Poprzednio murami paryskiego muzeum tak bardzo zatrzęsła kradzież Mona Lisy. Najsłynniejszy obraz Leonarda da Vinci zniknął w tajemniczych okolicznościach 114 lat temu. - Dam głowę, że teraz nikt nie ukradnie Mona Lisy, szczególnie po tym ostatnim wypadku, ale w 1911 roku było to możliwe - mówi kustoszka malarstwa włoskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie dr Grażyna Bastek.
Złodziej zdecydował się na kradzież właśnie tego obrazu prawdopodobnie dlatego, że był najmniejszy. - Vincenzo Perrugia, Włoch, został w nocy w muzeum, zdjął obraz, rozramił. To nie jest płótno, więc nie mógł go zwinąć, ale schował pod płaszcz, a następnego dnia rano wyniósł - opowiada tamtą historię dr Bastek.
Perrugia pracował w Luwrze jako szklarz, dlatego znał rozkład pomieszczeń muzeum, a ochrona znała jego.
CO WIEMY O KRADZIEŻY W LUWRZE? CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Udało mu się więc uciec z "Giocondą". A gdzie ją ukrył? - Znajdował się przez dwa lata w jego niewielkiej kawalerce, którą na ten czas wynajmował - mówi dziennikarka tvn24.pl Wanda Woźniak.
Wpadł, gdy próbował sprzedać Mona Lisę we Florencji, ale gdyby nie ta kradzież, "Gioconda" nigdy nie zyskałaby swojej sławy. - Oprócz tego, że Mona Lisa jest chroniona za szybą, w specjalnych warunkach powietrznych, to pilnuje jej też dwóch ochroniarzy, a zwiedzający mają tylko ograniczony czas na spotkanie z "Giocondą" w cztery oczy - dodaje Woźniak.
"Mona Lisa" była jedna, ale to na kanwie "słynnej kradzieży z Muzeum Izabeli Stuart Gardner w Bostonie, powstają filmy" - zwraca uwagę Piotr Drzewicki z Domu Aukcyjnego DESA Unicum w Warszawie.
Doszło do niej 18 marca 1990 roku. To wtedy dwaj złodzieje przebrani za policjantów podobno wezwanych do okiełznania jakiegoś incydentu publicznego, kompletnie zwiedli strażników, związali ich i zaczęli swoje łowy. - Byli w stanie w 80 minut splądrować muzeum, wynosząc trzy Rembrandty, dzieło Maneta i Vermeera - wylicza Maja Michalak, historyczka sztuki.
W sumie ukradli 13 dzieł. Jak czytamy na stronach FBI, które poświęciło tamtemu wydarzeniu osobne miejsce w internecie, było ono "największą kradzieżą własności w historii Stanów Zjednoczonych".
Z prostego powodu. 13 skradzionych wówczas dzieł miało łączną wartość 500 milionów dolarów i co ciekawe - tej sprawy do dziś nie wyjaśniono.
Michalak przypomina też jedną z kradzieży "Krzyku" Ewarda Muncha. Ten obraz - namalowany w czterech wersjach - był już kradziony kilkakrotnie. Pewnego razu złodzieje zostawili nawet w muzeum karteczkę: "Dziękujemy za słabą ochronę". Kradzież była zuchwała, odbyła się z bronią w ręku. Obraz udało się odzyskać dopiero po dwóch latach.
Polski Monet skradziony "na studenta"
W Polsce też mamy kilka głośnych historii. Jedna z najbliższych nam czasowo miała miejsce w 2000 roku w Poznaniu, gdy "metodą na studenta" skradziono obraz Moneta i zastąpiono go podróbką.
- Człowiek, który określił się jako wielbiciel impresjonistów francuskich, jednocześnie przysłał faks do dyrekcji muzeum z prośbą o zgodę na szkicowanie jednego z obrazów ze zbiorów - wspomina to, jak do tego doszło Piotr Michalski, który był wtedy kuratorem Galerii Sztuki Europejskiej w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Potem przyszło zdziwienie. - Dostałem telefon od wartownika z centrali, żebym przyszedł szybko na galerię, bo Monet się odkleja - opowiada dalej o tamtym wydarzeniu sprzed 25 lat. To wtedy wezwał policję i wtedy odkryto, że obraz Moneta to podmieniona fałszywka.
- Obraz był wycięty z ram, czyli resztki płótna zostały schowane pod ramą - dodaje Michalski.
Monet został odzykany, ale dopiero po dekadzie. Złodziejowi "udało się przez 10 lat ukrywać ten obraz w szafie swoich rodziców i wpadł tylko dlatego, że jego odciski palców były w bazie rozwodników niepłacących alimenty" – opowiada dr Grażyna Bastek.
Pozostaje mieć nadzieję, że skradzione w niedzielę w Luwrze klejnoty też znajdą drogę powrotną do muzeum. I że dojdzie do tego prędzej niż później.
Autorka/Autor: Ewa Wagner, asty/adso
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stefania Puglisi