System e-zdrowie pochłonął już blisko 800 milionów złotych: w jego skład dokładnie od roku wchodzi między innymi e-recepta. Od dzisiaj e-skierowania wypierają wszystkie skierowania tradycyjne. Resort zdrowia mówi, że wszystko to dla dobra pacjentów. Specjaliści dodają, że informatyzacja to jedyne, wymuszone brakami kadrowymi wyjście.
E-skierowania - same w sobie - nie są nowością. Do tej pory lekarze w całej Polsce wystawili je ponad 5,8 miliona razy. Od piątku zmienia się jednak to, że tradycyjna metoda pisania skierowań na papierze już nie będzie obowiązywać.
- Od 8 stycznia w formie cyfrowej muszą być wszystkie skierowania na ambulatoryjne świadczenia specjalistyczne finansowane publicznych przez NFZ, na leczenie w szpitalu, na tomograf komputerowy, rezonans magnetyczny – informuje Anna Leder, rzeczniczka NFZ w Łodzi.
E-skierowania mają też pomóc skoordynować szczepienia przeciwko COVID-19. Jak informował szef kancelarii premiera i pełnomocnik rządu do spraw szczepień Michał Dworczyk, odpowiednie e-skierowanie do szczepienia dla określonych grup będzie generowane automatycznie i ważne 60 dni.
Koniec z zapisami do kilku placówek równocześnie
System nie pozwoli już na to, żeby pacjent rejestrował tę samą wizytę w kilku różnych placówkach. Teraz zdarza się to bardzo często, co wydłuża kolejki.
- Po zapisaniu się na badanie czy wizytę na podstawie e-skierowania, zostanie automatycznie jednocześnie zablokowana możliwość zarejestrowania się w innej placówce – dodaje rozmówczyni tvn24.pl.
E-skierowanie - w założeniu - ma być po prostu wygodniejsze dla pacjenta.
- Nie będziemy musieli biec do poradni POZ, aby odebrać papierowe skierowanie wystawione, np. podczas teleporady. Pacjent, na przykład z małej miejscowości , który wybrał specjalistę w odległymi miejscu, nie będzie już musiał się fatygować tylko po to, żeby dopełnić formalności – opowiada Anna Leder.
Historia skierowań na badania czy do specjalistów będzie już przypisana do internetowego konta pacjenta, do którego dostęp ma lekarz rodzinny i wszystkie upoważnione przez chorego osoby, na przykład specjaliści, którzy się nim opiekują.
Uporządkują i zmniejszą kolejki?
- To pozwoli lekarzowi lepiej kontrolować przebieg leczenia pacjenta – zaznacza rzeczniczka NFZ w Łodzi.
Anna Leder przekonuje, że e-skierowanie uporządkuje kolejki do specjalistów i może wpłynąć na ich skrócenie. Do niektórych trzeba obecnie czekać po kilka lat.
- Bywa, że pacjenci zapisują się do specjalisty w kilku miejscach, choć jest obowiązek zapisywania się na dane świadczenie tylko w jednym. Robią to, szukając miejsca, gdzie czas oczekiwania będzie najkrótszy. Potem nie odwołują zamówionego terminu. Tych, którzy nie przywiozą skierowania w ciągu 14 dni, trzeba wykreślać. E-skierowanie wprowadzi porządek, a czy i jak skróci kolejki? Czas pokaże – dodaje Leder.
Do niedawna system radził sobie z tym problemem tak, że w ciągu 14 dni od zapisania się do danego specjalisty, pacjent musiał dostarczyć oryginał skierowania. Ten "bezpiecznik" przestał jednak działać razem z wybuchem pandemii. Od wiosny pacjent może przynieść skierowanie ze sobą najpóźniej w dniu wizyty czy badania.
1. Lekarz wystawia e-skierowanie w swoim systemie informatycznym. 2. Informację o wystawionym e-skierowaniu możemy otrzymać: na wskazany numer telefonu, SMS-em z 4-cyfrowym kodem, albo na e-mail z załączonym w PDF e-skierowaniem. Jeśli nie korzystamy z Internetowego Konta Pacjenta (dostępnego w serwisie pacjent.gov.pl) otrzymujemy od lekarza wydruk informacyjny. 3. Zapisujemy się na świadczenie medyczne na podstawie e-skierowania.
A co, jeśli jestem offline?
To, że e-skierowanie można dostać w postaci SMS albo e-maila, może być dla wielu wygodne. Ale co z osobami, które nie posiadają dostępu do internetu, ani nie mają telefonu komórkowego? Dla nich - jak obiecuje resort - nie zmieni się wiele. A przynajmniej nie na gorsze.
- W związku z tym seniorzy, którzy nie korzystają z internetu, nie mają problemów z realizacją e-recepty, gdyż mogą oni poprosić lekarza o e-receptę w postaci wydruku informacyjnego. Do realizacji e-recept nie jest wymagane posiadanie ani konta internetowego, ani telefonu komórkowego. Podobnie będzie z e-skierowaniami – przekonuje resort zdrowia.
Jak to ma w praktyce wyglądać? Senior - podobnie jak ma to miejsce z e-receptą - usłyszy kod niezbędny do zarejestrowania się do specjalisty. W ostateczności - jeżeli sobie tego życzy - może nawet pojawić się w przychodni i odebrać skierowanie (wydruk z niezbędnymi danymi z e-skierowania) osobiście.
E-skierowanie wystawia się na: • ambulatoryjne świadczenia specjalistyczne finansowane ze środków publicznych; • leczenie szpitalne w szpitalu, który zawarł umowę o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej; • badania medycyny nuklearnej oraz badania tomografii komputerowej finansowane ze środków publicznych oraz ze środków innych niż środki publiczne; • badania rezonansu magnetycznego, badania endoskopowe przewodu pokarmowego oraz badania echokardiograficzne płodu finansowane ze środków publicznych. Na pozostałe świadczenia medyczne, skierowania będą wystawiane na dotychczasowych zasadach, tj. w postaci papierowej. E-skierowanie nie jest wystawiane na: • leczenie w uzdrowisku lub sanatorium; • programy lekowe; • rehabilitację; • do szpitala psychiatrycznego.
Kolejny etap na rocznicę
Rok wcześniej, 8 stycznia 2020 roku wprowadzony został system e-recepta. Działa podobnie jak e-skierowanie – pozwala bez wizyty w przychodni na wystawienie recepty i wykupienie leków zapisanych przez lekarza. Medykamenty mogą być przepisane po telekonsultacji.
NFZ uważa, że e-recepta okazała się sukcesem.
- Uratowała wielu pacjentów przed ryzykowną w dobie pandemii wizytą w przychodni. Babcia może przesłać wnukowi SMS-em kod e-recepty, a ten wykupi leki w aptece. E-skierowanie to kolejne, oczekiwane przez pacjentów wygodne i proste rozwiązanie, które ułatwi kontakt z placówkami ochrony zdrowia – mówi Leder.
E-recepta, razem z e-skierowaniem, jest częścią większego systemu e-zdrowie. Polega ona na przeniesienie do sieci możliwie wielu usług oferowanych przez służbę zdrowia. Jest to konieczne, bo - jak przekonuje Ministerstwo Zdrowia - dzięki temu zwiększa się dostępność do świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza dla osób w małych miejscowościach.
- Przykładowo, lekarz rodzinny ma gabinet w ich rodzinnej miejscowości, ale przyjmuje zaledwie dwa razy w tygodniu, przez cztery godziny. Trudno się do niego zapisać na wizytę planowaną, a co dopiero w sytuacji, gdy potrzebna jest szybka konsultacja. Usługi związane z cyfryzacją zdrowia są narzędziem do walki z takim wykluczeniem – przekonuje Joanna Koc z resortu zdrowia.
Ministerstwo jest pewne, że to dobry trop między innymi dlatego, że - jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego - Polacy generalnie są z technologią bardzo dobrze zaznajomieni. W 2019 roku GUS informował, że blisko 87 procent gospodarstw domowych ma dostęp do internetu, a aż 93 procent korzysta z telefonów komórkowych.
Rząd podkreśla, że odciążenie lekarzy jest w kraju koniecznością – z danych Eurostatu wynika, że w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 2,4 lekarza. To najgorszy wynik w UE.
- Dzięki rozwiązaniom takim jak e-recepta, e-skierowanie czy e-wizyta pewne procedury mogą zostać zoptymalizowane czy częściowo zautomatyzowane. To bezcenne w sytuacji braków kadrowych, bo lekarze zyskują czas, który dotąd poświęcali na prace manualne – komentuje Joanna Koc z Ministerstwa Zdrowia.
- System e-zdrowie trzeba jak najszybciej rozwijać. Porządkuje on i przyspiesza pracę całego systemu opieki zdrowotnej. A tego polscy pacjenci bardzo potrzebują. Digitalizacja systemu zwiększa też dostępność chorych do świadczeń zdrowotnych – komentuje profesor Katarzyna Kokocińska z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalistka prawa ochrony zdrowia.
Ile kosztuje rewolucja?
Budowa systemu e-zdrowie jest jednym z priorytetowych zadań w ramach Programu Innowacyjna Gospodarka, który współfinansuje Unia Europejska.
- Z pierwszej perspektywy unijnej - obejmującej lata 2007-2015 - na ten cel wydano 485 mln złotych – informuje nas Joanna Koc z MZ.
W ramach kolejnego unijnego budżetu wydano na e-zdrowie w Polsce kolejne 292 mln. Tym samym koszt systemu wynosi obecnie ponad 778 mln złotych.
