Liczba potwierdzonych przypadków małpiej ospy w Wielkiej Brytanii dobiła do 118. Eksperci podejrzewają, że choroba nie pojawiła się na Wyspach dopiero w tym roku, ale że nierozpoznana krąży w społeczeństwie już od kilku lat.
Małpia ospa spotykana była do tej pory głównie w zachodniej i środkowej Afryce. W ostatnim miesiącu jednak liczne jej przypadki zaczęły się pojawiać w ponad 20 krajach spoza tego regionu. Najwięcej w Wielkiej Brytanii.
Naukowcy próbują dociec, co stoi za tak nagłym wzrostem liczby zachorowań poza Afryką. Wielu z nich przypuszcza, że choroba rozprzestrzeniała się nierozpoznana już od 2018 r. W latach 2018-2019 na Wyspach odnotowano cztery jej przypadki, a w roku 2021 kolejne trzy. Wszystkie dotyczyły osób przyjeżdżających z Nigerii.
Genetyczne badania wirusa pozyskanego od tegorocznych pacjentów wykazały duże podobieństwo do wirusa, który zaatakował chorych w Wielkiej Brytanii, Singapurze i Izraelu w 2018 i 2019 r. Stwierdzone w najnowszych próbkach mutacje mogły wykształcić się w czasie, gdy wirus roznosił się na niewielką skalę.
Pierwszy oficjalny przypadek małpiej ospy na Wyspach w tym roku to pacjent przybyły z Nigerii 4 maja. Wiele jednak wskazuje na to, że pewna liczba osób w Wielkiej Brytanii chorowała już wcześniej. Gdy 14 maja brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia (UKHSA) opublikowała zdjęcia objawów charakterystycznych dla małpiej ospy, lekarze z klinik wenerologicznych uświadomili sobie, że choroba może dotyczyć niektórych ich pacjentów. I rzeczywiście, wyniki testów na małpią ospę w tych przypadkach okazały się pozytywne. Wcześniejsze badania pod kątem najpowszechniejszych przypadłości niczego nie wykazały, więc podejrzewano rozsiane zakażenie gonokokowe - infekcję bakteryjną.
Gdyby nie zaalarmowano placówek zajmujących się zdrowiem seksualnym, być może nie mówilibyśmy teraz o nagłym wzroście zachorowań. Takiego scenariusza nie wyklucza chociażby prof. Marc Van Ranst, wirusolog z Uniwersytetu Lowańskiego w Belgii. Cytowany przez "Guardiana", przyznaje też: - Wiemy, że przewlekła [małpia ospa] nie jest prawdopodobna, a to oznacza, że miał miejsce łańcuch zarażeń, który ewidentnie nie został wykryty.
Przyczyną nagłego wzrostu liczby chorych... pandemia koronawirusa?
Jak to możliwe? Odpowiedzialna za to miałaby być pandemia COVID-19. W lockdownie ludzie rzadziej odwiedzali lekarzy, a uwaga wszystkich skupiona była raczej na objawach takich jak kaszel czy utrata węchu i smaku. - Między rokiem 2019 a 2020 nikt w Europie nie myślał o małpiej ospie w kontekście zgłaszanej przez pacjentów wysypki. A jeśli system przegapi pojedynczy przypadek, oczywiście stwarza to okazję do przenoszenia [choroby] z osoby na osobę - mówi wirusolog i doradca nigeryjskiego rządu prof. Oyewale Tomori. I zwraca uwagę, że nagły wzrost zachorowań nastąpił w czasie, gdy ludzie znów zaczęli często spotykać się w większym gronie i wchodzić ze sobą w bliższy kontakt. Tomori podkreślił jednak zarazem, że aby w pełni zrozumieć sytuację, potrzeba więcej danych.
Podobnego zdania jest prof. David Heymann, który przewodzi grupie ekspertów WHO ds. chorób zakaźnych. Teorię o rozprzestrzenianiu się wirusa na Wyspach w ukryciu przez ostatnie 2-3 lata uważa za prawdopodobną, ale zastrzega, że jest to tylko jedna z wielu hipotez, które wymagają dalszego zbadania, nim zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konkluzje.
WARTO WIEDZIEĆ >> Małpia ospa - co to za choroba? Jakie są objawy?
Źródło: The Guardian