- W tym roku w Stawie Koziorożca nie stwierdzono obecności czebaczka amurskiego. Spadek liczby schwytanych raków gatunków obcych także napawa optymizmem.
- W Jeziorku Czerniakowskim zespół badawczy realizujący nie stwierdził jak dotąd ani jednego osobnika sumika karłowatego, co może być potwierdzeniem stosunkowo dużego udziału rodzimych gatunków ryb drapieżnych.
- W Kanale Piaseczyńskim nie było już tak dobrze. Rodzime ryby reprezentowane były przez osiem gatunków, które łącznie stanowiły zaledwie 21,8 procenta wszystkich odłowionych ryb i raków. Reszta to już gatunki inwazyjne. Za rok może być jednak znacznie lepiej.
- Obecność inwazyjnych gatunków obcych (IGO) może mieć nieodwracalny wpływ na polską przyrodę.
Od kilku lat prowadzone są odłowy gatunków obcych w Stawie Koziorożca (Włochy) i w Jeziorku Czerniakowskim (Mokotów). We Włochach mają na celu eliminację raków pręgowatych, raków luizjańskich, trawianek i czebaczków amurskich. Są prowadzone we współpracy z dzielnicą. Teraz pracownicy RDOŚ w Warszawie skontrolowali realizację tych działań.
"W tym roku nie stwierdzono obecności czebaczka amurskiego, co może wskazywać, że dotychczasowe działania zaradcze odnoszą pozytywny skutek. Spadek liczby schwytanych raków gatunków obcych także napawa optymizmem - w trakcie kontroli nie złapano żadnego raka luizjańskiego i tylko 11 osobników raka pręgowatego. Jednocześnie zaobserwowano stosunkowo dużą populację okonia (ryby drapieżnej), który żerując m.in. na larwach raków, skutecznie zmniejsza ich populację" – wyjaśniła warszawska Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
W trakcie kontroli zaobserwowano jednak wyjątkowo niski stan wody w zbiorniku, wynikający z panującej w tym roku suszy, który utrudnia realizację prac.
"Ani jednego sumika karłowatego"
Z kolei w rezerwacie przyrody Jeziorko Czerniakowskie prowadzone są działania związane z odłowem raków pręgowatych i sumików karłowatych.
"I tutaj są powody do optymizmu. Zespół badawczy realizujący działania nie stwierdził jak dotąd ani jednego osobnika sumika karłowatego, co może być potwierdzeniem stosunkowo dużego udziału gatunków ryb drapieżnych" – przekazała stołeczna RDOŚ.
Dodając, że prawdopodobnie pozytywny wpływ ma prowadzone od lat zgodnie z planem ochrony zarybianie Jeziorka Czerniakowskiego szczupakiem i duży udział okonia. To ryby drapieżne, które żywią się m.in. rakami i mniejszymi rybami.
"Po zakończeniu prac w 2025 r. i przedstawieniu ich wyników przeprowadzona zostanie analiza pod kątem konieczności podejmowania działań w tym obszarze w przyszłości, ich metod oraz terminów. Być może w kolejnych latach nacisk zostanie położony na poprawę warunków hydrologicznych poprzez odpowiednie zasilanie akwenów czy też ich zarybianie odpowiednimi gatunkami ryb (np. okoniem) zamiast bezpośredniej eliminacji IGO" – wyjaśniła RDOŚ.
Lista inwazyjnych gatunków obcychKanał Piaseczyński opanowany przez obcych
Mniej optymistycznie wyglądają dane po odłowach w Kanale Piaseczyńskim w Warszawie. Tam rodzime gatunki stanowiły nieco ponad 20 procent. Na czas odłowu Kanał Piaseczyński został podzielony na dwie części dzięki zablokowaniu przepustu pod ulicą Myśliwiecką. Gdy odłów dobiegł końca, woda z części objętej pracami została przepompowana do drugiej, a następnie odwrotnie.
"Odłowiliśmy łącznie 3354 ryby i raki należące do 15 gatunków. Gatunki rodzime reprezentowane były przez osiem gatunków ryb, które łącznie stanowiły 21,8 procent wszystkich odłowionych ryb i raków. Gatunki obce reprezentowane były przez sześć gatunków ryb i jeden raka (inwazyjny rak pręgowaty), a stanowiły łącznie 78,2 procent wszystkich odłowionych ryb i raków" - poinformował na Facebooku "Łowca Obcych", czyli Rafał Maciaszek z Instytutu Nauk o Zwierzętach SGGW w Warszawie.
Najliczniejszym gatunkiem był inwazyjny sumik karłowaty - 2398 odłowionych ryb (71,5 procent wszystkich). Na drugim miejscu znalazł się rodzimy krąp (18,9 procenta, co oznacza, że pozostałe siedem rodzimych gatunków ryb stanowiło łącznie 2,9 w procenta wszystkich odłowionych ryb i raków). Kolejne miejsca zajęły inwazyjne gatunki obce takie jak: babka szczupła (3,4 procenta) i babka rurkonosa (2,3 procenta). Wśród gatunków obcych odłowiono również pojedyncze osobniki karasia srebrzystego, babki łysej i karpia.
"Rodzime gatunki ryb drapieżnych (sandacz, okoń, jazgarz, sum europejski, boleń) stanowiły łącznie 1,4 procenta wszystkich odłowionych ryb i raków. Najliczniej występował sandacz (0,6 procenta). Wyniki te wyraźnie wskazują na dominację gatunkach obcych, które szczególnie łatwo odnajdują się w środowisku zmienionym przez człowieka jakim jest Kanał Piaseczyński. Szereg rodzimych ryb drapieżnych jest obecna w tym akwenie, ale występują one nielicznie. Ich kondycja - w szczególności w przypadku suma europejskiego, sugeruje, że wyraźnie przegrywają one konkurencję. U wszystkich gatunków rodzimych ryb stwierdzono jedynie pojedyncze osobniki młodociane, co sugeruje, że są one najpewniej wyżerane przez sumika karłowatego zanim osiągną 'bezpieczny' rozmiar. Oznacza to, że niemalże wszystkie osobniki należące do rodzimych gatunków to ryby o większych rozmiarach, zbyt dużych dla sumika. Dotyczy to również karpia i karasia srebrzystego" – dodał we wpisie.
Odłowione rodzime gatunki ryb zostały bezpiecznie przetransportowane do części kanału, w której w trakcie prowadzonych prac pozostała woda. Inwazyjne gatunki obce ryb i raków zostały przekazane (już martwe), jako pokarmu do ośrodków rehabilitacji zwierząt i ogrodów zoologicznych (m.in. dla wydr i rybożernych ptaków). Część ryb i raków została pobrana na potrzeby dodatkowych badań naukowych, w tym do oceny zanieczyszczeń środowiska oraz występowania inwazyjnej dżumy raczej.
Efekt może być widoczny już za rok
Jak informuje "Gazeta Wyborcza" wyłowienie inwazyjnych ryb to nie koniec projektu nad Kanałem Piaseczyńskim. Teraz ekipa "Łowcy Obcych" będzie prowadzić regularnie nadzór przyrodniczy, czyli monitorować zbiornik, żeby obserwować jakie zmiany w nim zachodzą. A tegoroczna akcja wiele może zmienić. Przykładem mogą być inne miejsca.
Wyłowienie ponad 10 tysięcy ryb tylko jednego inwazyjnego gatunku czebaczka amurskiego w stawie pod wodozbiorem Marconiego w Ogrodzie Saskim bardzo szybko przyniosło efekty
"Po raz pierwszy w stawie zaobserwowaliśmy tysiące kijanek ropuchy zielonej, która od lat próbowała odbić ten akwen. Pamiętam je tam jeszcze z dzieciństwa, potem przez lata albo nie było płazów, albo występowały nielicznie. Były pokarmem wprowadzonych tam bezmyślnie ryb. A teraz wróciły" - powiedział „Gazecie Wyborczej” Rafał Maciaszek.
Duże szanse na powrót płazów ma też staw w Parku Ujazdowskim, który jest jednym z warszawskich stanowisk objętej ochroną traszki zwyczajnej. Przeprowadzone jesienią odłowy potwierdziły, że nie występuje tam już czebaczek amurski, którego skutecznie odłowiono.
Jak będzie w Kanale Piaseczyńskim, dowiemy się za rok.
Nie tylko w wodzie, także na lądzie
Pracownicy Zarządu Zieleni, w związku z obserwowanym zagrożeniem regularnie usuwają samosiewy bożodrzewu gruczołkowatego, także te, które osiągnęły już znaczne rozmiary.
Bożodrzew gruczołkowaty (Alianthus altissima) od 2012 r. znajduje się na liście inwazyjnych gatunków obcych (IGO) stwarzających zagrożenie dla UE, rozpowszechnionych na szeroką skalę. Pochodzi z Chin i Wietnamu Północnego, a jego obecność w Polsce jest wynikiem sztucznego wprowadzenia. Obecnie bożodrzew zajmuje w Polsce głównie siedliska przekształcone przez człowieka, ale istnieje realne niebezpieczeństwo, że przekroczy granice terenów miejskich i przeniknie do ekosystemów o charakterze naturalnym, szczególnie dolin rzecznych.
Drzewo to ze względu na silny wzrost korzeni niszczy nawierzchnie, infrastrukturę kanalizacyjną i fundamenty budynków. Bożodrzew rozmnaża się przez wysiew nasion oraz poprzez odrosty korzeniowe. Dorosłe drzewo produkuje 200-300 tysięcy nasion. Roślina ta ma wyjątkowe zdolności do regeneracji i rozprzestrzeniania.
"Niskie temperatury i długie zimy stanowią czynnik ograniczający jego rozprzestrzenianie i wzrost młodych siewek. Ze względu na wysokie temperatury zimą w ostatnich latach obserwujemy na terenie Warszawy znaczne rozprzestrzenienie się osobników tego gatunku" - poinformowano w komunikacie Zarząd Zieleni. "W związku z obserwowanym zagrożeniem regularnie usuwamy samosiewy tego gatunku, także te, które osiągnęły już znaczne rozmiary. Na usunięcie bożodrzewu nie jest wymagane zezwolenie, niezależnie od jego stanu zdrowotnego czy wieku" - dodano.
Autorka/Autor: pop
Źródło: PAP/tvnwarszawa.pl/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: RDOŚ Warszawa