Śledzący transmisję na żywo z bocianiego gniazda w Jasieniu (woj. lubuskie) mogli we wtorek obawiać się o jego mieszkańców. Ptasia rodzina nagle zniknęła w gęstym dymie. Na szczęście nie był to pożar gniazda. Ktoś po prostu rozpalił w piecu. Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, do którego należy komin, przekonuje, że była to awaria, a bociany mają się dobrze. - To zależy, czym palili - zwraca uwagę prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Nagranie pokazujące szary gęsty dym wydostający się z komina wprost na bocianie gniazdo opublikował pan Grzegorz. Sytuacja miała miejsce we wtorek około godziny 7:20. - Mieszkam w Żarach, ale pochodzę z Jasienia i tu dojeżdżam do pracy, mijając to gniazdo. Taka sytuacja nie zdarzyła się po raz pierwszy. Kilka dni wcześniej było to samo. Czadzimy nie tylko siebie, ale też bociany. To nie jest jednorazowa sytuacja, te biedne boćki są już wędzone od jakiegoś czasu - mówi.
Jak wyglądało to wszystko z perspektywy ptaków można było zobaczyć w czasie internetowej transmisji z bocianiego gniazda. Obraz z kamery pokazuje Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Jasienia "Jasieniaki".
Komin należy do Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Jasieniu. Tego samego, w którym 30 marca odbyło się spotkanie z mieszkańcami dotyczące zasad udzielania dotacji z Programu "Czyste powietrze".
"Proszę o natychmiastową reakcję w końcu z tym kominem!!! MGOK w Jasieniu, Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Jasienia JASIENIAKI, czy to jest normalne? Czas na wymianę pieca!!!" - napisał pan Grzegorz pod filmem.
W środę - jak mówi pan Grzegorz i można było zobaczyć na zapisie internetowej transmisji - dymu nie było. A w czwartek - nie wiadomo. Dziwnym zbiegiem okoliczności kamera, która pokazuje ostatnie 12 godzin, nie zapisywała obrazu między godzinami 7:25 a 9:16.
Gniazdo w dymie. Gmina uspokaja, internauci grzmią
Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Jasienia "Jasieniaki" sprawy okopconych bocianów nie chciało komentować. Jego przedstawiciel przekazał nam, że oni tylko odpowiadają za udostępnienie transmisji w internecie.
W środę po godzinie 14 post w sprawie bocianów opublikowała na Facebooku Gmina Jasień. "W związku z ostatnim zainteresowaniem naszym jasieńskim bocianem, pragniemy poinformować, że ma się on dobrze. Możemy Państwa zapewnić, że bocian Wojtek jest cały i zdrowy, a jakość powietrza (miernik na budynku szkoły przy MGOK) jest bardzo dobra. Cieszymy się, że los naszych bocianów jest dla państwa taki ważny i gwarantujemy, że dla nas również" - czytamy.
Pod postem zamieszczono kolaż ze zdjęć: na dwóch widoczny jest bocian, na trzecim gniazdo, a na czwartym miernik jakości powietrza pokazujący napis "bardzo dobry".
W komentarzach jednak na urzędnikach nie zostawiono suchej nitki. Internauci wytykają, że w poście zamieszczono archiwalne zdjęcia bociana. "Te zdjęcia bociana chyba już kiedyś były, jak był młodszy", "Niefortunny dobór zdjęć bociana - w tle widać drzewa z liśćmi, a przy obecnych temperaturach na drzewach ledwo pojawiły się pąki. Nie dość, że trujcie, to jeszcze kłamiecie" - można wyczytać.
Mieszkańcy zarzucają też, że w piecu spalany był plastik. "Nawet, jak dymi, to wskaźnik pokazuje buźkę zieloną. Ustawcie czytnik. Śmierdzi plastikiem, nie idzie okien otworzyć" - napisała jedna z mieszkanek.
Zwracają też uwagę, że bociany spodziewają się pisklęcia i obawiają się o jego losy. "Jajko uwędzone już na święta" - komentuje jeden z internautów.
MGOK: to przez awarię
W środę po godzinie 21 na Facebooku komunikat w sprawie okopconych bocianów opublikował dyrektor ośrodka kultury Łukasz Michałkiewicz. "Rozumiemy Państwa oburzenie. Czujemy się podobnie. Dym, który otoczył przy rozpalaniu pieca gniazdo bociana umieszczonego na kominie MGOK, spowodowany był awarią starego nadmuchu pieca. Burmistrz podjął decyzję o szybkiej wymianie pieca, aby ani działalność MGOK ani nasze bociany nie ucierpiały - trwają procedury wyceny nowego systemu ogrzewania" - napisał.
