Tusk o kolejnych krokach w sprawie Ziobry. "Normalna praktyka. Czego oni kwilą?"

pap_20251002_082
Wywiad Donalda Tuska w "Gazecie Wyborczej"
Źródło: Gazeta Wyborcza
Od kilkudziesięciu dni z kręgów PiS słyszę wręcz, że wynająłem zabójców, którzy mają Zbigniewa Ziobrę zamordować. Oni nigdy nie mieli hamulców, byli w stanie powiedzieć najohydniejsze rzeczy, bo tak naprawdę to są obrzydliwe typy - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" premier Donald Tusk, odnosząc się do zarzutów polityków PiS po wyrażeniu zgody przez Sejm na zatrzymanie i tymczasowy areszt byłego ministra sprawiedliwości.
Kluczowe fakty:
  • Premier Donald Tusk mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" m.in. o relacjach z prezydentem Karolem Nawrockim, wyborach parlamentarnych w 2027 roku, śledztwie w sprawie Zbigniewa Ziobry oraz wojnie w Ukrainie.
  • Szef rządu powiedział, że jeśli prokuratura i sąd podejmą decyzję, aby "Ziobro siedział, to będzie siedział".
  • Tusk ocenił, że Nawrocki nie podpisał nominacji dla funkcjonariuszy służb tylko dlatego, że wniosek składa rząd.
  • Premier mówił także o "czterogłowej konstelacji Braun-Mentzen-Kaczyński-Nawrocki" oraz współpracy z koalicjantami.
  • Tusk przekonywał też o konieczności wsparcia dla Ukrainy i znaczeniu NATO dla bezpieczeństwa Polski.

Szef rządu w wywiadzie dla "Wyborczej" mówił m.in. o decyzji prokuratury ws. zatrzymania i tymczasowego aresztu dla byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry

- Ja bym bardzo chciał, żeby wszyscy, którzy naprawdę myślą o Polsce jako o swoim domu, swojej ojczyźnie, myśleli o niej jako o prawdziwej republice. W prawdziwej republice są instytucje, które zajmują się tym, co do nich należy. Jeśli prokuratura, a później sąd uznają, że Ziobro ma siedzieć, to będzie siedział. Jeśli będą musieli badać te sprawy 10 lat, to będą badali 10 lat. I politykom nic do tego. Na tym polega prawo i sprawiedliwość - mówił Tusk. Zaprzeczył też, aby minister sprawiedliwości Waldemar Żurek łamał w tej kwestii prawo. 

Tusk o zatrzymaniu i areszcie: to normalna praktyka, czego oni kwilą?

Szef rządu odnosząc się do kwestii tego, że Ziobro zmaga się z chorobą onkologiczną podkreślił, że "w Polsce każdy, również aresztowany, w razie potrzeby może liczyć na opiekę lekarską". "Polityków nie można traktować łagodniej niż innych obywateli" - dodał.

"Od kilkudziesięciu dni z kręgów PiS słyszę wręcz, że wynająłem zabójców, którzy mają Ziobrę zamordować. Oni nigdy nie mieli hamulców, byli w stanie powiedzieć najohydniejsze rzeczy, bo tak naprawdę to są obrzydliwe typy. Nie tylko kradli, łamali ludziom kariery, szkalowali, doprowadzili do tego, że chłopak - nastolatek - odebrał sobie życie. Powoli, bo powoli, prokuratura prowadząc śledztwo, zdobyła dowody, chce postawić zarzuty, wnioskuje o uchylenie immunitetu. Nikomu nie pozwalam na żadne niepraworządne szarże. To normalna praktyka, czego oni kwilą?" - zastanawiał się premier.

Ocenił, że wrażenie "jakiejś nadzwyczajnej surowości może brać się z tego, że minister Adam Bodnar był o wiele bardziej powściągliwy i stawiał raczej na zmiany systemowe, do których potrzebny był współpracujący prezydent". "Nie udało się, podpis prezydenta jest niemożliwy, więc sięgnąłem po człowieka z innym temperamentem, który będzie szedł w ramach prawa, ale krótszymi ścieżkami" - wskazał Tusk.

Tusk o Nawrockim: celowo i świadomie dewastuje tę przestrzeń

Tusk komentował w "GW" napięte relacje z prezydentem Karolem Nawrockim.

