Ze składowiska odpadów w Chabielicach pod Bełchatowem (woj. łódzkie) zostały zabrane pierwsze pojemniki z wodami czerwonymi, czyli odpadem po produkcji trotylu. Stało się to dopiero pięć miesięcy po zapowiedzi byłego ministra Jacka Sasina, który zapewniał, że państwowa spółka Nitro-Chem weźmie na siebie odpowiedzialność i ponownie zutylizuje niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi odpady.
Odpady trafiły na prywatną działkę w Chabielicach przed trzema laty. Z założenia na placu miała działać myjnia dla samochodów ciężarowych. Jak ustalili dziennikarze TVN24, wśród odpadów są tak zwane wody czerwone, powstające podczas produkcji trotylu.
Przedstawiciele spółki i Polskiej Grupy Zbrojeniowej pojawili się tam na początku września. Przeprowadzona przez nich wizja lokalna trwała około 40 minut i miała wykazać, czy znajdują się tam pojemniki z wodami czerwonymi. Od czasu jej przeprowadzenia nic się nie działo.
Wcześniej ówczesny minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował w mediach społecznościowych, że Polska Grupa Zbrojeniowa została przez niego zobowiązana do rozwiązania problemu z odpadami spółki Nitro-Chem.
Zabierają pojemniki z wodami czerwonymi
Jak przekazał reporter TVN24 Piotr Borowski, który jest od rana w Chabielicach, specjalistyczna firma rozpoczęła zabieranie pojemników. Na razie wywieziono dwa. - Dalej zabrane zostaną kolejne, w sumie może być ich pięć, to wszystko będzie trochę trwało, bo zawartość jednego z pojemników, trzeba będzie przelać do innego, bo przecieka - relacjonował. Biegli pracujący na miejscu zbadali dotychczas 100 pojemników, w 13 z nich stwierdzono czerwone wody. Szacuje się, że na całym składowisku może zalegać około dwóch tysięcy zbiorników. Głównie to mauzery, ale są też beczki.
Piotr Borowski rozmawiał z właścicielką terenu. Pani Karolina mówiła, że jest już zmęczona, ale cieszy się, że coś zaczęło się dziać w tej sprawie. - Dla nas to jest wielka nadzieja i szczęście - dobre te cztery pojemniki - już jest jakaś nadzieja, że to zniknie stąd - powiedziała kobieta, Dodała, że w następnej kolejności ma zostać wywiezionych kolejnych dziewięć pojemników.
Prokuratorskie śledztwo
Śledztwo w sprawie składowania odpadów w Chabielicach prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Powołano między innymi biegłych, którzy sprawdzali, co znajduje się w ustawionych tam beczkach.
W prowadzonym śledztwie zarzuty usłyszało dziewięć osób. Dwie z nich cały czas przebywają w areszcie, wobec siedmiu pozostałych prokuratura zastosowała wolnościowe środki zapobiegawcze.
Ponad 400 nielegalnych składowisk
W Polsce znajduje się ponad 400 nielegalnych składowisk, na których przestępcy porzucili odpady zagrażające życiu i zdrowiu. Mechanizm jest powtarzalny: na słupa wynajmowana jest działka lub hala, zwozi się tam odpady, a potem - jak informuje prokurator Konrad Rogowski - "po prostu się znika". Z problemem zostaje właściciel działki lub hali, którego zazwyczaj nie stać na wywiezienie odpadów i utylizację.
Jak ustalili dziennikarze TVN24 Olga Orzechowska, Filip Folczak i Wojciech Bojanowski, w takich miejscach składowane są między innymi tak zwane wody czerwone, powstające podczas produkcji trotylu. Odpad ten reporterzy, a także śledczy, odkryli na kilku nielegalnych składowiskach. Trotyl w Polsce produkuje jedna fabryka: Nitro-Chem z Bydgoszczy.
Współautor reportażu "Wody czerwone" Wojciech Bojanowski wskazywał na antenie TVN24 koszt utylizacji odpadów. - Utylizacja jednego takiego zbiornika, który mieliśmy tu zresztą niedawno w studio, taki zbiornik, gdzie mieści się tysiąc litrów chemikaliów, dzisiaj to koszt 12 tysięcy złotych. Wystarczy, że te 12 tysięcy złotych przemnożymy przez liczbę tych zbiorników. To jest bardzo proste, weźmy największe składowisko, które jest w Rogowcu, no i mnożymy. 12 tysięcy razy 50 tysięcy, tam jest takich zbiorników 50 tysięcy, proszę bardzo, to jest 600 milionów złotych - wyliczał dziennikarz TVN24.
Oświadczenie spółki Nitro-Chem
Po reportażu "Wody czerwone" na antenie TVN24, spółka Nitro-Chem wydała oświadczenie.
Napisano w nim, że "stawiane w reportażu zarzuty w zakresie gospodarki odpadami leżą po stronie firmy zewnętrznej i spółka Nitro-Chem nie miała wpływu na ich wystąpienie". Dodano, że "spółka jest poszkodowana, a próby obarczania jej skutkami nielegalnego procederu są nieuprawnione, podobnie jak zrzucanie na zakład współodpowiedzialności za zaistniałą sytuację".
"Spółka przestrzega przepisów regulujących kwestie gospodarki odpadami i substancjami niebezpiecznymi. Blisko 99,9% odpadów powstających w trakcie produkcji jest utylizowane przy pomocy instalacji działających na terenie zakładów. Z chwilą powzięcia informacji o możliwości wystąpienia nieprawidłowości w zakresie prowadzenia gospodarki odpadami przez zewnętrznych podwykonawców Nitro-Chem podjął współpracę z organami ścigania" - czytamy w oświadczeniu.
"Sugerowanie, że Nitro-Chem jest współodpowiedzialny za zaistniałą sytuację poprzez wskazanie tylko tej firmy w reportażu TVN24 może być odbierane jako próba uderzenia w działalność spółki. To tym groźniejsze, że aktualnie toczą się międzynarodowe negocjacje w ramach koalicji amunicyjnej, a Nitro-Chem jako jeden z kluczowych producentów środków bojowych, odgrywa w nich istotną rolę" - napisano w dalszej części oświadczenia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24