Przekonuje też, że gdy tylko zauważyli tak mocne dymienie, od razu zareagowali i wyłączyli piec. "Choć przy tego typu piecach nie jest to natychmiastowe - do tej pory jest nieaktywny. Nie jest to łatwa sytuacja, gdyż w budynku przebywają pracownicy, dzieci i osoby starsze uczęszczające na zajęcia. Pracujemy nad rozwiązaniem problemu".
Ośrodek kultury ograniczył swoją działalność z powodu problemów z ogrzewaniem. Odwołano m.in. zaplanowane na czwartek spotkanie sekcji "mini disco show".
Przy okazji dyrektor przypomina też historię bocianów, które od lat przylatują do Jasienia. "Bociany od wielu lat uparcie budują gniazdo właśnie na tym aktywnym kominie, mając drugie gniazdo tuż obok na kominie nieczynnym. Gdy tylko przyleciały ograniczyliśmy palenie do minimum. Dbamy o nie każdego roku. Są chlubą naszego miasta, mają swoje imiona. Każda trudna sytuacja z młodymi bocianami jest przez nas przeżywana" - napisał.
I zapewnia: "Bociany mają się dobrze i zrobimy wszystko, aby sytuacja się nie powtórzyła - wszystkim nam zależy na ich losie" - podkreśla dyrektor MGOK.
Bociany w dymie to nic nowego
Czy dym mógł zaszkodzić ptakom? Zapytaliśmy o to eksperta. - No jest ostro, pewnie pod koniec sezonu będą wyglądać jak bociany czarne - mówi prof. Piotr Tryjanowski, ornitolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, ekspert od bocianów, któremu pokazaliśmy nagranie.
Zwraca jednak od razu uwagę na puste gniazdo, które znajduje się obok. - Bocian miał do dyspozycji parę metrów dalej inne gniazdo, ale z jakichś powodów wybrał właśnie to. Może powód jest prozaiczny - dym w oczy, ale jest cieplej. Ptaki mają inną budowę oka i dym tak nie gryzie je w oczy jak nas – tłumaczy prof. Tryjanowski.
Podkreśla też, że bociany to ptaki, którym dym zwykle nie jest aż tak straszny. - To zjawisko dość ciekawe. W latach osiemdziesiątych bociany dość często gniazdowały na kominach gorzelnianych. Takie brudne zadymione ptaki były wskazywane nawet traktowano to jako taką cechę osobniczą. Jak widziano bociana zadymionego wiadomo było, że to ten nasz, a jak przylatywał czysty, w konkury to było wiadomo, że to jakiś inny - mówi.
Jak mówi nam profesor, sam bociany w dymie widział kilkukrotnie w Afryce. - My o tym zapomnieliśmy, ale bociany to ptaki, które często korzystały ze spalenisk. W Afryce to widać. Jeśli są duże pożary sawanny, buszu, to bociany tam przylatują i w dymie zbierają pokarm - tłumaczy.
Czy zatem o bociany z Jasienia nie ma się co bać? Tu sprawa jest niejednoznaczna. - Wszystko zależy od tego, ile tego dymu jest i czym palono. Sądząc po dymie, który leci, nie jest to nic bardzo niebezpiecznego, nie widać żadnej większej sadzy na upierzeniu bocianów - mówi prof. Tryjanowski.
Niewykluczone też, że w normalnych okolicznościach bociany odfrunęłyby z tego gniazda, gdy dym na nie buchnął. Ale zostały ze względu na jaja. - To nazywa się hipotezą kosztów rodzicielskich. Proszę pamiętać, że produkcja jaj jest bardzo kosztowna, zwłaszcza dla samicy. Jak już zainwestowały w rozród, to teraz są bardziej do tego przywiązane i z każdym dniem koszt opuszczenia tego gniazda jest coraz większy. Niewykluczone, że wybrały to gniazdo, właśnie ze względu na ciepło dla jaja. Termika w czasie rozrodu jest bardzo ważna. Jak jest cieplej, to samica mniej energii z ciała traci. To by się jakoś spinało. A cóż, koszty życia zawsze jakieś są - zwraca uwagę prof. Tryjanowski.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Wadejsza