Spoczywają tu psy, koty, chomiki, szczury, ważąca za życia ponad 400 kilogramów świnia polska i koziołek. W wielu miejscach stoją pomniki z ich imionami i zdjęciami, a przejście przez alejki wydaje się przejściem przez tęczę. Cmentarz dla zwierząt przy ulicy Malowniczej w Łodzi działa już 24 lata. Z roku na rok coraz więcej ludzi decyduje się na pożegnanie swojego zwierzaka właśnie w ten sposób.
Na cmentarz dla zwierząt przy ulicy Malowniczej w Łodzi pojechaliśmy kilka dni przed świętem Wszystkich Świętych. Obok znajdującej się tam kwiaciarni był już spory ruch. Właściciele zwierząt kupowali znicze i sztuczne kwiaty. Trafiliśmy też na moment, kiedy opiekunka nekropolii załatwiała sprawy związane z pochówkiem psa. W samej kwiaciarni oprócz kwiatów czy zniczy można kupić figurki psów, czy kotów. Na ścianach są też zdjęcia niektórych zwierząt, które zostały pochowane na cmentarzu.
"Bardzo dobrze, że takie miejsce jest"
Na samą nekropolię wchodzimy niewielką furtką, pierwsze co rzuca się w oczy, to ogromny obszar nekropolii i liczba grobów. Przy wejściu znajduje się też dużo drzew i zielone alejki, porośnięte bujną trawą. W jednej z nich przed pomnikiem ze zdjęciem psa stoi małżeństwo. - Traktowaliśmy tego pieska jak dziecko i wie pan, ja to sam wszystko tutaj robiłem, taki pomniczek postawiłem, nie ma tam żadnych symboli religijnych, żeby to nie przeszkadzało komuś. To są oszczędności, nie paliłem, nie piłem, dbamy i pamiętamy, opłaciliśmy ten grób na 12 lat - powiedział mężczyzna. Po chwili odezwała się jego żona. - Tu z nią (suczką) pochowany jest też wnuczka chomiczek, jesteśmy tutaj częściej, nie tylko przed wszystkimi świętymi, dbamy o to - powiedziała kobieta.
Idziemy do kolejnej alejki, spotykamy kolejne małżeństwo. Stoi wpatrzone w nagrobek czworonoga. Zapytani, dlaczego zdecydowali się na jego pochówek zapadła cisza, w oczach kobiety pojawiły się łzy. Odezwał się natomiast mężczyzna. - Bardzo dobrze, że takie miejsce jest. Różne są opcje, dać do spalenia, czy zostawić u weterynarza, to chyba nie o to chodzi - argumentuje mężczyzna. W słowo wchodzi mu żona, łamiącym głosem, przekonuje, że to byłaby dla niej "za trudna sprawa". - Tu leży nasza kochana sunia, odeszła w 2005 roku. Nie mamy swojej działki, nie mielibyśmy co z nią zrobić, nasi znajomi wiem, że chodzili do lasu, zakopywali swoje zwierzęta - ale to przecież nie o to chodzi, przyjeżdżamy tu kilka razy w roku - podsumowuje ocierając łzy z polików kobieta. W oddali przy grobach swoich pupili można zauważyć kolejne osoby. W jednym z rzędów widać też grabarza, kopiącego kolejny grób.
Czytaj też: Zwierząt nie można pochować w lesie lub ogródku. W Polsce funkcjonuje kilkanaście cmentarzy dla zwierząt
Psy, koty, świnia, koza i kajman
Dołącza do nas opiekunka cmentarza, Kamila Osieczko, która informuje, że na nekropolii jest około czterech tysięcy grobów. Zwierząt, które zostały pochowane, może być dwa razy więcej. - Spoczywają tutaj głównie zwierzęta domowe, czyli psy, koty, ale są też gryzonie - szczury, chomiki, króliki. Pochowane są też "bardziej egzotyczne" zwierzęta. Mamy tutaj kozę, kajmana akwariowego, żółwia oraz świnię Polską - Balbinkę, która ważyła ponad 400 kilogramów. Żeby ją pochować, musieliśmy wykopać koparką "specjalistyczny grób" - opisuje Kamila Osieczko. - Ktokolwiek uznaje zwierzę, za swojego przyjaciela, za część rodziny, to znajdzie tutaj dla swojego pupila miejsce - dodaje.