"Mam wrażenie bliskie pewności, że prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną. Ostatnie tygodnie potwierdzają to dość dobitnie. Mówię o tym, ponieważ jako premier mam bardzo wiele obowiązków, które czasami wymagają współpracy z prezydentem. Natomiast prezydent nie ma praktycznie żadnych obowiązków wymuszających współpracę z rządem. Więc dobrze, niech relacje polityczne pozostaną tam, gdzie są, w bardzo odległych miejscach, natomiast zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem" - powiedział premier.

Jak dodał, Nawrocki "celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń", ale - jak zaznaczył Tusk - to nie on na tym traci, tylko państwo. Premier jako przykład podał wręczane 11 listopada nominacje oficerskie dla funkcjonariuszy służb specjalnych. W piątek Tusk poinformował, że prezydent Karol Nawrocki zablokował ponad 100 nominacji oficerskich w ABW i SKW. Od tego czasu Pałac Prezydencki i KPRM wymieniają się wzajemnymi oskarżeniami w mediach społecznościowych.

"Nawrocki odmówił podpisu pod nominacjami na pierwszy stopień oficerski. Tylko dlatego, że wnioski zgłasza rząd. Ci młodzi ludzie mają po dwadzieścia parę lat, uczyli się, chcą służyć Ojczyźnie. W Święto Niepodległości z winy prezydenta nie dostaną nominacji" - mówił.

Premier ocenił też, że największym przegranym ostatnich wyborów prezydenckich nie jest Rafał Trzaskowski, ale lider PiS Jarosław Kaczyński.

"Prezydent Nawrocki z oczywistych względów jest bardziej perspektywiczny niż Jarek. Nie chodzi mi tylko o wiek, choć biologia ma znaczenie, ale o polityczny kalendarz. Przed Nawrockim jest pięć lat. Jak na polską politykę, to szmat czasu. A największym problemem Kaczyńskiego jest fakt, że (Grzegorz) Braun i Sławomir Mentzen ewidentnie krążą wokół Nawrockiego i traktują go jako ewentualnego lidera - czy może lepiej patrona - takiej większej prawicowej całości" - mówił Tusk w wywiadzie.

Zdaniem premiera, prezydentura w Polsce dawno przestała być żyrandolowa, ponieważ - jak mówił - "paradoksalnie - najsłabszy prezydent w naszej najnowszej historii, Andrzej Duda, poprzez różne dziwne układy i targi z PiS, otrzymał ustawowo dodatkowe kompetencje".

"To, plus różne interpretacje konstytucji i ustaw wynikających z wieloletniej praktyki, daje prezydentowi realną możliwość psucia, wpływania, blokowania. Niestety, Karol Nawrocki już zaczął z tego bardzo obficie korzystać, wiedząc, że nie ponosi odpowiedzialności za codzienne rządzenie - czyli za decyzje, które czasami budzą niechęć ludzi. Ma więc strategicznie bardzo wygodną pozycję" - powiedział szef rządu.

Tusk: za dwa lata staniemy przed absolutnie fundamentalnym wyborem

Szef rządu mówił również o wyborach parlamentarnych w 2027 roku. Podkreślił, że jako premier odpowiada za całą koalicję 15 października i "nasze działania, ze wszystkimi tego dla mnie negatywnymi konsekwencjami" – dodał. Zaznaczył też, że w wyborach będzie odpowiadał za wynik Koalicji Obywatelskiej. "Więc ja swoje zadanie wykonam i w 2027 roku wygramy. Wiem, jak to zrobić i na pewno to zrobię" - powiedział.

Dopytywany, co się stanie, gdy okaże się, że tak jak pokazują sondaże, jedynym możliwym partnerem do koalicji jest Konfederacja, Tusk powiedział, że słyszy, iż ludzie mówią: przegrali, wina Tuska, wina Trzaskowskiego. "Musimy ich przekonać, że warto spróbować jeszcze i jeszcze raz, że nie można się poddawać" - dodał.

Zaznaczył też, że dotrą do ludzi z "tym prawdziwym, najgłębszym przekazem – że wybory mają znaczenie, bo tak naprawdę wybiera się nie te czy inne nazwiska, ale kraj, w jakim będzie się żyło".

Szef rządu ocenił, że za dwa lata znowu staniemy przed tym wyborem, "absolutnie fundamentalnym". "Jeśli ludzie wybiorą czterogłową konstelację Braun-Mentzen-Kaczyński-Nawrocki, to ten wybór będzie wiele mówić o nas wszystkich – nie tylko o wyborcach, również o nas, liderach, ministrach, politykach tej koalicji. Ale to nie jest przesądzone. Polek i Polaków, którzy widzą niedociągnięcia, są zniechęceni, ale gdy otworzą szerzej oczy, pomyślą: nie, to będzie koszmar, nie chcemy Polski podzielonej między Brauna, Mentzena, Kaczyńskiego i Nawrockiego, jest więcej" - powiedział.

