"Dziś rano, o godz. 7:39, maszynista pociągu zgłosił telefonicznie nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie miejscowości Życzyn pow. garwoliński, w pobliżu stacji PKP Mika. W chwili zdarzenia w pociągu znajdowało się dwóch pasażerów oraz kilku członków obsługi. Nikt nie odniósł obrażeń" - poinformowała na portalu X Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu.
Rusłana Krzemińska, rzecznika PKP PLK, mówiła z kolei, że spółka otrzymała rano sygnał od jednego z przewoźników.
- Najpierw rano otrzymaliśmy informacje od jednego z przewoźników, który przejechał tą trasą, o tym, że jest jakaś nierówność. My od razu poinformowaliśmy kolejnego przewoźnika, którego pojazd miał przejechać jako kolejny, o tym, żeby jechał ostrożnie, bo być może coś jest nie w porządku z torem. I on rzeczywiście jechał bardzo ostrożnie, wyczuł nierówność. Poinformował nas, że coś się na tym torze niedobrego dzieje - tłumaczyła na antenie TVN24.
Trasa jest przejezdna, ale tylko jednym torem
Jak przekazano, na miejsce skierowano służby, w tym funkcjonariuszy policji. "Wstępne oględziny wykazały uszkodzenie fragmentu torowiska, które spowodowało zatrzymanie pociągu. Dla zapewnienia bezpieczeństwa ruch kolejowy w tym rejonie został czasowo wstrzymany" - podsumowano.
Rzeczniczka prasowa PKP przekazała nam po godzinie 13, że nadal trwają tam prace odpowiednich służb, w tym policji. - Ruch nie został wstrzymany, jeździmy po jednym torze - zapewniła.
Później na antenie TVN24 Krzemińska podała, że bardzo szybko powołana została komisja. - To nasza, wewnętrzna komisja PLK, którą się uruchamia w momencie incydentów i podobnych zdarzeń związanych z bezpieczeństwem. Na miejscu dalej pracują służby, w tym policja. Musimy im pozwolić na spokojne zbadanie tej sprawy - podkreśliła rzeczniczka. Jak dodała, kolejarze dalej prowadzą ruch po jednym torze, by uniknąć przestoju. Krzemińska nie wskazała jednak dokładnie o jakim rodzaju zniszczeń mowa. - Potrzebujemy dostać informacje od służb, które pracują na miejscu - wyjaśniła.
- Jechał też ten pociąg na tyle powoli i spokojnie, że udało się takie uszkodzenie zobaczyć - wskazała rzeczniczka. Nie podała jednak, jak daleko maszynista zdążył zahamować, podkreślając, że na ten moment nie chce spekulować w tym zakresie.
Spółka PKP PLK dodała, że linia kolejowa Warszawa - Lublin jest przejezdna. Ruch między Sobolewem a Życzynem odbywa się po jednym torze. Do czasu przywrócenia rozkładowej jazdy pociągów, opóźnienia mogą wynosić około 10 minut - W tej kwestii na razie nic się nie zmieniło - mówiła w TVN24 Rusłana Krzemińska.
"Nie został potwierdzony żaden wybuch przez służby"
Karolina Gałecka, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazała, że policja po otrzymaniu informacji zaczęła prowadzić swoje działania, a na miejscu obecny jest także prokurator. - Dopóki trwają czynności, nie możemy spekulować, co było powodem odłamania torów. Jest to niewielki fragment, który został odłamany - wskazała rzeczniczka.
Czym zajmują się na miejscu służby? - Praca prokuratury i policji skupia się na tym, by ustalić w jaki sposób doszło do odłamania kawałka torów - wyjaśniła. Lokalne portale podawały, że w okolicy uszkodzenia torów było słychać huk. - Nie został potwierdzony żaden wybuch przez służby. W związku z tym absolutnie tutaj dementuję te spekulacje - podsumowała Gałecka.
Okoliczności i przyczyny tego zdarzenia bada policja i ABW
"W sprawie zniszczenia fragmentu torowiska na trasie Dęblin-Warszawa jestem w stałym kontakcie z ministrem spraw wewnętrznych. Niewykluczone, że mamy do czynienia z aktem dywersji. Nikt nie został poszkodowany. Trwają czynności odpowiednich służb" - napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował, że okoliczności i przyczyny tego zdarzenia od rana badają funkcjonariusze policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Sprawa jest traktowana absolutnie priorytetowo - podkreślił. - To na tym etapie jedyne informacje, które mogę przekazać - dodał.
"Myślę, że jutro, pojutrze będzie więcej informacji na ten temat"
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk, pytany w Polsat News o sprawę, zaznaczył, że od dłuższego czasu mamy w Polsce do czynienia z wieloma różnego rodzaju sabotażami. - To może być jeden z takich sabotaży. My tego w żaden sposób nie wykluczamy - powiedział.
Odniósł się też do doniesień, że ludzie słyszeli wybuch. - Policja nie potwierdza tego typu sytuacji - przekazał Duszczyk. Jak jednak zaznaczył, sytuacja jest bardzo poważna i musi być wyjaśniona w bardzo szczegółowy sposób. - Działają służby, działa ABW, działa policja, działa prokuratura. Myślę, że jutro, pojutrze będzie więcej informacji na ten temat - powiedział.
- Mamy uszkodzenie toru i ten tor się sam nie uszkodził. Ktoś musiał go w pewien sposób uszkodzić. Proszę teraz pozwolić działać służbom, żeby wyjaśniły, w jaki sposób zostało to uszkodzone, jakie narzędzia zostały użyte do tego, żeby to uszkodzić, a następnie przeprowadzić całą procedurę - wskazał.
Zaapelował też o to, by nie posądzać o każde działanie Rosji. - Bo Rosja nie jest aż tak potężna, żeby każde podpalenie, każda tego typu sytuacja była prowokowana przez Rosję. Natomiast w żaden sposób nie można tego ani wykluczyć, ani tego lekceważyć - dodał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Autorka/Autor: katke
Źródło: tvnwarszawa.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl