Najpierw spacerował z "kolegami", potem widziano go w towarzystwie innego gatunku. Ostatecznie wszyscy opuścili Polskę, a on został sam. Mowa o bocianie Kubie ze Szczawina pod Zgierzem (woj. łódzkie), który nie lata, ale od kilku miesięcy może liczyć na pomoc fotografów, którzy uwieczniają dziką przyrodę na zdjęciach. Ptak jest codziennie dokarmiany i przed przyjściem zimy ma zostać złapany.
Historia bociana Kuby zaczęła się jeszcze w wakacje. Ptak pojawił się na polach w Szczawinie pod Zgierzem. Widziano go w towarzystwie innych bocianów białych, a później spacerował również z bocianami czarnymi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jego "koledzy" w połowie sierpnia odlecieli na zimowiska, a on został sam.
Jego zachowanie miało odbiegać od normy
Pani Aleksandra, która mieszka 30 kilometrów od Szczawina, wspólnie z kilkoma znajomymi robi tam zdjęcia różnym gatunkom zwierząt z ustawionej czatowni. Bociany w okolicach widziała wielokrotnie - te białe i czarne. Wśród nich był Kuba. - Już wtedy zachowanie bociana odbiegało od normy. Zobaczyliśmy, że on biega, a nie lata. Zgłosiliśmy tę sprawę do wielu instytucji, ale zapewniano nas, że trzeba poczekać - relacjonuje. - Ten bocian spędza nam sen z powiek. Próbowaliśmy już uzyskać pomoc w wielu miejscach. Było też sześć osób, które miały się zebrać i nagonić tego bociana, tak żeby go złapać. Nic z tego nie wyszło, bo nikt nie przyjechał - dodaje mieszkaniec Szczawina, pan Bronisław.
Codzienne dokarmianie
Znajomi, którzy fotografują zwierzęta, pomagają Kubie. Codziennie rano przyjeżdżają do Szczawina, żeby bociana dokarmić. - On trzyma dystans, ale jak widzi, że przyjechał samochód - zaczyna powoli zmierzać w naszym kierunku. Dostaje wartościowy pokarm, który jest wykładany w jednym, znanym mu już miejscu - opisuje pani Aleksandra. Przez kilkanaście minut obserwowaliśmy zachowanie ptaka. Bocian około godziny 7 rano chodził bardzo daleko od miejsca, gdzie dostaje jeść. Pani Aleksandra przywiozła mu mięso i wyłożyła na specjalnym podeście. Schowaliśmy się w ustawionej nieopodal czatowni. Po około 20 minutach zauważyliśmy bardzo ostrożnie zmierzającego w naszym kierunku Kubę. Ptak zjadł kilka kawałków mięsa i prawdopodobnie zorientował się, że jest obserwowany. Szybkim krokiem odszedł na kilkadziesiąt metrów i obserwował, co się dalej wydarzy. Po 10 minutach wrócił do miejsca, gdzie było pożywienie i ponownie zjadł kilka kawałków mięsa.
Ptak w niebezpieczeństwie
O losy bociana zapytaliśmy kierownika sekcji hodowlanej w Łódzkim Ogrodzie Zoologicznym. Michał Sobczak, podkreślił, że ptak - kiedy jest dokarmiany, nie ma mrozu i śniegu - powinien sobie poradzić. Gorzej może być, kiedy zmienią się warunki atmosferyczne. - Ryzykiem dla niego są zwierzęta - lisy albo błąkające się psy. Jeżeli on nie jest lotny, to prędzej czy później, może zostać zaatakowany i zagryziony - ocenia Sobczak. I dodaje: - Najlepszym wyjściem byłoby go złapać. Oczywiście nie mogą tego zrobić osoby, które nie mają o tym pojęcia. Na pewno nie może spędzić też zimy w jakiejś szopie czy stodole. On musi trafić do lekarza weterynarii, który go zbada i powie, dlaczego nie lata i jak mu pomóc.
Jak złapać bociana? "Jak kurę, pod pachę"
Pani Aleksandra, szukając pomocy dla Kuby, odnalazła informacje o działającym pod Kutnem, pierwszym w województwie łódzkim ośrodku rehabilitacji bociana białego i czarnego, który prowadzi Artur Paul. Wielokrotnie pisaliśmy na tvn24.pl, o pomocy społecznika, którą niósł bocianom w całej Polsce. Paul zobowiązał się, że spróbuje złapać Kubę. - W najbliższy czwartek (26 października) pojadę na miejsce. To nie będzie łatwe, bo ptak częściowo nieznacznie podlatuje. Spróbujemy metodą większej grupy - nagonimy go, wykorzystamy siatkę i myślę, że uda się go złapać - wyjaśnia społecznik. Na pytanie, jak złapać bociana odpowiada: - Normalnie, jak kurę pod pachę. Zabezpieczamy również dziób, bo może nam nim zrobić krzywdę. Żeby ptak się nie stresował, można go przykryć jakimś kocem.
Kuba, jeśli uda się go złapać, trafi do ośrodka pod Kutnem. - Na pewno trafi na stół lekarza weterynarii. Poddamy go prześwietleniu i później będziemy dalej decydować o jego rehabilitacji lub, będziemy musieli stwierdzić, że ptak będzie u nas w ośrodku dożywotnio - podsumowuje społecznik.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24