Koszty w porównaniu do obecnych efektów (stworzenie portalu dla pacjentów pacjent.gov.pl, program e-recepta, e-skierowanie, e-zwolnienie i pilotaż cyfrowej dokumentacji medycznej) wydają się astronomiczne. Twórcy systemu e-zdrowie podkreślają jednak, że za te pieniądze stworzono technologiczny szkielet, na którym można teraz opierać kolejne programy.
- Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z gigantyczną bazą bardzo wrażliwych danych. W zasadzie najwrażliwszych. Dlatego cały system informatyczny jak żaden inny musi być zabezpieczony przed niekontrolowanym wyciekiem danych – komentuje dr hab. Joanna Haberko z UAM.
Doktor Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce podkreśla, że trudno mu ocenić, czy możliwości polskiego systemu e-zdrowie są satysfakcjonujące w porównaniu do tego, jakie pieniądze na system wydano.
Wie za to, że zaoszczędzono w pewnym momencie na tym, co naprawdę istotne: na niezbędnej i ogólnopolskiej kampanii informacyjnej.
- Chory już teraz może się zalogować na Internetowe Konto Pacjenta. Ma tam dostęp do recept, zwolnień, a nawet zaleceń dotyczących dawkowania leków. Można tam sprawdzić decyzję o kwarantannie lub izolacji domowej, wynik testu na COVID-19 albo skontaktować się elektronicznie z sanepidem i zgłosić kwarantannę online. Niestety lwia część chorych - i nie mówię tutaj o starszych i "technologicznie wykluczonych" - nie ma o tym bladego pojęcia – mówi dr Sutkowski.
Ba - ci, którzy nie korzystali w zeszłym roku z ochrony zdrowia, nawet często nawet nie wiedzą o działających od roku e-receptach.
- W założeniu komunikacja między lekarzem a pacjentem ma w nowej rzeczywistości odbywać się w dużej części online. W praktyce pacjent potrafi kilka razy dzwonić w tej samej sprawie - najpierw po numer recepty (który jest przecież w sieci), a potem po szczegóły dotyczące przyjmowania leków (też dostępne dla niego online). Finalnie często więcej czasu poświęcamy pacjentom niż poprzednio – mówi dr Sutkowski.
Podkreśla, że te problemy można łatwo zmniejszyć poprzez dużą i rzetelną kampanię informacyjną.
- Nie powinna być to reklama, jakie to super i nowoczesne rozwiązania wprowadza. Zamiast tego niezbędne są rzetelne informacje dotyczące tego, z jakich narzędzi pacjent może skorzystać i jak. Tylko tyle i aż tyle – kończy.
Goniąc innych
Jakie rząd ma plany na dalszy rozwój e-zdrowia? Oprócz trwających testów e-dokumentacji medycznej planowane są usprawnienia i nowe opcje w Internetowym Koncie Pacjenta – pacjenci będą mogli (bez konieczności dzwonienia, w pełni online) zamówić e-receptę dla osób przewlekle chorych, z niepełnosprawnościami czy przyjmujących regularnie określone specyfiki.
Tworzona jest też platforma do udzielania e-wizyt. Co to takiego?
- Udostępnimy pacjentom dostęp do grafików wszystkich świadczeniodawców. Wszystko w jednym miejscu, tak żeby można było szybko wyszukać specjalistę w wybranej miejscowości i z poziomu platformy IKP zapisać się na konsultację – wyjaśnia Joanna Koc z resortu zdrowia.
Wśród nowości jest też elektroniczna dokumentacja medyczna. Program jest pilotażowo testowany od 16 listopada zeszłego roku. W czterech województwach prowadzony jest testowy program tworzenia elektronicznej dokumentacji medycznej.
Na uruchomienie bazy w dużej skali z niecierpliwością czekają między innymi ratownicy medyczni.
- Najczęściej chory, któremu próbujemy pomóc, pamięta tylko, że choruje "na serce" i bierze "dwie niebieskie pigułki i jedną czerwoną". Pół biedy, kiedy ratujemy osobę w jej domu. Chory może nam pokazać, gdzie trzyma leki. Wskaże, gdzie jest wypis ze szpitala. Gorzej, jak ratunku potrzebuje ktoś na ulicy – opowiada jeden z nich.
Jeżeli ratownicy nie mają wiedzy o tym, jakich leków używa chory albo na co ma alergię, sytuacja może stać się niebezpieczna. Podanie leków przeciwbólowych osobie uczulonej grozi wstrząsem anafilaktycznym. A to już stan bezpośredniego zagrożenia życia.
Taki system z powodzeniem działa od lat w Estonii, która - obok Szwajcarii - często przez ekspertów wskazywana jako wzór kraju, w którym system e-zdrowie działa najlepiej.
