Na łódzkim lotnisku został już tylko jeden przewoźnik - Ryanair, ale i tak zamierza ograniczyć liczbę połączeń. Z początkiem lutego zwinie się z niego SAS, który woził jeszcze pasażerów do Kopenhagi.
Tylko do końca stycznia z Łodzi będzie można polecieć do Kopenhagi. Taką decyzję podjął przewoźnik, który z Łodzią współpracował od października 2012 roku. To bolesna strata, bo Kopenhaga była miejscem, z którego można było lecieć do niemal każdego miejsca na świecie.
To nie jedyna zła informacja, z którą musi sobie poradzić lotnisko. W letnim rozkładzie nie ma póki co czterech połączeń, które miały być tylko zawieszone na zimę. Chodzi o loty do Edynburga, Liverpoolu i Mediolanu Bergamo obsługiwane przez Ryanair. Łódzkie lotnisko zastrzega jednak, że oficjalnie Ryanair nie poinformował o rezygnacji z tych połączeń.
Chcą dymisji zarządu
Jeżeli firma faktycznie zmniejszy ich liczbę, z Łodzi będzie można dolecieć tylko do czterech miast: Londynu, Dublina, East Midlands i Oslo.
- Lotnisko miało się rozwijać, a się zwija. Jesteśmy trzecim co do wielkości miastem w Polsce i taka sytuacja po prostu nie może być akceptowana - uważa Joanna Kopcińska, przewodnicząca rady miejskiej w Łodzi i członek klubu Łódź 2020.
Radni w miniony piątek złożyli do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej wniosek o zdymisjonowanie zarządu lotniska.
"To nie nasza wina"
Port odpiera zarzuty mówiąc, że co prawda Łódź jest trzecim co do wielkości miastem w Polsce, ale na promocję wydaje mniej niż np. Zielona Góra.
Zarząd broni się też przed zarzutami radnych tłumacząc, że nie rozumieją oni istoty działania lotniska, które tylko w nieznacznym stopniu może zabiegać o przewoźników.
Więcej do powiedzenia ma samo miasto, które - zdaniem przedstawicieli portu - powinno bardziej wspierać promocję przewoźników. Zdaniem Portu Lotniczego argumenty radnych są nietrafione także z innego powodu - po zmianie zarządu w 2011 roku stan finansowy lotniska znacznie się poprawił.
- Kiedy zmieniał się zarząd, spółka stała na skraju bankructwa z 95 mln przeterminowanych zobowiązań. Obecnie Port Lotniczy Łódź nie ma żadnych przeterminowanych zobowiązań względem kontrahentów - tłumaczy Ewa Bieńkowska, rzeczniczka łódzkiego lotniska, która dodaje, że obciążenia miasta zmniejszyły się w tym czasie z prawie 20 mln do 13 mln złotych.
Zdaniem rzeczniczki, jest to dowód, że lotnisko jest dobrze zarządzane, mimo trudnej sytuacji na rynku.
Pasażerów ubywa
W ubiegłym roku łódzkie lotnisko obsłużyło 354 tys. pasażerów. Rok wcześniej było ich jednak o ponad 100 tys. więcej. W 2011 roku też było lepiej niż obecnie - z portu w Łodzi skorzystało 389 tys. osób.
Wyniki finansowe portu też mogą niepokoić. W zestawieniu finansowym z 2012 roku (zestawienie z 2013 roku jest jeszcze niegotowe) wynika, że lotnisko wygenerowało 18,5 mln złotych straty. Z największych lotnisk w Polsce gorszy wynik miało tylko długo zamknięte lotnisko w Modlinie (wygenerowało stratę 27,5 mln złotych).
Walka między miastami
Oprócz Łodzi, starty przynoszą też lotniska w Szczecinie (4,5 mln zł straty) i Wrocławiu (3,1 mln zł). Okazuje się jednak, że lotnisko nie zawsze musi oznaczać straty. Oprócz znajdującego się poza konkrecją małych portów stołecznego Okęcia (62 mln złotych zysku) zarabia też Kraków (44 mln), Gdańsk i Katowice (po 12 mln zł).
- Z lotniskami jest jak z nieruchomościami. O popycie na usługi często decyduje lokalizacja - zwraca uwagę Przemysław Nowak, prezes łódzkiego lotniska.
Ważna jest też jednak twarda walka o klienta. O łódzkich pasażerów walczy tymczasem m.in. lotnisko w Modlinie, które uruchomiło nawet połączenie autobusowe do Łodzi. Na lotnisko można dojechać już za 9 złotych.
Porty walczą o przychylność samych przewoźników, m.in. poprzez różnego rodzaju zniżki czy wykupowane kampanii reklamowych w broszurach rozdawanych na pokładzie samolotów. - Niektóre lotniska, takie jak Rzeszów, kuszą przewoźników dużym dofinansowaniem. My jednak nie planujemy wdrażać takich praktyk, bo nie wyobrażam sobie, żeby do biletów lotniczych musieliby dopłacać mieszkańcy miasta - komentuje Marek Cieślak, wiceprezydent Łodzi.
"Rynek nie jest przesycony"
Koniec kryzysu może oznaczać lepsze czasy dla polskich lotnisk. Dlatego, mimo problemów niektórych portów, eksperci podkreślają, że wcale nie mamy problemu zbyt wielu lotnisk. Co więcej - według analiz jest jeszcze miejsce na dwa lotniska - na Podlasiu i woj. świętokrzyskim.
W ciągu siedmiu lat liczba połączeń krajowych w Polsce wzrosła o 15 procent. W tym samym czasie przybyło też o prawie 40 procent połączeń międzynarodowych. - W czasie, kiedy my rośniemy i przewozy pasażerów są większe, w całej Europie notuje się spadki - zauważa Marta Chylińska z Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź