Dziennikarz został skazany we wtorek na rok więzienia. Do celi nie trafi, bo sąd warunkowo zawiesił wykonanie kary na dwa lata. Kamil Durczok był oskarżony przez prokuraturę o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Groziło mu do 12 lat więzienia.
Dziennikarz został uznany winnym tego, że w lipcu 2019 roku, będąc w stanie nietrzeźwości, prowadził samochód bmw na autostradzie A1 oraz spowodował zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu poprzez najechanie na słupki rozdzielające pasy ruchu na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.
Oprócz zawieszonej kary rocznego pozbawienia wolności piotrkowski sąd zakazał dziennikarzowi prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres pięciu lat. Kamil Durczok musi wpłacić 30 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości. Dziennikarz nie pojawił się we wtorek w sądzie.
Zgodę na pokazywanie jego wizerunku oraz podawanie pełnych danych osobowych przekazał redakcji tvn24.pl jego pełnomocnik, mec. Łukasz Isenko.
Wyrok nie jest prawomocny.
"Nie zasługuje na karę wolnościową"
Przewodnicząca składu sędziowskiego Małgorzata Krupska-Świstak w uzasadnieniu wskazała, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozostawia cienia wątpliwości, że oskarżony prowadził samochód w stanie nietrzeźwości, ale nie ma w nim podstaw do uznania, że sprowadził on bezpośrednie niebezpieczeństwo sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Zaznaczała, że chociaż na dystansie ponad 350 km oskarżony stwarzał ponad wszelką wątpliwość zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym z racji samego upojenia alkoholowego:
- Poza zdarzeniem drogowym, które miało miejsce w rejonie węzła tuszyńskiego, nie da się wskazać żadnych innych konkretnych nieprawidłowości w technice kierowania, na podstawie których można byłoby odtworzyć sytuację drogową nadającą się do rozważań pod kątem bezpośredniego zagrożenia katastrofą – mówiła sędzia. Uzasadniając wymiar kary podkreśliła, że sąd miał do wyboru karę grzywny, ograniczenia wolności oraz jej pozbawienia. Sędzia Krupska-Świstak stwierdziła, że "nie ulega wątpliwości, że oskarżony nie zasługuje na karę wolnościową":
- Kamil Durczok naruszył kardynalną zasadę trzeźwości, stężenie alkoholu wielokrotnie przekraczało próg trzeźwości, prowadził pojazd masywny drogą o dużym natężeniu ruchu w szczycie sezonu. Mijał rodziny jadące i wracające z wakacji. Tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności możemy zawdzięczać fakt, że nie doszło do nieszczęścia – zaznaczyła. Sędzia podkreśliła, że kłopoty osobiste, porażki zawodowe, choroba alkoholowa nie mogą stanowić "zasłony dymnej" dla bezmyślnego zachowania i dlatego sąd zdecydował się sięgnąć po karę najsurowszego rodzaju. Wskazała, że w takich przypadkach nie jest to normą, ponieważ najczęściej niekarany wcześniej sprawca przestępstwa drogowego, karany jest grzywną.
Kolizja na autostradzie
26 lipca 2019 roku bmw kierowane przez 52-letniego dziennikarza rozbiło się na remontowanym odcinku autostrady A1 w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego.
Pojazd uderzył w gumowe pachołki na zwężeniu drogi - jeden z nich uderzył auto nadjeżdżające z przeciwka. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Po zdarzeniu Kamil Durczok trafił do policyjnej izby zatrzymań.
Krytycznego dnia, 26 lipca 2019 roku, Kamil Durczok był pijany - miał 2,6 promila alkoholu w organizmie. W czasie śledztwa okazało się też, że brał leki.
- To leki o działaniu psychoaktywnym, po których nie wolno prowadzić pojazdów mechanicznych przez co najmniej 24 godziny od ich zażycia. Połączenie ich z alkoholem znacząco obniżyło koncentrację kierowcy i możliwość reagowania na zdarzenia na drodze - mówił pod koniec śledztwa ówczesny rzecznik piotrkowskiej prokuratury Witold Błaszczyk.
Dziennikarz przyznał się tylko do jazdy pod wpływem alkoholu. Śledczy skierowali wniosek do sądu o areszt dla podejrzanego, ale sąd nie przychylił się do niego i zastosował wobec dziennikarza poręczenie majątkowe, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
Chcieli 12 lat więzienia
Na początku śledczy zarzucali dziennikarzowi dwa przestępstwa: sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości.
- Ostatecznie prokurator prowadzący zdecydował się na kwalifikację kumulatywną i w akcie oskarżenia znalazł się jeden zarzut: sprowadzenia w stanie nietrzeźwości bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Za to przestępstwo grozi od dziewięciu miesięcy do 12 lat pozbawienia wolności - poinformował po wysłaniu do sądu aktu oskarżenia prokurator Błaszczyk.
***
To niejedyne problemy dziennikarza z prawem. Pod koniec 2019 roku Prokuratura Regionalna w Katowicach postawiła mu zarzuty podrobienia dokumentów umożliwiających uzyskanie kredytu i przedłożenia ich w banku oraz doprowadzenia banku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w styczniu.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź