Informację w poniedziałek rano - w rozmowie z reporterem TVN24 Wojciechem Skrzypkiem - potwierdziła rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Karolina Gałecka. Przekazała, że doszło do "incydentu" w Puławach, służby pracują na miejscu.
Jak podała lubelska policja, do zdarzenia doszło w niedzielę po godzinie 21. "Nikt nie odniósł obrażeń. Jak wstępnie ustaliliśmy, w jednym z wagonów doszło do wybicia szyb - najprawdopodobniej przez uszkodzoną linię trakcji. Na miejscu, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Puławach, policjanci wykonują czynności. Obecni są także funkcjonariusze KWP w Lublinie, Centralnego Biura Śledczego Policji oraz Delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Lublinie" - napisała lubelska policja.
Reporterka TVN24 Małgorzata Mielcarek usłyszała od policji również, że uszkodzenie tej sieci trakcyjnej było działaniem celowym. Nie wiadomo jednak, czy można łączyć to ze zdarzeniem w województwie mazowieckim, do którego doszło wcześniej na tej samej linii kolejowej.
PKP PLK: najpierw zgłoszenie kradzieży, później wykrycie elementu przy torze
"Dzisiaj w nocy podczas sprawdzania stanu sieci trakcyjnej na odcinku Puławy Azoty - Zarzeka, po zgłoszonej wcześniej kradzieży liny jezdnej, służby techniczne PLK SA wykryły kolejny element znajdujący się przy torze, który mógł być powiązany z wcześniejszym zdarzeniem na odcinku Sobolew - Życzyn. Natychmiast zabezpieczono miejsce i powiadomiono służby. Na miejscu pracuje pociąg sieciowy. Ruch pociągów odbywa się po jednym torze. Ze wstępnych deklaracji wynika, że naprawa potrwa do wieczora" - przekazał po godzinie 13 zespół prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Radio Lublin opublikowało zdjęcia, na których widać uszkodzone szyby pociągu.
Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarła reporterka TVN24 Małgorzata Mielcarek, do uszkodzenia doszło nad dwoma torami. Po pewnym czasie jedną z linii trakcyjnych udało się przywrócić do użytkowania, a kilka godzin później pasażerowie podróżujący trasą Świnoujście-Rzeszów mogli ruszyć dalej.
Służby z energetyki kolejowej nadal pracują na miejscu, a pociągi - w poniedziałkowe przedpołudnie - poruszają się jednym torem.
Premier Donald Tusk w poniedziałkowy poranek był w miejscu, gdzie w niedzielny poranek stwierdzono uszkodzenie toru na trasie Warszawa-Lublin.
- Niestety do podobnego zdarzenia mogło dojść również na południowy wschód od tego miejsca. Na tej samej trasie kolejowej - powiedział na opublikowanym nagraniu szef rządu, odnosząc się do tego, co stało się w Puławach. - Sprawa jest bardzo rozwojowa, trwa badanie, ale rzeczywiście niestety nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z zamierzonym działaniem z aktem dywersji - przekazał i podkreślił, że ten incydent również mógł doprowadzić do katastrofy kolejowej.
Premier o wcześniejszym uszkodzeniu. "Akt dywersji"
W niedzielę rano w rejonie miejscowości Życzyn (Mazowieckie) maszynista jednego z pociągów zauważył uszkodzony fragment torowiska. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało, że wyłamany został fragment szyn.
- Najpierw rano otrzymaliśmy informacje od jednego z przewoźników, który przejechał tą trasą, o tym, że jest jakaś nierówność. My od razu poinformowaliśmy kolejnego przewoźnika, którego pojazd miał przejechać jako kolejny, o tym, żeby jechał ostrożnie, bo być może coś jest nie w porządku z torem. I on rzeczywiście jechał bardzo ostrożnie, wyczuł nierówność. Poinformował nas, że coś się na tym torze niedobrego dzieje - tłumaczyła na antenie TVN24 Rusłana Krzemińska, rzecznika PKP PLK.
W poniedziałek premier Donald Tusk poinformował, że na trasie Warszawa-Lublin, we wsi Mika, "doszło do aktu dywersji". "Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Na miejscu pracują służby i prokuratura" - poinformował premier w serwisie X. Jak dodał, "na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie".
Autorka/Autor: MAK/ tam
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24