Łódzka prokuratura oskarżyła 50-letnią lekarkę o nieumyślnie spowodowanie śmierci kilkumiesięcznego Mateusza. Akt oskarżenia przeciwko kobiecie trafił do sądu. Grozi jej do 5 lat więzienia. Lekarka nie przyznaje się do winy.
Chłopiec urodził się w styczniu 2012 roku jako jeden z bliźniaków. W lutym Mateusz wraz z bratem trafił do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi.
- U bliźniaków wykryto białaczkę. Chłopcy byli leczeni onkologicznie – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Pod koniec marca Mateuszowi podawano leki, w tym także te związane z terapią onkologiczną. Jeden z tych leków, zgodnie z zaleceniami onkologów powinien być podany dożylnie.
- Oskarżona pomyłkowo zaaplikowała go do rdzenia kręgowego – dodaje prokurator Kopania. Według opinii biegłych, takie podanie leku stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia pacjenta, ze względu na silne działanie neurotoksyczne.
Nie udało się uratować chłopca
U Mateusza wystąpiły patologiczne objawy neurologiczne. Lekarzom nie udało się zneutralizować źle podanego leku. Chłopiec zapadł w śpiączkę. Był sztucznie utrzymywany przy życiu i całkowicie sparaliżowany. W połowie czerwca zmarł.
- W ocenie biegłych istnieje związek pomiędzy błędem lekarki, a śmiercią dziecka – kończy Kopania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: JZ/par / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Archiwum