- Trzeba zadzwonić na policję i tyle - mówi Artur z Łodzi pytany o to, co robić, kiedy ochlapie nas samochód. Artur jest jednak w błędzie, bo policja "takimi sprawami" się nie zajmuje. I nie zmienia tego fakt, że obryzganie pieszego przez kierowcę może być nawet zakwalifikowane jako przestępstwo. Co zatem zrobić z tym mokrym problemem?
Tutaj kierowcy mogą kogoś "ustrzelić" bez problemu. Przy krzyżówce ulicy Milionowej z aleja Rydza Śmigłego w Łodzi kierowcy lubią się rozpędzić, żeby przejechać przez skrzyżowanie przy zielonym świetle. Szybko jadą również ci ze skrajnego, prawego pasa. Na jezdni stoi woda, która raz po raz oblewa chodnik i okolice stojącego tu przystanku.
- Jak słyszę wycie silnika, to wiem, że trzeba zrobić parę metrów w głąb chodnika. Wystarczyła mi jedna przykra przygoda - mówi Marta, która czeka na autobus.
"Przygodę" miał też stojący obok Artur.
- To taki odruch, że jak ktoś cię ochlapie, to odruchowo zaczynasz oglądać własne ciuchy. Zanim podniesiesz, wzrok to sprawca jest już daleko - opowiada.
Jak mówi, oblany wodą z kałuży został dwa tygodnie temu. Ubrania na szczęście udało się doprać w domu. Do kosztów proszku doszedł wstyd, kiedy musiał iść załatwiać sprawy w urzędzie z ubłoconymi spodniami.
- Jakbym miał na sobie coś droższego, to bym po prostu zadzwonił na policję. Oni by zajęli się sprawą - przekonuje.
Nie zajęliby się.
- Nie ma podstawy prawnej do ścigania kierowców za ochlapanie pieszego. Co jakiś czas otrzymujemy takie zgłoszenia od zdenerwowanych pieszych, ale musimy tłumaczyć, że nie zajmujemy się takimi sprawami - tłumaczy sierżant Jadwiga Czyż z łódzkiej drogówki.
Mandat do 500 złotych, ale...
Według policjantki kierowca ochlapujący pieszych teoretycznie mógłby zostać ukarany za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Ale tylko teoretycznie.
- Samo ochlapanie nie jest jednak stworzeniem niebezpiecznej sytuacji. Chyba że na przykład przejechał tak blisko pieszego, że fala z kałuży przewróciła go na jezdnię - mówi sierżant Czyż.
W takiej sytuacji kierowca mógłby zostać ukarany mandatem w wysokości nawet 500 złotych.
Jeszcze kilka lat temu funkcjonariusze policji za pomocą tego przepisu próbowali dyscyplinować chlapiących kierowców, twierdzi mecenas Bronisław Muszyński.
- Teraz, w tym zakresie, zmieniło się bardzo dużo. Może dlatego, że w przypadku odwołania się kierowcy od nałożonego mandatu do sądu, policjanci musieli tłumaczyć, dlaczego fakt oblania pieszego wodą mógł przyczynić się do wypadku – mówi prawnik.
Oczy do góry!
Czy to jednak oznacza, że piesi są bezradni w walce z kierowcami i wychodzą wystrojeni w czasie deszczu na ulicę na własną odpowiedzialność? Nie.
- Każda osoba, którego ubranie zostało zabrudzone, może domagać się od kierowcy rekompensaty w czasie postępowania cywilnego przed sądem. Inna sprawa, że większość takich historii jest załatwianych polubownie, zanim trafią one na wokandę - opowiada Muszyński.
Do tego jednak niezbędne jest namierzenie sprawcy. A to nie jest oczywiste.
- Mamy kilka chwil tuż po zdarzeniu, żeby zapamiętać numery rejestracyjne oddalającego się pojazdu. To jest najważniejsze, bo w kontekście walki o zadośćuczynienie nie musimy wiedzieć, kto siedział za kierownicą - tłumaczy adwokat.
Dlaczego? Jak zapewnia Bronisław Muszyński, ochlapany pieszy może żądać środków od osoby, na którą zarejestrowany jest pojazd (albo od jego ubezpieczyciela).
- Posiadając numery rejestracyjne, możemy sprawdzić, czy pojazd ma ważne OC. Jeżeli tak, możemy zadzwonić do ubezpieczyciela i zażądać odszkodowania. Oczywiście warto mieć świadków, którzy potwierdzą przebieg zdarzenia - doradza prawnik.
Recydywa kałużowa
I szokuje. Mówi bowiem, że ochlapanie pieszego może być przestępstwem.
- Jeżeli brudna woda zniszczy drogi płaszczyk albo zaleje drogi telefon komórkowy, to straty mogą przekroczyć 500 złotych. A to oznacza, że doszło do przestępstwa zniszczenia mienia - ocenia mec. Bronisław Muszyński.
Dodaje, że bez znaczenia tutaj jest fakt, czy kierowca oblał pieszego wodą celowo, czy też nie.
- Kierowca odpowiada za ewentualne szkody na podstawie ryzyka, jakie wiąże się z jazdą samochodem. Dlatego tak ważne jest ubezpieczenie OC, które może uratować kierowcę nie tylko w przypadku stłuczki - zaznacza.
Teoretycznie więc można mieć wyrok za wjechanie w kałużę. Znów teoretycznie, bo mec. Muszyński nie pamięta ani jednego takiego przypadku.
A jak to wygląda z drugiej strony? Co zrobić, jeżeli nieopatrznie zniszczyliśmy komuś drogi garnitur?
- Jeżeli do zdarzenia przyczyniły się dziury na drodze czy niedrożna kanalizacja, to możemy domagać się od zarządcy drogi zwrotu kosztów, które mieliśmy w związku ze zdarzeniem na drodze - kończy mec. Muszyński.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/TVN24