Film, który błyskawicznie zyskał miano dzieła sztuki. Bo takiego spojrzenia na relację ojciec - córka (czy ogólniej ojciec - dziecko) nie było. A to, z jaką uważnością i uczciwością Szkotka Charlotte Wells zobrazowała człowieka w depresji, powinno trafić do filmowych podręczników.
“Aftersun” to kameralne, poruszające i niezmiernie ciepłe, a jednocześnie smutne dzieło sztuki. Niezwykły debiut fabularny Charlotte Wells stał się perłą Tygodnia Krytyków Festiwalu Filmowego w Cannes 2022. Doceniony tam Nagrodą Jury sekcji, w następnych miesiącach zaczął podbijać serca krytyków i publiczności kolejnych festiwali. Wells otrzymała jedną z najważniejszych amerykańskich nagród kina niezależnego - Gotham Award - za przełomową reżyserię. Nic dziwnego. Szkotka już wcześniej zwracała na siebie uwagę wrażliwością i wizjonerskim podejściem do uniwersalnego języka filmowego, w który tchnęła odrobinę świeżości.
Wells w scenariusz wplotła sporą część własnego bagażu emocjonalnego i tematycznie nawiązała do swojego debiutanckiego krótkiego metrażu "Tuesday" z 2015 roku, w którym również przyglądała się postaci młodego rodzica.
"Aftersun". O czym jest film?
Akcja "Aftersun" dzieje się w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku na tureckiej riwierze. Tuż przed swoimi 31. urodzinami Calum przylatuje tu z 11-letnią córką Sophie. To z jej perspektywy poznajemy całą historię i razem z nią próbujemy zrozumieć kolejne wydarzenia.
Oczywiście, "Aftersun" przywołuje wiele skojarzeń. "Debiutanci", "Spadkobiercy", "Był sobie chłopiec", "C'mon, C'mon" - to tylko niektóre z nich. Ale takiego spojrzenia na relację ojciec - córka (czy ogólniej ojciec - dziecko) nie było. Wells z ogromną delikatnością i rozwagą zderza ze sobą wyobrażenie Sophii o Calumie oraz to, kim jest w rzeczywistości. Trzydziestolatek zaś stara się zapewnić córce wszystko, co najlepsze, tworzyć z nią wspólne niezapomniane wspomnienia. Jednocześnie nie chce dać jej odczuć, że zmaga się z problemami finansowymi, brakiem pracy oraz stanami depresyjnymi po rozstaniu z jej matką. Zresztą to, z jaką uważnością i uczciwością reżyserka zobrazowała człowieka w depresji, powinno trafić do filmowych podręczników.
Z perspektywy warsztatowej Wells bawi się najróżniejszymi stylistykami, próbując jak najwierniej odtworzyć klimat lat 90. Przede wszystkim w lekki sposób tworzy rezonujący na długo obraz tacierzyństwa, wyidealizowanej relacji młodego rodzica z dzieckiem, które widzi i rozumie znacznie więcej, niż dorosłym się wydaje.
Szkotka nie osiągnęłaby tak fenomenalnego efektu bez odtwórców głównych ról. Paul Mescal (nominowany do Oscara za główną rolę męską), który zachwycił rolą w serialowym majstersztyku "Normalni ludzie", kolejny raz w swojej karierze chwyta za serce i nie puszcza do ostatniej sceny. A wcielająca się w 11-letnią Sophie Frankie Corio, która pokonała ponad 800 kandydatek do tej roli, zasługuje na wyraz najszczerszego podziwu. Oby rozważnie rozwijała swój talent.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: M2 Films