W lasach na granicy województw łódzkiego i świętokrzyskiego przechodnie znaleźli w przydrożnym rowie chorego wilka. Zwierzę było słabe i nie mogło się podnieść. Wilk został przewieziony do Leśnego Ośrodka Edukacji i Rehabilitacji Zwierząt w Kole koło Piotrkowa Trybunalskiego. Leczenie trwało dwa tygodnie.
Wilka odnaleziono pod koniec lutego. O pomoc fundację SAVE Wildlife Conservation Fund poprosiło Nadleśnictwo Barycz. Na miejscu pojawił się weterynarz Robert Narożnicki, który zbadał drapieżnika i wstępnie wykluczył, że został on potrącony przez samochód. "Wilk, 3-4 letni samiec, był jednak wyraźnie wycieńczony, odwodniony i nie miał sił, by się podnieść. Otrzymał lekki środek usypiający i został przetransportowany do lecznicy na dalszą diagnostykę. Tam otrzymał kroplówkę oraz została mu pobrana krew do badań. Potwierdzone zostały również przypuszczenia weterynarza, że przyczyną złego samopoczucia nie był wypadek, lecz najprawdopodobniej zatrucie" - opisuje w mediach społecznościowych fundacja SAVE Wildlife Conservation Fund.
Wilk ostatecznie został przewieziony do Leśnego Ośrodka Edukacji i Rehabilitacji Zwierząt w Kole pod Piotrkowem Trybunalskim, gdzie przeszedł szczegółowe badania.
Dwa tygodnie leczenia
Paweł Kowalski z Leśnego Ośrodka Edukacji i Rehabilitacji Zwierząt w Kole w rozmowie z tvn24.pl, przekazał, że wilk przebywał w ośrodku blisko dwa tygodnie. Wszystko wskazuje, że był zatruty, ale udało mu się pomóc. - Na początku wykonaliśmy zdjęcia RTG, one od razu wykazały zapalenie trzustki, powiększoną wątrobę. Do tego wilk był silnie odwodniony. Nie miał kuli ani śrutu, więc wykluczyliśmy, że ktoś do niego strzelał - poinformował Kowalski. - Zastosowaliśmy kroplówki i skupiliśmy się na ratowaniu trzustki, został też odrobaczony. W pewnym momencie doszło do jednodniowego kryzysu, wilk dostał gorączki, trzeba było interweniować, dostawał między innymi antybiotyk i po tym groźnym epizodzie, zaczął wracać do zdrowia, z dnia na dzień nabierał sił - dodał.
Na koniec pobytu w ośrodku wilk odzyskał siły i zaczął normalnie jeść. - Zrobiliśmy dla niego specjalną skrzynię, w której został bezpiecznie przewieziony do Nadleśnictwa Barycz, tam, gdzie został znaleziony. To był duży osobnik, a różne wilki już widziałem - to był piękny wilk, bardzo zrównoważony charakter. Jeśli chodzi o cały okres leczenia, to nie było u nas żadnego zadrapania, wydawać by się mogło, że trudniej nam by było z dzikim kotem, on dał sobie po prostu pomóc - podsumował Paweł Kowalski.
Czytaj też: Czarne wilki pojawiły się w polskim lesie.
Wilk wypuszczony z nadajnikiem GPS
Wilk został wypuszczony 13 marca na terenie Nadleśnictwa Barycz. "Ustawiliśmy skrzynię wśród drzew, skierowaną w stronę głębi lasu, otworzyliśmy zasuwę i.... nic! Wilk ani myślał wyjść. Zestresowany zaszył się w głębi skrzyni. Musieliśmy lekko odsunąć zasuwę z drugiej strony i zmotywować go patykiem, by się ruszył, co na szczęście szybko przyniosło efekt. Wilk wystawił ze skrzyni pysk, spojrzał czujnie w prawo, w lewo i czmychnął w las! Biegł długimi susami nie odwracając się za siebie. Przed wypuszczeniem został przez nas zaopatrzony w obrożę GPS, dzięki której będziemy mogli śledzić jego dalsze kroki" - zrelacjonowała w mediach społecznościowych fundacja SAVE Wildlife Conservation Fund. - Obroża z GPS działa, nasz wilk w ciągu pierwszego dnia przebiegł naprawdę sporo, pojawił się w okolicach Wzgórz Kołomańskich, to jest niedaleko Zagnańska. Widać, że to zdrowy wilk i ma dużo sił - poinformowała w rozmowie z tvn24.pl Joanna Toczydłowska z Fundacji SAVE Wildlife Conservation Fund.
Do tej pory fundacji udało się zaobrożować pięć wilków, z których ostatni, Gagat, wyemigrował w 2022 roku do Czech i tam założył rodzinę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja SAVE Wildlife Conservation Fund