Cmentarz dla zwierząt w Łodzi nie należy do miasta, zarządza nim prywatna spółka.
Opiekunka nekropolii informuje, że właściciele pochowanych zwierząt płacą za miejsca i to zależy od nich samych, za jaki okres chcą to zrobić. - Pierwszy rok, w związku z tym, że pochowaliśmy tutaj zwierzaka jest od nas. Dalej opłata roczna wynosi 123 złote brutto. Zapłacić można dowolnie, albo na, dwa, pięć, czy siedem lat, może być dłużej, w każdej chwili można też zrezygnować - przekazuje opiekunka nekropolii dla zwierząt. Na cmentarzu nie można umieszczać symboli religijnych, ale swojemu pupilowi można postawić nagrobek z jego zdjęciem. I rzeczywiście, spacerując alejkami, widzimy na co drugim, trzecim grobie zdjęcia psów i kotów i ich imiona.
Korki, tłumy i "tęczowy most"
Opiekunka cmentarza pytana jak wygląda 1 listopada na nekropolii, mówi, że podobnie jak przy dużych cmentarzach, na których odwiedzamy swoich bliskich. - Nawet jak ktoś nie ma tutaj swojego zwierzęcia, to osobiście polecam przyjść tutaj i zobaczyć to na własne oczy, najlepiej jak jest już ciemno. Tu jest światło na świetle, jest jeden wielki kolor. Zwierzęta do swojego nieba przechodzą po tęczowym moście, dlatego będzie tu zawsze mnóstwo wiatraków i kolorowych lampeczek zmieniających kolor - opisuje. Korki i utrudnienia w ruchu również występują koło nekropolii dla zwierząt. 1 listopada na ulicy Malowniczej potrafią się utworzyć długie korki, a odwiedzających cmentarz może być nawet kilka tysięcy. - Mamy tutaj dwóch pracowników, co roku jesteśmy zajęci pilnowaniem ruchu, jeden z pracowników dosłownie z krótkofalówką siedzi przy kwiaciarni, drugi z krótkofalówką na drugim końcu i porozumiewają się czy jest miejsce na parkingu, mówią kiedy wyjechać, kiedy wjechać, staramy się tego pilnować - podsumowuje.
"Pełnoprawny uczestnik życia rodzinnego"
O cmentarz dla zwierząt i to dlaczego ludzie decydują się na pochówek swoich pupili w takim miejscu, pytamy socjologa z Uniwersytetu Łódzkiego. Profesor Krzysztof Konecki, w 2005 roku napisał książkę "Ludzie i zwierzęta". - Tam jedną z takich konkluzji i dowodów, które przedstawiłem, to było stawanie się zwierzęcia członkiem rodziny, czy pełnoprawnym uczestnikiem życia rodzinnego. Zwierzęta były generalnie traktowane jak dzieci, że przypisywano im cechy ludzkie w tym sensie, że mój zwierzak jest bardziej rozgarnięty niż zwierzak sąsiada, to mój zwierzak nie robi siku na wycieraczkę, a sąsiada robi - tam było wiele wskaźników przywiązania i definicji życia rodzinnego i członka rodziny - przekazuje socjolog. I dodaje: - Ten proces się pogłębia, w Stanach Zjednoczonych, w różnych krajach zachodnich, ale nie tylko, na przykład w Japonii kupuje się zwierzakom biżuterię często bardzo drogą, także ten proces w krajach cywilizowanych się rozwija i cmentarze są dla zwierząt towarzyszących prostą konsekwencją tego. Profesor Konecki przekazuje też, że zwierzęta często są "zastępcami bliskich osób". - Jak umierają, to jest przeniesienie struktury żałoby, pochówku ludzkiego na zwierzęta, ponieważ są pełnoprawnymi uczestnikami naszego życia rodzinnego, jedzą z nami, śpią z nami, więź jest bardzo silna i odejście zwierzęcia jest bardzo bolesne, często dla niektórych niezrozumiałe. Mam kolegów profesorów, którzy opowiadali mi historię, że student przyszedł i nie mógł zdać egzaminu, bo płakał z powodu śmierci zwierzęcia i to było dla nich niezrozumiałe, jak można płakać, przecież egzamin jest ważniejszy. Także różne są postawy w stosunku do tego, ale to się zmienia - podsumował profesor Krzysztof Konecki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24