystyczny obrazujący samoizolację, zachowania autodestrukcyjne, za jakimi kryją się konkretne emocje, przeżycia i kondycja psychologiczna. Każda postać jest tu idealnie skrojona. Nie ma tu "zagrywania się" (czyli przesadnego, ekspresyjnego aktorstwa), co widać wyraźnie w sposobie gry Frasera - aktor emocje mógł wyrażać jedynie twarzą, mimiką.
Aronofsky, który dotychczas nie był kojarzony z czułością czy empatią, stworzył film, w którym każdy odnajdzie własne przeżycia. Historię na wskroś uniwersalną i aktualną, która uderza w najczulsze struny.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Monolith Films