Jakoś tak już jest, że jak człowiek ma wolne to się bardziej namęczy niż w normalny dzień roboczy. Bo przecież jak dzień wolny wypada w tygodniu, to wreszcie jest czas, żeby… odpocząć? Ależ skąd.
To wreszcie jest czas, żeby: - zetrzeć kurze, bo koloru mebli już nie widać - zrobić pranie zanim – jak w Reducie Ordona – „ręka długo i głęboko szukała, nie znalazła i (Mazur) pobladnął”: czystych koszul nie ma! - wypełnić PIT, bo Skarb Państwa czeka i długo czekać nie będzie - załatwić zaległe sprawy urzędowe - umyć lodówkę - zrobić zakupy, żeby do czystej już lodówki mieć co włożyć - wyczyścić auto, bo dzieci „brudas” piszą - napisać bloga…
Chciałem iść na rower, ale zabrakło dnia i zapadł zmrok. Dobrze, że jutro też mam wolne. Będę mógł umyć okna! Tytuł dzisiejszego wpisu to włoskie określenie na „słodkie nieróbstwo”. „Dolce” to może i dziś było. „Far Niente” – chyba jednak nie. Z tymi oknami to jednak trochę przesadziłem. Poczekam do niedzieli – wtedy narzeczona nie pracuje. Niech poczuje, co to wolne!