Profesor Katarzyna Kokocińska z UAM opowiada, że w Szwajcarii, która od lat mocno inwestuje w informatyzację służby zdrowia, testowane są kioski medyczne.
- To niewielkie pomieszczenia wyposażone w sprzęt umożliwiający poddanie się badaniom, które wykonywane są w ramach podstawowej opieki medycznej. Można zbadać ciśnienie, pracę serca, a nawet skorzystać z urządzenia, które osłuchuje chorego tak, jak robi to lekarz stetoskopem – mówi prof. Kokocińska.
Zebrane w ten sposób dane wysyłane są do lekarza, który może postawić diagnozę i wypisać wymagane leki.
- W Szwajcarii trwają obecnie testy aplikacji dla chorych. Po jej ściągnięciu, należy wpisać niepokojące nas objawy i opisać historię swoich chorób. Algorytm sam, bez udziału człowieka, stawia wstępną diagnozę i wskazuje, kiedy i do którego ze specjalistów należy się udać – mówi prof. Katarzyna Kokocińska.
Uniknąć wykluczenia
Trwająca pandemia w znacznym stopniu wymusiła na służbie zdrowia przejście na leczenie zdalne w nieznanym dotąd stopniu – największe zmiany dotyczą działania Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ).
Od marca 2020 roku chorzy mają się kontaktować z przychodnią telefonicznie Do budynku z ulicy nie ma prawa nikt wejść bez wcześniejszego umówienia się z lekarzem.
Wizyty osobiste umawiane są tylko wtedy, kiedy pacjent wymaga zbadania i (obligatoryjnie) u dzieci poniżej drugiego roku życia. Jeżeli diagnozę da się postawić tylko na podstawie wywiadu, lekarz diagnozuje schorzenie i działającej wypisuje e-receptę, która funkcjonuje od od 8 stycznia 2020 roku
Chodziło o to, by poczekalnie nie stały się ogniskami koronawirusa. Problem w tym, że nowy system pracy POZ był dla wielu niewydolny. Okazywało się bowiem, że do niektórych przychodni dodzwonić się nie sposób. Zrozpaczeni chorzy wzywali pod byle pretekstem pogotowie, żeby mieć szansę na to, że ktoś się nimi zajmie (sprawę obszernie opisywaliśmy na tvn24.pl wiosną).
- System zdalnych wizyt został wprowadzony nagle, bez przygotowania. To obnażyło największe bolączki zdalnej medycyny i wymusiło na pacjentach dużo większą niż dotąd aktywności – komentuje prof. Joanna Haberko z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, specjalizująca się w prawie cywilnym, prawach pacjenta i prawie medycznym.
Ekspertka podkreśla, że tradycyjna medycyna "nie wymaga" od chorego zbyt wiele – ot, musi pojawić się w przychodni i poczekać, aż przyjmie go lekarz (oczywiście mówiąc o warunkach sprzed pandemii).
- Nowy układ wymusił dużo więcej zaangażowania: pacjent musi zorganizować numer telefonu, czekać często długo na linii, szczegółowo opowiedzieć o objawach i na koniec - najczęściej - wraz z numerem e-recepty i numerem PESEL udać się do apteki po leki – wylicza.
Brzmi banalnie? Może, ale głównie dla tych, którzy są aktywni społecznie i na bieżąco z nowymi technologiami.
- Osoby starsze, osoby z niepełnosprawnościami czy mniej życiowo zaradne, a to przecież grupy najczęściej potrzebujące pomocy, na ogół nie są skomputeryzowane. Często nie mają zaufania do badania na odległość. Zmiany powodują u nich silny dyskomfort i nie ma co się temu dziwić – podkreśla prof. Haberko.
Rozmówczyni tvn24.pl podkreśla przy tym, że obowiązujący Kodeks Etyki Lekarskiej jasno wskazuje, że lekarz może podjąć leczenie jedynie po uprzednim zbadaniu pacjenta.
- Czy wywiad przeprowadzony przez telefon jest równoważny z przebadaniem chorego? Nie. Mówię o tym nie po to, żeby torpedować wymuszone okolicznościami zmiany w służbie zdrowia. Chcę jasno pokazać, że tak skomplikowanego systemu nie można zmieniać ot tak, konieczne jest kompleksowe podejście do obowiązków lekarza i praw pacjenta w nowej rzeczywistości. Bez tego nie ma mowy o sprawnym funkcjonowaniu – mówi prof. Joanna Haberko.
Dodaje, że e-wizyty, chociaż formalnie możliwe od 2015 roku, były wdrażane leniwie i zbyt wolno. Na tyle, że system nie do końca sprawdził się w obliczu próby.
Art. 9 Lekarz może podejmować leczenie jedynie po uprzednim zbadaniu pacjenta. Wyjątki stanowią sytuacje, gdy porada lekarska może być udzielona wyłącznie na odległość.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź