Transport z tygrysami utknął na granicy, jeden nie przeżył. Wyrok sądu

Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu
Lublin. Zapadł wyrok w sprawie transport z tygrysami, który utknął na granicy
Źródło: TVN24
Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej wydał wyrok w sprawie transportu 10 tygrysów, który w 2019 roku utknął na polsko-białoruskiej granicy w Koroszczynie (Lubelskie). W sprawie oskarżono pięć osób, między innymi organizatora transportu i lekarzy weterynarii.

"TYGRYSY NA GRANICY". ZOBACZ REPORTAŻ KATARZYNY GÓRNIAK w TVN24+. MATERIAŁ NAGRODZONO NA WORLD MEDIA FESTIVAL HAMBURG >>>

Rozstrzygnięcie, które zapadło 4 września przed Sądem Rejonowym w Białej Podlaskiej nie jest prawomocne. Organizator transportu, obywatel Rosji, został uznany za winnego i skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Ma też zapłacić pięć tysięcy złotych grzywny i 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz fundacji Viva!.

Włoscy kierowcy także zostali uznani za winnych. Sąd wymierzył im karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Mają zapłacić po cztery tysiące złotych grzywny i po osiem tysięcy złotych nawiązki na rzecz tej samej fundacji.

Lekarz: gdybym sam zbadał te zwierzęta, prawdopodobnie bym tu nie stał

Sąd uniewinnił natomiast dwóch polskich lekarzy weterynarii.

Jeden z nich Jarosław Nestorowicz (zgodził się na publikację wizerunku i swoich danych) mówił przed kamerą TVN24, że na granicy było "10 wielkich niebezpiecznych zwierząt".

- Tak, jak mówił na poprzedniej rozprawie jeden z moich obrońców, to nie są koty, które można pogłaskać. Gdybym sam zbadał te zwierzęta, to prawdopodobnie bym tu przed państwem nie stał i wtedy byście mieli co pokazywać w telewizji. Gdybym kazał któremuś z moich pracowników badać te zwierzęta w tych warunkach, które tam były, myślę że wtedy wiedziałbym, za co mam zarzuty - stwierdził.

Mówił też, że od czasu postawienia mu zarzutów prokuratura przez trzy lata zbierała materiały, jednak "jak widać, te dowody były dosyć słabe, bo sąd ich nie uznał".

- Byłem również zawieszony w czynnościach granicznego lekarza weterynarii przez osiem miesięcy. Dopiero po ośmiu miesiącach, w wyniku zaskarżenia, sąd uznał, że zastosowanie tego środka zapobiegawczego było niezasadne - mówił po ogłoszeniu wyroku lekarz.  

Tygrysy utknęły na polsko-białoruskiej granicy

Do opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeń doszło pod koniec października 2019 roku, kiedy transport z dziesięcioma tygrysami był w drodze z Włoch do Rosji. Zwierzęta jechały do cyrku w Dagestanie - jednej z republik Federacji Rosyjskiej. Po dotarciu na przejście w Koroszczynie, białoruskie służby graniczne odmówiły wjazdu ciężarówki ze zwierzętami na Białoruś ze względu na brak wymaganych w tym kraju urzędowych certyfikatów weterynaryjnych wystawionych przez włoskie służby. Okazało się też, że kierowcy nie mieli aktualnych wiz. Transport został cofnięty.

Czytaj też: Włoscy kierowcy wieźli tygrysy i nagrywali je. Aktywiści opublikowali te filmy

Od 26 do 30 października tygrysy przebywały w samochodzie w terminalu w Koroszczynie, jedno zwierzę padło. Dziewięć tygrysów, które przeżyły transport, przewieziono do ogrodów zoologicznych w Poznaniu i Człuchowie, skąd pięć trafiło dalej do azylu w Hiszpanii, a następnie dwa z nich do schroniska dla zwierząt w Wielkiej Brytanii, a dwa kolejne do zoo we Włoszech.

Tygrysy czekały pięć dni na granicy z Białorusią
Tygrysy czekały pięć dni na granicy z Białorusią
Źródło: tvn24

Pięciu oskarżonych

Prokuratura Okręgowa w Lublinie oskarżyła w tej sprawie pięć osób. Głównym podejrzanym jest 37-letni obywatel Rosji Rinat V., któremu śledczy przedstawili zarzut znęcania się nad dziesięcioma tygrysami w ten sposób, że zorganizował transport zwierząt w nieodpowiednich warunkach. "To jest w klatkach ograniczających ich swobodę, bez zapewnienia odpowiedniej ilości pokarmu oraz dostępu do wody, w sposób powodujący ich cierpienie i stres" - napisano w akcie oskarżenia.

Według śledczych również włoscy kierowcy Marco A. oraz Dominici A. znęcali się nad tygrysami. Jak wyjaśniono, będąc odpowiedzialnymi za nie w trakcie transportu nie zapewnili zwierzętom m.in. odpoczynku w trakcie długotrwałej podróży, odpowiedniej ilości właściwego pokarmu oraz dostępu do wody.

Zatrzymano dwóch włoskich kierowców, którzy przewozili tygrysy
Zatrzymano dwóch włoskich kierowców, którzy przewozili tygrysy
Źródło: tvn24

Prokuratura przedstawiła też zarzuty niedopełnienia obowiązków dwóm granicznym lekarzom weterynarii. Według śledczych jeden z nich, mimo że wiedział o transporcie tygrysów, "zaniechał niezwłocznego sprawdzenia ich stanu zdrowia i podjęcia działań na rzecz ochrony zwierząt". Natomiast drugi - jak podano - podczas dwukrotnej kontroli weterynaryjnej nie stwierdził uchybień w transporcie, potwierdzając zadowalający stan przewożonych zwierząt "w sytuacji widocznego ich osłabienia, ran na ciele i ogólnej kondycji zwierząt wskazującej na pogarszający się stan ich zdrowia".

Czytaj też: Dramat tygrysów na granicy z Białorusią. Transport wyruszył do zoo w Poznaniu

Wszyscy podejrzani w trakcie śledztwa nie przyznali się do zarzutów. Osoby objęte aktem oskarżenia przebywają na wolności. Zastosowano wobec nich m.in. poręczenia majątkowe wobec kierowców. Za zarzucane oskarżonym czyny grozi do trzech lat więzienia.

Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu, później zostały przetransportowane do azylu w Hiszpanii
Siedem tygrysów trafiło do zoo w Poznaniu, później zostały przetransportowane do azylu w Hiszpanii
Źródło: Zoo Poznań
TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: