Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialna za edukację, została wezwana do prokuratury w charakterze świadka. Śledczy - po zawiadomieniu Ministerstwa Edukacji i Nauki -sprawdzają, czy mogła się ona dopuścić przekroczenia uprawnień. Chodzi o zawieszenie przez władze miasta dyrektora XXXIV LO, który ścigał uczniów za używanie błyskawic ze Strajku Kobiet.
Wiceprezydent Łodzi stawiła się w gmachu Prokuratury Rejonowej Łódź-Polesie w poniedziałek o godzinie 11. Śledczy wezwali ją na przesłuchanie w charakterze świadka. Kilkadziesiąt minut wcześniej Moskwa-Wodnicka spotkała się ze zgromadzonymi pod prokuraturą dziennikarzami.
- Gdybym miała drugi raz podjąć taką decyzję (o zawieszeniu dyrektora - red.), to bym ją podjęła. Dyrektor XXXIV w sposób rażący przekroczył swoje uprawnienia: nie mógł przyjąć regulaminu szkoły, bo taki regulamin mogła przyjąć rada pedagogiczna poprzez statut szkoły - podkreśliła wiceprezydent Łodzi.
Zaznaczyła, że dyrektor miał uchybić konstytucyjnego prawa do wolności:
- Uczniowie mają prawo wyrażać swoje poglądy. W sprawę zaangażował się też Rzecznik Praw Obywatelskich - podkreśliła Moskwa-Wodnicka.
Zwróciła uwagę, że to pierwszy przypadek "ciągania samorządowców, funkcjonariuszy publicznych po prokuraturach”.
Moskwa-Wodnicka: chodzi o zastraszanie
- Odbieram to jako formę zastraszana samorządowca przez ministra Czarnka. Przepisy, które mają być wprowadzone nazwałabym nie "Lex Czarnek", tylko "lex strach". Chodzi o to, żeby zastraszać nauczycieli i dyrektorów - podkreśliła wiceprezydent.
"Lex Czarnek" to określenie zmian w nadzorze pedagogicznym, które planuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. Zmiany w prawie oświatowym w ubiegłym tygodniu trafiły do konsultacji społecznych i międzyresortowych. Zakładają przede wszystkim wzmocnienie roli kuratorów oświaty i ich większy wpływ na dyrektorów szkół, również niepublicznych.
Już wcześniej przeciw tym zmianom protestowały organizacje pozarządowe i środowiska oświatowe, m.in. związki zawodowe i korporacje samorządowe.
Zaczęło się od błyskawic w trakcie Strajku Kobiet
Historię spięcia pomiędzy dyrektorem XXXIV LO a władzami miasta opisujemy obszernie na tvn24.pl od kwietnia. Zaczęło się od tego, że dyrektor Dariusz Jakóbek wprowadził w szkole nowy regulamin zakazujący umieszczania znaków graficznych nawiązujących między innymi do partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji, odwołujących się do działań politycznych, czy o wydźwięku wulgarnym.
Niedługo potem problemy mieli uczniowie, którzy - podczas zajęć zdalnych - w swoim awatarze mieli znak błyskawicy używanej przez Strajk Kobiet. Według nowego regulaminu, za umieszczenie tego znaku można było dostać punkty ujemne, zostać zawieszonym w prawach ucznia, a nawet zostać wyrzuconym ze szkoły. Jedna z uczennic liceum mówiła przed kamerą TVN24, że z tego powodu już dwa razy dostała punkty ujemne.
Władze miasta uznały obowiązujący w XXXIV LO regulamin za niedopuszczalny. Wezwana do prokuratury Małgorzata Moskwa-Wodnicka w kwietniu podkreślała, że doszło do naruszenia praw uczniów. W związku z tym zawiesiła w obowiązkach dyrektora Jakóbka i skierowała - do komisji dyscyplinarnej nauczycieli przy wojewodzie łódzkim - wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w związku z "uchybieniem godności nauczyciela" przez dyrektora liceum.
Ministerialne wsparcie
Zawieszenie nie trwało jednak długo. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w czerwcu poinformował w mediach społecznościowych, że działająca w jego resorcie odwoławcza komisja dyscyplinarna dla nauczycieli, uchyliła decyzję władz Łodzi "Dyrektor Jakóbek powinien być jak najszybciej przywrócony do pracy" - apelował Czarnek i tak się właśnie stało.
Kilka tygodni wcześniej minister zdecydował o przyznaniu dyrektorowi Jakóbkowi najważniejszego oznaczenia w oświacie - Medalu Komisji Edukacji Narodowej za te same działania, za które władze Łodzi domagały się ukarania dyrektora.
Równocześnie resort skierował zawiadomienie do prokuratury w sprawie zawieszenia dyrektora - według ministerstwa zaszło podejrzenie, że władze Łodzi przekroczyły swoje uprawnienia.
Miasto: ucierpiała szkoła
Zamieszanie wokół nowego regulaminu i decyzji przywróconego na stanowisko dyrektora odbiło się - zdaniem łódzkich samorządowców - na renomie szkoły.
Okazało się, że w tegorocznej rekrutacji do szkół ponadpodstawowych znacznie spadło zainteresowanie placówką. W pierwszej preferencji szkołę wskazało jedynie 23 kandydatów, a miejsc zaplanowano 90. Klasę o profilu językowo-przyrodniczo-matematycznym wskazało dwoje kandydatów; humanistycznym - dziewięcioro, a o profilu językowo - geograficznym - 12 ósmoklasistów. Przed rokiem po rekrutacji elektronicznej utworzono dwie klasy po 30 uczniów, wśród kandydatów byli także ci z maksymalną możliwą do zdobycia liczbą punktów, czyli 200.
- W tym roku poprzeczka znacznie się obniżyła, a chętnych było zdecydowanie mniej - podkreślała wiceprezydent Moskwa-Wodnicka. - Trudno szukać innych powodów niż upolitycznienie szkoły i wyróżnienie jej w taki, a nie innych sposób przez ministra Czarnka. Do tego doszło nadmierne zainteresowanie szkołą polityków PiS - dodawała.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź