- Po modzie na wieczorki panieńskie i kawalerskie, przyszła do Polski moda na... imprezy rozwodowe. Pierwsze tego typu party zaczął organizować jeden z krakowskich klubów - informuje "Gazeta Krakowska".
Choć pomysł wydaje się kontrowersyjny, zainteresowanych takim zakończeniem małżeństwa przybywa. Zwolennicy rozwodowej zabawy są przekonani, że ma ona terapeutyczną moc. "To przecież świętowanie nowego początku życia" - przekonuje właścicielka krakowskiego klubu Astart Beata Kupczyk.
Pomysł na imprezy rozwodowe zrodził się w klubie spontanicznie. "Obserwowaliśmy przychodzących do naszego lokalu adwokatów z klientami albo rozwodników, którzy po rozprawie upijali się na smutno. Postanowiliśmy im jakoś pomóc, rozweselić, otworzyć na nowych ludzi" - mówi.
Jak czytamy w dzienniku, czasami imprezy udają się tak znakomicie, że nowozawiązane znajomości, skutkują dwiema kolejnymi imprezami: kawalerskimi i panieńskimi.
Menadżerka klubu Monika Mrugalska dodaje, że od chwili umieszczenia imprez dla rozwodników w ofercie, telefonów w tej sprawie jest bez liku. Jednak odważnych, decydujących się na organizację imprezy jest trochę mniej.
W scenariuszu imprezy rozwodowej po krakowsku jest zabawa do białego rana z atrakcjami. Goście bawią się przy romantycznej, bądź dyskotekowej muzyce. Mogą też zamówić w prezencie dla rozwodnika występy tancerzy go-go, taniec brzucha lub balet. W darze od klubu bohater wieczoru może otrzymać szampana lub wymyślnego drinka.
Źródło: Gazeta Krakowska