Tusk podkreślił także, że wielki potencjał tych ludzi "trzeba dostrzec, nie zmarnować i zmobilizować w dniu wyborów". "Podejmuję się tego zadania" - dodał.

Tusk o współpracy z Polską 2050: wymaga sporo serdecznej cierpliwości

Tusk odniósł się także do sytuacji w koalicji rządzącej. Zaznaczył, że siłą wiodącą w rządzie jest Koalicja Obywatelska. "Co nie znaczy, że nie należy - tyle, ile się da - budować na wzajemnym zaufaniu i częściowej wspólnocie poglądów. I w naszej koalicji tak też się dzieje" – powiedział.

"Moja współpraca z liderem partii, która jest bardzo różna od KO – mówię o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu i PSL – opiera się właśnie na zaufaniu. Uważamy siebie za ludzi przyzwoitych, lojalnych, nigdy siebie nie oszukiwaliśmy. To rzadkość nie tylko w polskiej polityce. I przy pełnej świadomości konfliktu interesów, tradycji, metod postępowania – bo jesteśmy bardzo różni – mam wrażenie, że rozumiemy proporcje, hierarchię" - zaznaczył w wywiadzie.

Dopytywany o Lewicę i Polskę 2050, Tusk wskazał, że Lewica w sensie politycznym okazała się bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym partnerem. "Trudnym, wymagającym i czasami z pomysłami, od których mi włosy na głowie stają, kiedy myślę, ile by kosztowała ich realizacja – ale są obliczalni" - dodał.

Z kolei Polska 2050 to - jak ocenił - środowisko po niełatwych przejściach. "Muszą się na nowo samookreślić, szukają pomysłu. To zrozumiałe" - dodał. "Wiem, że współpraca z niektórymi jej reprezentantami wymaga z mojej strony sporo takiej serdecznej cierpliwości" – przyznał premier.

Tusk: nie jesteśmy pewni, jak będą wyglądały następne kroki Trumpa

Tusk poruszył w "GW" kwestię wsparcia dla Ukrainy. Podkreślił, że od wybuchu pełnoskalowej wojny u naszego wschodniego sąsiada, Polska stała się z różnych powodów państwem kluczowym i musimy to wykorzystać w wymiarze strategicznym, w długoterminowej perspektywie.

Dodał, że geopolityczna przyszłość Polski "będzie wyglądać naprawdę dobrze, jeśli Ukraina nie przegra i jeśli uda nam się przełamać tę historyczną polsko-ukraińską niechęć". "Zbudowanie mocnych, przyjaznych relacji partnerskich z suwerenną Ukrainą, rzecz jasna pilnując naszych interesów, to dla Polski wielka szansa" - ocenił Tusk.

Jak zaznaczył, to dlatego musimy być skoncentrowani na pomocy Ukrainie, ponieważ gdyby przegrała wojnę, sytuacja Polski radykalnie zmieniłaby się na gorsze. "Choć tutaj też jestem umiarkowanym optymistą. Nie ma żadnego obiektywnego powodu, by Ukraina miała przegrać" - oświadczył.

Szef rządu mówił też o incydencie z nocy z 9 na 10 września, kiedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Jak ocenił, był to punkt zwrotny konfliktu. Odnosząc się do decyzji o zestrzeliwaniu dronów powiedział, że "to nie było łatwe, nikt nie chce przecież przesadnie reagować i rozpętać niechcący trzecią wojnę światową", ale - jak zaznaczył - nie ma najmniejszej wątpliwości, że "ustępowanie, tolerowanie prowokacji, do niczego dobrego nie prowadzi".

Premier podkreślił też w wywiadzie, że NATO jest dla Polski absolutnie kluczowe. Zaznaczył jednocześnie, że "mamy wprawdzie turbulencje, nie jesteśmy pewni, jak będą wyglądały następne kroki administracji Donalda Trumpa". Jak mówił Tusk, naszymi sojusznikami są Amerykanie, którzy obecnie mają 10 tysięcy żołnierzy w Polsce, ale także nasi sąsiedzi, którzy są w Sojuszu.

OGLĄDAJ: Lodówki, garnki, patelnie. Ziobryści i "ich" Fundusz
pc

Lodówki, garnki, patelnie. Ziobryści i "ich" Fundusz

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: