Zdrowa, pełna życia i aktywna. Taka była 22-latka, która zmarła w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Zachorowała na grypę, myślała, że "samo przejdzie" - opowiada profesor prof. Waldemar Machała, który wraz z zespołem Kliniki Anestezjologii do końca walczył o życie chorej. - Musimy wreszcie nauczyć się, że grypa może zabić. Dopóki tego nie zrobimy, takie koszmary będą się powtarzać - dodaje prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy.
Młoda pacjentka z województwa łódzkiego kilka tygodni temu dostała gorączki. Czuła się też rozbita, bolały ją mięśnie. Stwierdziła jednak, że nie podda się łatwo chorobie. - Mamy tendencję do syndromu dnia następnego. Wychodzimy z założenia, że poprawi nam się jutro, że nic nie trzeba robić - mówi profesor Waldemar Machała, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Lekarz, który niedawno musiał przekazać bliskim 22-latki, że nic się już nie da zrobić, że kobieta umiera. Musiał uświadomić, że każda następna wizyta w szpitalnej sali może być ostatnią. Że trzeba się z nią pożegnać.
- Czy zignorowała chorobę i zapłaciła za to najwyższą cenę? Wolałbym nie mówić o ignorancji. Myślę, że to była właściwa dla bardzo wielu młodych ludzi myśl, że jest za wcześnie, żeby niepokoić się "zwykłą chorobą" - mówi ekspert.
Przechodzona grypa nie do zatrzymania
Pacjentka, jak opowiada profesor Waldemar Machała, przez trzy dni starała się normalnie funkcjonować, chociaż miała objawy chorobowe. Potem stwierdziła, że jednak musi skonsultować się z lekarzem. Dostała antybiotyki.
- Na tamtym etapie jeszcze nikt nie wiedział, że to grypa. Że antybiotyki nie pomogą - mówi profesor Machała.
Nie minęła doba, kiedy duszności stały się nie do zniesienia. Dzisiaj już wiadomo, że w wyniku powikłań wirusowego zapalenia płuc, 22-latka zaczęła się dusić.
- Do chorej została wezwana karetka. Kiedy ratownicy pojawili się na miejscu, kobieta była już nieprzytomna. Trzeba było ją zaintubować - opowiada ekspert. Przekazuje, że 22-latka trafiła do szpitala w Skierniewicach. Tamtejsi lekarze niemal natychmiast zaalarmowali specjalistów z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
- Jestem wdzięczny lekarzom ze Skierniewic, że tak szybko podjęli decyzję, że należy rozpatrzeć terapię ECMO. Dzięki nim wcześniejsze podjęcie tej terapii było w ogóle możliwe i dawało przynajmniej szanse na przeżycie - dodaje profesor Machała.
Kiedy chora trafiła do Łodzi, stan jej płuc był już tak zły, że musiała oddychać za nią maszyna.
- Musimy zrozumieć, że każde zachorowanie jest jak odjazd pociągu w kierunku śmierci. Jeżeli pozwolimy mu się za bardzo rozpędzić, nie będzie ratunku, ten "pociąg" będzie nie do zatrzymania. Do końca robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy - mówi kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Kiedy nie można już zrobić nic więcej
- Kiedy zrozumiał pan, że chorej nie uda się uratować? - pytamy.
- Kiedy stworzyliśmy chorej wszystkie możliwe warunki do zdrowienia organizmu. Odciążyliśmy go, podaliśmy leki. Niestety, po dwóch, trzech dobach zamiast zdrowienia obserwowaliśmy upośledzenie kolejnych organów organizmu - odpowiada prof. Waldemar Machała.
- Potem już można tylko obserwować to, co się będzie działo?
- Przychodzi moment, kiedy wszystkie możliwe formy terapii medycznej zostały już podjęte. Robimy wszystko, żeby od pacjenta odciągnąć widmo śmierci, stwarzamy przestrzeń, żeby życie mogło przetrwać. Czasami to nie wystarcza - mówi lekarz.
Kiedy było już wiadomo, że organizm młodej kobiety nie reaguje na leczenie, profesor Machała musiał porozmawiać z rodziną chorej. Uświadomić ich, że ona umiera. Odpowiedzieć na narzucające się pytanie, jak to się stało, że "zwykła grypa" zabiła młodą, zdrową i bardzo aktywną osobę.
- Nie ma dobrego momentu na śmierć. Nie ma też wieku, w którym obowiązuje nas gwarancja, że nie zapłacimy śmiercią za zachorowanie. Kiedy chorujemy, rusza pociąg w kierunku śmierci. Nie pozwólmy mu się rozpędzić - kończy lekarz.
Grypa tylko w tym sezonie zabiła co najmniej 114 osób
Profesor Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy (jednego ze 149 w świecie, zlokalizowanym w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego PZH - Państwowy Instytut Badawczy), opowiada, że na badanie zagadnień związanych z grypą poświęciła już 54 lat życia naukowego.
- To jest absurd, że szalenie niebezpieczną dla życia grypę zrównujemy ze zwykłym przeziębieniem - opowiada ekspertka.
Podkreśla, że tylko w tym sezonie grypowym (od początku października do końca maja) zabiła ona co najmniej 114 osób. Dlaczego co najmniej? Bo - jak mówi rozmówczyni tvn24.pl - dane powikłań pogrypowych nie są w Polsce rejestrowane.
- Jeżeli mamy chorego z chorobą kardiologiczną, który z powodu grypy zmarł, to w statystykach będzie figurował jako ofiara jednostki chorobowej, z którą przyszedł do lekarza - opowiada profesor Brydak.
- Jak to się dzieje, że grypa może doprowadzić do śmierci osoby zdrowe, które - może się wydawać - z łatwością powinny sobie poradzić z infekcją? - pytamy.
- Wirus grypy wnika do naszego układu oddechowego i doprowadza do uszkodzenia nabłonka. Toruje w ten sposób drogę dla innych patogenów, zwłaszcza bakterii. To trochę tak, jakbyśmy zamknęli drzwi do mieszkania, ale w drzwiach zostawili klucze. Intruz może wejść jak do siebie - odpowiada profesor Brydak.
Grypę - jak dodaje rozmówczyni tvn24.pl - można łatwo wykryć za pomocą dostępnych w każdej aptece testów combo - do złudzenia przypominają te, które wykrywają COVID-19. Wystarczy samodzielnie pobrać wymaz z nosa, by po chwili dowiedzieć się, czy mamy koronawirusa, grypę lub wirus RSV.
- Taka wiedza jest bezcenna. Może ratować życie i kosztuje nieco ponad dwadzieścia złotych - zaznacza profesor Lidia Brydak.
Czym różnią się objawy grypy od przeziębienia?
Objawy grypy są więc bardziej nasilone i pojawiają się nagle, gwałtownie. Objawy przeziębienia są łagodniejsze i pojawiają się stopniowo. Gorączka w grypie jest zwykle wyższa i trudniej ją zwalczyć. Bóle mięśni i stawów są bardziej nasilone i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.
Objawy grypy:
* Bardzo wysoka gorączka (powyżej 38 stopni C) * Choroba ma nagły początek * Silne bóle mięśni i stawów * Ogólne osłabienie organizmu * Zmęczenie i senność * Suchy kaszel * Katar * Ból głowy * Ból gardła * Zdarza się, że pojawiają się wymioty i biegunka
Objawy przeziębienia:
* Gorączka (rzadko przekraczająca 38 stopni C) * Stopniowy początek choroby * Bóle mięśni i stawów (łagodniejsze jednak, niż przy grypie) * Osłabienie organizmu * Zmęczenie i senność * Ból głowy (łagodniejszy, niż przy grypie) * Kaszel (bardziej mokry niż w przypadku grypy) * Ból gardła (bardziej drażliwy niż przy grypie) X * Katar
Terapia szokowa
Ekspertka w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że tylko w tym sezonie na grypę zaszczepiło się 5,7 proc. populacji.
- Procent zaszczepienia się zmniejsza. To o tyle zła wiadomość, że szczepiąc się zamykamy grypie szansę na to, że nas zabije. To powinna być mocna motywacja, ale taka - z jakiegoś powodu - nie jest - odpowiada profesor Lidia Brydak.
Wskazuje, że dobre nawyki, które społeczeństwo zdobywało w czasie pandemii COVID-19 wydają się już niewidoczne.
- To straszne, co powiem, ale z doświadczenia widać, że powagę sytuacji doceniają tylko ci, którzy w wyniku grypy musieli pochować kogoś bliskiego. A musimy pamiętać, że grypa może zabić każdego - niezależnie od wieku, przynależności politycznej czy poglądów religijnych - kończy ekspertka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: meteo