Od miesiąca do nawet kilku miesięcy może potrwać proces ekstradycyjny podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 Sebastiana M, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. O takim zakresie czasowym mówi tvn24.pl obrońca podejrzanego, mecenas Bartosz Tiutiunik. 32-latek został zatrzymany wczoraj na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro przekazał, że podpisał wniosek o ekstradycję mężczyzny.
Późnym wieczorem w środę (4 października) minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przekazał na platformie X (dawny Twitter), że podpisał "wniosek o ekstradycję do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich 32-letniego Sebastiana M., kierowcy BMW podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1".
Mężczyzna został zatrzymany w środę i – jak informowały służby – na miejscu zostały z nim przeprowadzone wszystkie czynności.
Proces ekstradycyjny od miesiąca do kilku miesięcy
Dziennikarz tvn24.pl rozmawiał z obrońcą Sebastiana M. Mecenas Bartosz Tiutiunik powiedział, że proces ekstradycyjny to długotrwałe postępowanie. - Czas trwania postępowania ekstradycyjnego jest zdeterminowany między innymi stanowiskiem osoby zatrzymanej, jego obrońców, wnioskami, które będą składać, środkami, które będą wykorzystać bądź nie, i to może trochę potrwać - od miesiąca do nawet kilku miesięcy - powiedział Tiutiunik. - Wczoraj pan minister obwieścił, że wystąpił z wnioskiem o ekstradycję podejrzanego do Polski. Ten wniosek trafił i on będzie procedowany. W pierwszej kolejności tamtejszy sąd będzie musiał podjąć decyzję, czy na czas postępowania ekstradycyjnego mój klient będzie pozbawiony wolności, czy też będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy, i ten proces będzie się toczył - poinformował obrońca M. I dodał: - Jest kilka możliwości dalszego rozwoju zdarzeń - podkreślam, że mówię teoretycznie, a nie, co zrobi mój klient – żeby było jasne. Teoretycznie może powiedzieć, że wyraża zgodę na ekstradycję, ale to oznacza, że trafia do polskiego aresztu, a on ma zastrzeżenia do sposobu, w jaki go potraktowano - przede wszystkim z punktu widzenia prokuratury - że wytworzono pewną sytuację, z której miało jakoby wynikać, że on chciał się ukryć, uciec, w ogóle uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z konsekwencjami tej sprawy, co według jego perspektywy było nieprawdą i jakby w tej atmosferze sądy zastosowały areszt i wydały europejski nakaz aresztowania.
Czytaj też: Sebastian M. zatrzymany na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jest wniosek o ekstradycję
Mecenas: mój klient obawia się, że polskie organy będą działać pod presją
- Z perspektywy mojego klienta - on się obawia, że jeżeli on wyrazi zgodę na powrót - to wie, że trafi do aresztu, gdzie nie wiadomo, ile w tym areszcie będzie przebywać wobec nagonki, która na niego jest - ja to rozumiem - ale również wobec zaangażowania publicznego pana ministra. On po prostu się obawia, że z tego aresztu nie wyjdzie na czas procesu, bo ja nie mówię o wyroku. Jeżeli będzie wyrok, który stwierdzi jego winę, wymierzy mu określoną karę i ten wyrok będzie prawomocny, to będziemy w zupełnie innej rzeczywistości prawnej, a tu jesteśmy w sytuacji, kiedy jest chęć postawienia mu zarzutów nie w sprawie o zbrodnię zabójstwa, morderstwa potrójnego - tylko w sprawie tragicznej - zgadza się - ale o spowodowanie wypadku drogowego, gdzie jest zagrożenie karą do 8 lat pozbawienia wolności - argumentował mecenas Tiutiunik. - To jest osoba, która ma prawo się do tych zarzutów ustosunkować, ma prawo zaproponować, żeby wobec niego nie stosowano tymczasowego aresztu, żeby sięgnięto po środki typu poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju, dozór policji, zakaz kontaktowania się ze świadkami i niechże to postępowanie się w sposób cywilizowany dalej toczy. Natomiast ta nagonka publiczna, która jego zdaniem może mieć znaczenie, która się w Polsce pojawiła wokół tej sprawy, jest taka, że opinia publiczna oczekuje tak naprawdę kary śmierci wobec niego, gdyby była tylko możliwa. A sytuacja gdyby ktoś miałby go wypuścić, skończyłaby się jedną wielką publiczną awanturą, i on się zwyczajnie obawia, że organy polskie będą działać pod tą presją - podkreślał obrońca podejrzanego.
Czytaj też: Zbigniew Ziobro o ustaleniach biegłego po wypadku na A1: bmw jechało co najmniej 253 km/h
List żelazny. Decyzja w ciągu kilku tygodni
- W sytuacji gdyby sąd w Piotrkowie Trybunalskim uwzględnił mój wniosek o wydanie listu żelaznego, to stanowisko mojego klienta może być takie - tak, ja wracam do Polski. Na pytanie, kiedy sąd może wydać decyzję co do wniosku o list żelazny, mecenas odpowiedział: - Ja go złożyłem wczoraj (4 października), myślę, że to jest kwestia akurat kilku tygodni, że posiedzenie będzie wyznaczone.
Sebastian M. zatrzymany w pokoju hotelowym
Obrońca Sebastiana M. powiedział naszemu dziennikarzowi, że nie ma z nim obecnie kontaktu. Na miejscu został wyznaczony obrońca. - Od momentu zatrzymania nie mam z nim bezpośredniego kontaktu. Chciałbym też podkreślić, że to, co się podaje, że mój klient posługiwał się fałszywym paszportem i został zatrzymany na lotnisku, jest nieprawdą. Został zatrzymany normalnie, w hotelowym pokoju, gdzie był zarejestrowany na własne dane, na własne imię i nazwisko - zakończył adwokat.
Zatrzymanie Sebastiana M.
Jak przekazała w komunikacie policja, Specjalna Grupa Poszukiwawcza "na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich przebywała od kilku dni, ściśle współpracując z miejscową Policją". Zatrzymania Sebastiana M. dokonano w środę przed południem.
Jak nieoficjalnie ustaliła reporterka TVN24 Katarzyna Pasikowska-Poczopko, Sebastian M. miał wcześniej przebywać w Niemczech, skąd poleciał do Turcji, a stamtąd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Od poniedziałku w ZEA przebywali funkcjonariusze Specjalnej Grupy Poszukiwawczej - ustaliła dziennikarka.
Tragiczny wypadek na autostradzie A1
16 września tego roku po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie) w tragicznym pożarze auta marki Kia zginęła trzyosobowa rodzina: rodzice oraz ich pięcioletni syn.
18 września policja informowała, że kierujący kią "z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się". 24 września policjanci przyznali, że w wypadku brały udział dwa pojazdy - kia i bmw.
Na twitterowym (obecnie X) profilu "bandyci drogowi" umieszczono zapis z kamery auta jadącego A1 w przeciwnym kierunku, gdzie widać moment wypadku i rozbłysk pożaru.
26 września Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim opublikowała informację w sprawie tragicznego wypadku na A1. Poinformowano o przesłuchaniu świadków i o przebadaniu kierującego bmw na zawartość substancji odurzających w organizmie - wynik był negatywny. Pojazdy uczestniczące w zdarzeniu zostały zabezpieczone do dalszych badań.
"Ponadto odnosząc do pojawiających się w mediach informacji dotyczących rzekomego pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku, z kierowcą bmw, Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim informuje, że doniesienia te zostały zweryfikowane jako nieprawdziwe" - napisano w treści prokuratorskiej informacji.
30 września na stronie łódzkiej policji umieszczono komunikat KGP:
"Z uwagi na liczne komentarze jeszcze raz podkreślamy, że w sprawie wypadku na A1 prowadzone jest obecnie śledztwo przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim. Pragniemy podkreślić, że wbrew fałszywym informacjom, które krążą w internecie, kierowcą bmw nie był funkcjonariusz Policji ani syn funkcjonariusza jakiejkolwiek służby. Nie był to również polityk czy inna osoba zajmująca stanowisko publiczne. Działamy w sposób transparentny. Dla Policji oraz organów ścigania nie ma znaczenia status społeczny, zajmowane stanowisko czy wykonywany zawód uczestników opisywanego zdarzenia drogowego. Apelujemy o nierozprzestrzenianie plotek i niesprawdzonych informacji" - napisano w oświadczeniu policji.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał polecenie o wysłaniu listu gończego za kierowcą bmw, który uczestniczył w wypadku. Sebastian M. jest podejrzany o spowodowanie wypadku na autostradzie A1, a prokuratura opublikowała na swojej stronie jego wizerunek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KP PSP w Piotrkowie Trybunalskim